[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dowiedzieć? Przecież ja go chyba już teraz nienawidzę?& Centrala w hotelu zna mój głos. Cała recepcja zna mój głos. Nie, nie mogę, nie zadzwonię. Wnętrze powinno być opracowane z myślą o zaspokojeniu potrzeb . Zaraz, jakich potrzeb? Wszystko jedno, różnych. A gdyby tak ktoś inny?& Może zadzwonić ktokolwiek, byle nie ja. Poprosić ten pokój i sprawdzić, czy się odezwie. I już wtedy będę wiedziała! Genialne, tylko kto? I niech zada byle jakie pytanie, żeby to wyglądało prawdopodobnie, żeby nie pomyślał, że to ja sprawdzani. Niech zapyta, czy tam nie ma na futrynie drzwiowej zapisanego numeru telefonu, bo znajomy, który tam mieszkał trzy tygodnie temu, zapisał pewien numer telefonu właśnie na futrynie, taki miał głupi zwyczaj& To przecież zupełnie możliwe, ludzie mają nieprawdopodobne pomysły z zapisywaniem numerów telefonicznych& Sięgnęłam po słuchawkę, w zdenerwowaniu pomyliłam się dwukrotnie, kręcąc numer i słuchając sygnału, modliłam się: Halina, bądz w domu, bądz w domu& Do Haliny nie dzwoniłam już co najmniej przez cztery miesiące, ale jakież to miało znaczenie! To była jedyna z moich przyjaciółek, nadająca się do wykorzystania w tej sytuacji poza Janka, której nie było w domu& Halina, bądz w domu& Była w domu. Bardzo się ucieszyła, usłyszawszy mój głos. Nie wdając się we wstępne wyjaśnienia, przystąpiłam od razu do zasadniczego tematu, ale niestety, od końca. Powiedziałam: Halina, słuchaj, wyobraz sobie, że przed trzema tygodniami mieszkała w hotelu Warszawa jedna twoja znajoma pani, która przyjechała ze Szczecina i ty jej podałaś numer telefonu drugiej znajomej pani i ona go zapisała na futrynie drzwiowej, bo nic innego nie miała pod ręką. I tobie jest teraz ten numer szalenie potrzebny, a nie masz go zapisanego albo może zgubiłaś kalendarz. Proszę cię, zadzwoń do hotelu Warszawa, do pokoju trzysta trzydzieści sześć i tego kogoś, kto się odezwie, zapytaj o numer na futrynie drzwiowej& Nic nie rozumiem powiedziała Halina zdumionym głosem. Nic nie wiem o żadnym numerze na futrynie drzwiowej i nie znam żadnej pani ze Szczecina. Ale możesz znać. Przyjechała i zapisała. Zresztą nie wszystko ci jedno? Zadzwoń i zapytaj, moje życie od tego zależy! To dlaczego ty sama nie zadzwonisz? Dlaczego to ja muszę? Bo tam znają mój głos. To dlaczego ta pani nie zadzwoni? Bo ta pani jest osobą fikcyjną, ona w ogóle nie istnieje& Jeżeli ona nie istnieje, to po co ty mi o tym mówisz? Ja ciągle nic nie rozumiem. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wyjaśnić jej wszystko po kolei. Uczyniłam to w sposób absolutnie chaotyczny i zagmatwany, ale Halina przytomnie wyłowiła z moich wypowiedzi właściwy sens. Ku mojej rozpaczy odniosła się do mych zamiarów bez entuzjazmu. Wiesz, mnie jest głupio powiedziała trochę niepewnie. Ja takich rzeczy nie umiem załatwiać. Przecież ja tego pana zupełnie nie znam. Co będzie, jak on mi nawymyśla? Po pierwsze, co cię to obchodzi, przecież nie będzie wiedział, że to ty. A po drugie, nie nawymyśla ci, bo to jest sympatyczny facet, intelektualista i młodzieniec z dobrej rodziny. Dzwoń!! Poczekaj& Zaskoczyłaś mnie& Niech się przez chwilę zastanowię& Nie zastanawiaj się, dzwoń! W tym momencie w słuchawce odezwał się bardzo miły, spokojny, męski głos: I po co pani to wszystko? Jak to po co? powiedziałam mimo woli i bez zastanowienia. Tak pani zależy na tym panu z pokoju trzysta trzydzieści sześć? No pewnie, że mi zależy! Przecież gdyby mi nie zależało, tobym się tak nie wygłupiała! No, jak pani tak zależy, to ja to pani mogę załatwić, bo słyszę, że tamta pani ma jakieś obiekcje. Halina? powiedziałam pytająco. Na litość boską odezwała się Halina, której na chwilę odjęło mowę. Co to znaczy? Nic, drobiazg, ten pan się włączył, mnie się ciągle ktoś włącza. To zadzwonisz czy wolisz, żeby ten pan zadzwonił? A ty znasz tego pana? Skąd? Pierwszy raz w życiu go słyszę. Ja panie bardzo przepraszam powiedział ten pan. Ja się włączyłem zupełnie przypadkowo. Zamierzałem dzwonić absolutnie gdzie indziej, ale rozmowa pań była tak interesująca, że nie miałem siły się wyłączyć i pozwoliłem sobie wysłuchać. Najmocniej za to przepraszam. To jak, chce pani, żebym zadzwonił? Numer już mam zanotowany. Bo ja wiem? Halina, jak myślisz? Nie wiem, ja nic nie myślę. Ja jestem ogłuszona. No widzi pani, ta pani jest ogłuszona, na pewno będzie lepiej, żebym to ja załatwił. Halina, zdecyduj się, ty czy ten pan? To już może lepiej niech ten pan& Tylko że teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiem& Byłam tak zdenerwowana zawikłaną sytuacją, że zrobiło mi się wszystko jedno. Dobrze powiedziałam z rozpaczą. Niech będzie ten pan. Brzmi zupełnie sympatycznie, chociaż nie wiem, jak wygląda. A jak pan mnie potem zawiadomi o rezultatach? Poda mi pani swój numer telefonu i ja zaraz potem do pani zadzwonię. Nie, to niech pan poda swój numer telefonu i ja do pana zadzwonię. Widocznie kołatały się we mnie jeszcze jakieś resztki przytomności umysłu, bo miałam niejasne uczucie, że w tego rodzaju okolicznościach nie należy podawać obcemu facetowi swojego własnego numeru telefonu. Kiedy do mnie jest bardzo trudno się dodzwonić i w ogóle to jest szalenie skomplikowane. Jeżeli pani ma jakieś obawy, to ja się przecież nie narzucam. W nosie mam obawy. Wszystko mi jedno. Tylko niech pan to jakoś inteligentnie załatwi. Postaram się, droga pani, wykrzesać z siebie tyle inteligencji, ile tylko zdołam. Słucham. Zgłupiałam do reszty i podałam mu swój numer. Halina się wyłączyła, nadal nieopisanie zdumiona. To ja się też wyłączam i za dziesięć minut do pani dzwonię ze szczegółowym sprawozdaniem. Dobrze, czekam. Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam zbierać rozproszone władze umysłowe. Zanim je zebrałam, telefon zadzwonił. No i co? spytałam niecierpliwie. No i nic. Zadzwoniłem i ten pan odebrał telefon. Nie pytałem go o futryny drzwiowe i napisy na nich, tylko spytałem o pana Zdanowskiego. Powiedział, że pomyłka i koniec. Kto to jest pan Zdanowski? Nie mam pojęcia. Nie znam żadnego takiego i miałem nadzieję, że ten pan też nie zna. No i co teraz? Nie wiem. Więc jest w pokoju. Jest u siebie. I nie dzwoni& I pewnie już nigdy nie zadzwoni& Siedziałam ze słuchawką w ręce i ze ściśniętym sercem. W słuchawce znów rozległ się miły, spokojny głos: Wie pani co, jeśli można pani radzić, to niech pani sobie tego pana wybije z głowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|