[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZAKOCCZENIE W harcerskim obozie nad Marózem koło Marózka wstawał świt. Jutro mój wehikuł stanie na honorowym miejscu w Muzeum Pana Samochodzika, w otoczeniu, gromadzonych skrzętnie przez druhów seniorów i juniorów, rekwizytów, półek z książkami i taśmami filmowymi. Przeszedł chrzest bojowy. I nie jest atrapą pojazdu. Zajmie tam swoje miejsce na krótko, na czas otwarcia placówki mieszczącej się w nieco poszerzonym garażu. Po uroczystych wystąpieniach, przecięciu wstęgi i wypiciu szampana... No! Zobaczymy! W końcu powróciłem i jestem jedyną osobą uprawnioną do korzystania z wehikułu o każdej porze dnia i nocy. Taka jest umowa. Olince i Karolowi obiecałem, że wkrótce odwiedzę ich w Pradze. Druhnom i druhom, że jeszcze do nich wpadnę. Prostowałem właśnie obolałe gnaty, gdy podszedł do mnie Sykstus. Popatrzył spod śmiesznie opadających powiek i zapytał: - Przeczytałeś już scenariusz Wielkiego powrotu Pana Samochodzika ? - No... Jeszcze nie - zrobiło mi się głupio. - Nie miałem kiedy... Ale misja dobiegła już szczęśliwie końca. I mam wreszcie czas. Zaraz siądę do czytania, bo to bardzo ważne... - Właściwie to nie musisz się śpieszyć - krzaczaste brwi Sykstusa pojechały w górę. - Jak to? - w głosie pomieszały mi się uczucia zaskoczenia i radości. - Treść znasz - uśmiechnął się zagadkowo. - Chodzi tylko o to, żebyś sprawdził, czy niczego nie pomyliliśmy lub czy nie pominęliśmy istotnych scen, wątków i epizodów. Może zechcesz coś ująć lub dodać... - Zaraz, zaraz!... - spojrzałem badawczo Sykstusowi w oczy schowane gdzieś pod powiekami. - To te ukryte kamery i mikrofony robiły dokumentację mojej misji po to, żeby... - Oj! Nie dociekaj! - machnął ręką. - Dobrze wiesz, że nie mogliśmy przepuścić takiej okazji - uśmiechnął się rozbrajająco. - Lepszej fabuły na temat Pana Samochodzika nie wymyśliłby żaden scenarzysta. Aha! Wprowadziliśmy w pewnym momencie jeden wątek, którego nie mogło zabraknąć w filmie o tobie. - Jaki wątek? - Nie zauważyłeś? - zdziwił się Sykstus. - Myślałem, że się domyślasz i grasz. Według oceny całego zespołu zagrałeś znakomicie... - Sykstusie! Nie namówisz mnie do zagrania siebie samego w Wielkim powrocie Pana Samochodzika . - Szkoda - powiedział z żalem. - Ale do niczego ciebie nie zamierzam namawiać i nie namawiam. Daję słowo. - W porządku! - przyjąłem wyjaśnienia. - W czym zagrałem tak znakomicie? Sykstus podrapał się po czuprynie. - Uczestniczyłeś w nagraniach kilku próbnych scen - spojrzał na mnie niepewnie. - Wątek ten, oczywiście, jest w scenariuszu bardziej rozbudowany, żeby nie marginalizować motywu rodziny... Tego się zupełnie nie spodziewałem. Wolałem jednak sprawdzić. - Nie masz chyba na myśli ładnej rodzinki? - zapytałem z przekąsem. - Tomaszu! - ucieszył się Sykstus. - Domyślałem się, że wiesz! Właśnie o nią chodzi! Cała czwórka, chociaż rodziną nigdy nie była i nie jest, odegrała swoje role znakomicie! Musisz przyznać, że dzieciaki są świetne. Czują kamerę. Kamera wprost je uwielbia. Lgnie do nich. Milczałem zaskoczony. - A Ula? - zachwycił się Sykstus. - To prawdziwa gwiazda! Kobieta marzenie! Można się rozpłynąć przy takiej towarzyszce życia i nigdy na inną nie spojrzeć. To bogini! Bała się, że od razu ją rozpoznasz, bo kiedyś coś tam... A! Nieważne! Na szczęście nie rozpoznałeś! W odpowiednim momencie ona miała rozpoznać ciebie. I przekonująco rozpoznała! Oglądałem to na taśmie - spojrzał na mnie. - Nie słyszałem, co ci wtedy szepnęła do ucha. Mikrofony nie zebrały. Czułem się oszukany i wykorzystany. - A pamiętasz ten trzaśnięty drąg przy twoim damskim rowerze? - Pamiętam. - Ula do dziś wspomina to zdarzenie z rozrzewnieniem. Coś ważnego wtedy chyba przeoczyłeś. Ale nic straconego! Porozmawiaj z nią. Myślę, że powinieneś... Ze zmęczenia na moment wyłączyły mi się receptory. Ocknąłem się po kilku sekundach. - Znalezliśmy znakomitą odtwórczynię roli Kamy - kontynuował Sykstus. - Nie miałem przyjemności jej poznać. - Ale znasz ją z widzenia - mój rozmówca robił wszystko, żebym nie zasnął. - Od najlepszej strony... - Aha! - przytaknąłem dyplomatycznie, bo właśnie myślałem o Uli. - Widziałeś ją w akcji... - Możliwe - w dalszym ciągu byłem pod wrażeniem Uli i ładnej rodzinki. - Ale jakoś nie mogę sobie jej w tej chwili przypomnieć ani skojarzyć. - Oj! Widziałeś! - żachnął się Sykstus. - To ta dziewczyna w błękitnym fordzie na szosie... - Ona ma na imię Ala. Jest osobą wszechstronnie utalentowaną, bardzo inteligentną, odważną i urodziwą - zaczął rozwodzić się Sykstus. - To typ współczesnego wojownika posługującego się z jednakową biegłością sprawnością intelektualną i fizyczną oraz urodą jak bronią defensywną lub ofensywną, w zależności od sytuacji i potrzeby. - Nie idealizujesz przypadkiem tej Ali? - spojrzałem na Sykstusa. - Przecież takie kobiety nie istnieją. - A Kama? - Kama?... -zastanowiłem się. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad nią w ten sposób. - No widzisz? - triumfował mój rozmówca. - Kama jest niedoścignionym wzorcem takiego wojownika... Tak powiedziała Ala, po obejrzeniu i przestudiowaniu taśm z Kamą, Igą i Jolą. - Jakich taśm? - zdziwiłem się, bo ich nie widziałem. - Filmowych! Niedawno, dla potrzeb filmu, dokumentowaliśmy z ukrytych kamer
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|