[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kolejne wypadki w kopalni niweczyły usiłowania ludzi. Bez whera nie wiemy, gdzie jest bezpiecznie, a gdzie nie utyskiwali górnicy. Natalon nie musiał wysłuchiwać narzekań sam dobrze to rozumiał. Niezale\nie od opinii skwaszonego wuja Tarika, obóz potrzebował whera stró\a. Natalon powiadomił o potrzebie Mistrza Górników, który okazał zrozumienie, a następnie kazał zwrócić się do Lorda Warowni z prośbą o wpisanie na listę oczekujących na whery. Natalon wiedział, \e lista jest bardzo długa, a ich obóz był na niej ostatni. To mistrz Zist przyniósł mu nowiny odebrane przez Kindana. Chłopiec ćwiczył nadawanie wiadomości i wszystkie bębny huczały od wielu dni. Zist polecił mu wyszkolić grupę chłopców, których Natalon wybrał na obozowych sygnalistów, przebywał więc na posterunku obserwacyjnym, kiedy nadeszła wiadomość. Brzmiała dziwnie i choć zdołał ją zapisać, nie potrafił jej zrozumieć. Przekazał ją mistrzowi Zistowi, który właśnie skończył lekcje z najmłodszymi dziećmi. Wiadomość brzmiała następująco: Aleesa będzie handlować . Zist przeczytał ją i obrzucił Kindana nieodgadnionym spojrzeniem. Ha, trzeba powiadomić Natalona mruknął pod nosem. Kindan deptał po piętach staremu harfiarzowi. Zist raz odwrócił głowę i popatrzył spod nastroszonych białych brwi, ale nic nie powiedział. Natalon stał przy wejściu kopalni i rozmawiał cicho ze sztygarem. Zobaczył harfiarza, ale był niezadowolony, gdy rozpoznał Kindana. To dotyczy te\ jego powiedział Zist, podając mu notatkę. Hm& mruknął naczelny górnik, czytając wiadomość. Będzie handlować, tak. Zało\ę się, \e nie lubi marznąć. Popatrzył w zachmurzone niebo. A zapowiada się mrozna zima. Zdajesz sobie sprawę, \e wynik jest niepewny? zapytał Zist, przenosząc spojrzenie z Natalona na Kindana. Wszystko zale\y od chłopaka. Tak, rozumiem. Natalon popatrzył bystro na Kindana. Powiadają, \e krew mówi. Masz okazję teraz to udowodnić. Mistrz Zist pokiwał głową i poło\ył rękę na ramieniu chłopca. Razem oddalili się od górnika. Krew mówi? powtórzył zdziwiony Kindan. Mistrz przytaknął. Lepiej, \eby tak było, młodzieńcze. Natalon postawił na ciebie zimowy urobek węgla. Mistrzu Zist! zawołał z góry Natalon. Harfiarz obejrzał się i pomachał ręką na znak, \e słyszy. Rozpalcie ognisko sygnalizacyjne i wywieście flagę, \eby wezwać smoczego jezdzca krzyknął Natalon. Kindan wybałuszył oczy. Wzywamy smoka? To będzie twój pierwszy, prawda? zapytał Zist z szerokim uśmiechem. Poprosimy o podwiezienie. Warownia Aleesy le\y daleko stąd, a czas nagli. Smok! Jak myślisz, mistrzu, będzie spi\owy, niebieski czy& Kindan był półprzytomny z radości. Będziemy się cieszyć z ka\dego. A ty w dwójnasób. Mistrz Zist obejrzał się na wzgórze, gdy wyszli na polanę. Mam nadzieję, \e Natalon poradzi sobie z targowaniem równie dobrze, jak z kopaniem węgla. Tego wieczoru, kiedy siedzieli przy kolacji, Kindan poruszył kwestię, która przez cały dzień nie dawała mu spokoju. Co takiego zale\y ode mnie, mistrzu? I kto to jest Mistrzyni Aleesa? Oczy harfiarza błysnęły spod białych brwi, a usta rozchyliły się w uśmiechu. Widzę, \e opanowałeś sztukę trzymania języka za zębami. Nauczyłeś mnie, mistrzu, \e jest czas słuchania i czas gadania. Harfiarz spowa\niał. Teraz jest czas słuchania. Słyszałeś, jak bardzo obóz potrzebuje whera. Po tym, jak umówiony opiekun nie zgodził się tu pracować, Natalon doszedł do słusznego moim zdaniem wniosku, \e nie ma co liczyć na następnego. Czy Aleesa jest mistrzynią wherów? zapytał Kindan, zastanawiając się, dlaczego nie słyszał o niej od ojca czy braci. Nie ma kogoś takiego, podobnie jak nie ma mistrza jaszczurek ognistych czy mistrza smoków odparł harfiarz. Kindan uniósł brew, naśladując jego pytającą minę. Mistrzyni Aleesa jest opiekunką królowej wherów. To tytuł honorowy. Natalon targuje się z nią o jajo. Krew mówi& Kindan zrobił wielkie oczy, gdy wreszcie zrozumiał znaczenie słów Natalona. Chcecie, \ebym wychował whera? wyszeptał ze zgrozą. Z trudem powstrzymywał się od wybuchu. Ale ja chcę zostać harfiarzem! Mistrz Zist popatrzył na niego ponuro. Natalon sądzi, a ja się z nim zgadzam, \e jeśli nie zdobędziemy whera, kopalnia zostanie zamknięta. Kindan westchnął głęboko, mocno zacisnął usta i spuścił oczy. Wreszcie pokiwał głową. Ognisko płonęło i flaga łopotała przez całe dwa dni, nim doczekali się odpowiedzi. Smok w końcu pojawił się na niebie, okrą\ył maszt z flagą, opuścił się nad ognisko i& zniknął. Wszedł w pomiędzy, udając się w jakieś inne miejsce. Kindan, którego obowiązki obejmowały teraz tak\e podsycanie ognia, zobaczył smoka i z podnieceniem wymachiwał rękami, obserwując jego poczynania. Pózniej opowiedział o wszystkim dzieciom w obozie. Zist przysłuchiwał się, z uznaniem kiwając głową i podpowiadając, co zrobić, \eby opowieść nabrała rumieńców. W ten sposób pod koniec siedmiodnia relacja zajmowała ju\ cały kwadrans, a słuchacze spoglądali w niebo, mając nadzieję na ujrzenie smoka. Mistrz Zist, kiedy nie szkolił Kindana w sztuce snucia opowieści, zajmował się pocieszaniem Natalona, który rozpaczliwie czekał na smoczego jezdzca. Dlaczego to tak trwa? jęczał. Jak długo będzie czekać Aleesa? Zist potrząsnął głową. Nie wiem. Fort Weyr wysłałby smoczego jezdzca tego samego dnia, nawet jeśli zwiadowca nie mógł wylądować. Dlaczego nie mógł? zapytał Natalon, rozglądając się po obozie. Czy lądowanie to problem? Nie mamy tutaj odpowiedniego lądowiska? Smoki nie są a\ takie wielkie, Natalonie zapewnił harfiarz. Tylko spi\owe i królowe mogłyby mieć kłopoty, ale na pewno znalazłyby sobie miejsce na górze w pobli\u ogniska. A czy smoczy jezdziec zechce zejść tutaj na dół? zapytał Natalon, niepewny, czy jezdziec raczyłby przejść dla nich kilkaset metrów. Nie widzę przeciwwskazań odparł Zist z uśmiechem. Przecie\ ma nogi. Natalon spiorunował go wzrokiem, ale stary harfiarz nie dał się zastraszyć i chichotał cicho, póki naczelny górnik te\ się nie uśmiechnął. Chyba tak. Zist poklepał go po ramieniu. Zapewniam cię. Co będzie, jeśli wcale nie przyleci? Co będzie, jeśli zjawi się za pózno? Zist odparł z westchnieniem: Kiedy będziesz w moim wieku, Natalonie, nauczysz się brać \ycie takim, jakie jest. Natalon roześmiał się. Z pewnością, mistrzu Zist, ale nie prędzej. Wieczorem, kiedy zbli\ała się pora pójścia do łó\ka, Kindan zauwa\ył, \e mistrz Zist jest wyjątkowo ponury. On sam od dwóch dni był w równym stopniu przygnębiony i uradowany przygnębiony, bo smok jeszcze nie przybył, i uradowany dokładnie z tego samego powodu; na przemian cieszył się i rozpaczał, \e wybrano go, aby za cenę półrocznego urobku zdobył jajo whera stró\a.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|