[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W pewnym sensie do jej duszy powracał spokój. Nie potrafiła tego zrozumieć. Nagle rozwiało się pragnienie buntu, choć zdawała sobie sprawę, że nie powinna z niego rezygnować. Może to tylko efekt zmęczenia? Wiedziała tylko, że jest nagą niewolnicą na dworze królewskim, a więc mogą z nią robić tu wszystko, na co tylko mają ochotę. Setki mężczyzn i kobiet przyglądały się jej do woli; dla nich nie oznaczało to nic niezwykłego, a ona była zaledwie jedną z wielu. Podobne widowiska urządzano w przeszłości tysiące razy i nadal będzie się je urządzać w przyszłości, ona zaś musi starać się wypaść jak najlepiej, w przeciwnym razie znajdzie się w Sali Egzekucji, zawieszona na belce jak tamta księżniczka, znosząc cierpienia bezsensownie, bo bez publiczności. - Unoś wyżej kolana, moja droga - usłyszała głos lady Juliany. - Och, jaka szkoda, że nie możesz zobaczyć samej siebie! Jesteś wspaniała! I spisałaś się znakomicie! Różyczka odrzuciła głowę do tyłu. Ciężkie warkocze opadły na plecy i nagle, kiedy trafiło ją następne uderzenie, poczuła, że całe jej ciało porusza się ociężale wraz z nimi. Odniosła wrażenie, jakby postępujące odprężenie zmiękczyło ją całą. Czy to właśnie jej rozmówcy mieli na myśli, mówiąc, iż ból uczyni ją bardziej uległą? A jednak lękała się tego odprężenia... tej rozpaczy... Ale co to jest: rozpacz? Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. W tym momencie nie miała najmniejszego poczucia godności. Usiłowała ujrzeć samą siebie, tak jak z pewnością widziała ją lady Juliana - i bezwiednie napuszyła się, ponownie odrzucając głowę do tyłu i dumnie prężąc piersi. - O, właśnie, wspaniale, cudownie - zawołała lady Juliana. Koń przyśpieszył trochę i Różyczka otrzymała następne silne ponaglające uderzenie. Wpadła między rozmieszczone tu bezładnie stoły. Zamek był coraz bliżej i nagle zatrzymali się przed pawilonem. Lady Juliana osadziła konia i kilkoma szybkimi uderzeniami skłoniła Różyczkę do przyjęcia obok niej stosownej postawy. Różyczka nie podniosła wzroku, dostrzegła jednak długie girlandy kwiatów, biały baldachim falujący lekko na wietrze oraz liczną grupę osób siedzących za odświętnie udekorowaną balustradą pawilonu. Jej ciało płonęło. Nie mogła złapać tchu i dopiero po chwili zdołała usłyszeć toczącą się nieco wyżej rozmowę, zimny głos królowej oraz wybuchy śmiechu. W gardle piekło nadal, pulsujący ból ogarnął całe pośladki. Dobiegł ją nagle szept lady Juliany: - Spodobałaś się jej, Różyczko. A teraz ucałuj szybko mój but, padnij na kolana i ucałuj murawę przed pawilonem. I zrób to z zapałem, dobrze ci radzę. Różyczka posłuchała bez chwili wahania i znowu ogarnął ją spokój. Znowu poczuła... co to było? Ulga? Rezygnacja? Nic nie może mnie ocalić, pomyślała. Wszystkie dzwięki wokół niej zlewały się w nieokreślony zgiełk. Pośladki zdawały się płonąć z bólu; miała nawet wrażenie, jakby biła z nich jaskrawa łuna. I znowu stanęła na nogach, a po chwili silne uderzenie skierowało ją, zapłakaną, do ciemnych podziemi zamku. Co krok widziała ciała niewolników, przerzucone przez beczki, polewane chłodną wodą. Zimna struga chlusnęła właśnie na jej obolałe ciało, a potem poczuła szorstki, lecz delikatny dotyk ręcznika. Leon już stawiał ją na nogi. - Królowa była z ciebie bardzo zadowolona. Jesteś jakby stworzona do udziału w takich imprezach. Ale książę... - wyszeptała. Czuła zamęt w głowie, wyobraznia spłatała jej figla, podsuwając obraz księcia Aleksego. Dziś nic z tego nie będzie, moja droga - odparł Leon, mając na myśli królewicza. - On jest dziś bardzo zajęty, czeka go tysiąc rozrywek. A ciebie muszę umieścić tam, gdzie masz usługiwać i odpocząć. Zcieżka Konna to niemały wysiłek, jak na nowicjuszkę, musisz więc dojść do siebie. Rozplótł jej warkocze i rozczesał włosy. Oddychając głęboko i równomiernie, Różyczka oparła czoło o jego pierś. Czy naprawdę prezentowałam się ładnie? Prześlicznie - szepnął. - A lady Juliana jest w tobie wręcz zakochana. Polecił jej paść na kolana i podążyć za nim. Znowu otoczył ją mrok nocy, znowu czuła ciepłą trawę, zewsząd dobiegał zgiełk głosów. Widziała nogi od stołów, zgarniane suknie, ruchliwe dłonie. W pobliżu rozległ się piskliwy śmiech, a potem dostrzegła długi stół zastawiony półmiskami ze słodyczami, owocami i ciastami. Przy obu jego końcach stały ozdobne filary, do których przywiązano za karę za lekko rozsunięte nogi dwie niewolnice. Ręce trzymały nad głowami. Jedną z nich uwolniono właśnie, a na jej miejscu umieszczono Różyczkę. Stała bez ruchu, z głową i obrzmiałymi pośladkami przyciśniętymi do filaru. Wokół niej trwała biesiada; widziała to mimo opuszczonych powiek i miała wrażenie, że znalazła się we właściwym miejscu. Nie mogła wykonać najmniejszego ruchu, ale to nie miało znaczenia. Najgorsze miała już za sobą. Nie przeszkadzało jej nawet, że ten lub inny lord, przechodząc obok, uśmiecha się do niej i poszczypuje sutki. Dopiero teraz uprzytomniła sobie, że nie ma już na piersiach tych małych mosiężnych dzwoneczków. Widocznie była tak zmęczona, iż nie zauważyła nawet, w którym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|