[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odnalezć ciebie, członkini Cechu. - Jak to miło z jej strony. - Jej obecność bez wątpienia pozwoliłaby ci uspokoić nerwy. - Tak, to naprawdę rozsądne, ale chociaż doceniam jej gotowość, teraz muszę nalegać na opiekę kogoś - niedbale skinęła dłonią w stronę Larsa - kto potrafi dać sobie radę w każdych okolicznościach. Widziałam kapitana Dahla w akcji, który walczył, by podprowadzić swój statek na tyle blisko, by zabrać mnie z tamtej okropnej wyspy, żeglującego na pełnym morzu, pomagającego rannym. I to powinien być koniec tego pomysłu. Pomysłu Mirbethan? A może Amprisa? Jakiekolwiek byłoby jego zródło, nie miała ochoty go popierać. - Jeśli mogę coś zasugerować, członkini Cechu, czy czujesz się już na tyle dobrze, by skosztować naszego poczęstunku? - zapytał Olav, zręcznie zmieniając temat. - Czy też kapitan Dahl powinien odprowadzić cię do kwatery, którą przygotowaliśmy w rezydencji? - Ależ tak, uczta - odparła Killashandra, wyciągając dłoń do Larsa i obdarzając Olava wdzięcznym uśmiechem. - Być może to głód był powodem mojego wybuchu. Zazwyczaj nie denerwuję się tak łatwo, obywatele. Teraz, kiedy scena została odegrana, poczuła się wściekle głodna i miała nadzieję, że poczęstunek Olava będzie odpowiadał standardom, do jakich przyzwyczaiła się na wyspach. Nie rozczarowała się, gdy usadzono ją po lewej ręce Olava przy wspaniale zastawionym stole bankietowym. Torkes siedział naprzeciwko, Teradia na prawo od niego. Killashandra zastanawiała się, w jaki sposób Teradii udało się przybyć tak szybko. Inne czarująco ubrane damy zabawiały oficerów ze świty Torkesa, a w uszy biesiadników sączyła się dyskretnie delikatna muzyka. Poczęstunek był obfity, wręcz wystawny, biorąc pod uwagę, że wyspa jeszcze niedawno znajdowała się w okowach huraganu. Próbując kolejnych potraw, Killashandra zauważyła jednak, że ich składniki nie są tak urozmaicone jak sposób, w jaki zostały podane. Papugowiec - owoce, miąższ, włókna - był podstawą dziewięciu dań. Wargacza podano w zupie, a także gotowanego, pieczonego i smażonego w delikatnym lekkim cieście i z gęstym, pikantnym sosem. Największe żółtogrzbiety, jakie kiedykolwiek widziała, podpieczono lekko z siekanymi orzechami. Zaserwowano również soczystego mięczaka usmażonego na grillu z odrobiną przypraw. Były także surówki i sałatki z warzyw, owoców i ryb. Ze sposobu, w jaki oficerowie Torkesa nakładali sobie na talerze, a potem napełniali je po raz drugi, kiedy ponownie wnoszono potrawy, wynikało, że nie są przyzwyczajeni do jedzenia. W porównaniu z nimi Torkes był niezwykle wstrzemięzliwy, sporo jednak brakowało mu do dietetycznego reżimu Starszego Pentroma. Nie odmawiał wina, choć zrobiło to dwóch jego oficerów. Kiedy pierwszy głód został zaspokojony, Torkes zwrócił się do Larsa z ironiczną miną, przeczącą uprzejmości jego słów: - Gdzie dokładnie odnalazł pan członkinię Cechu, kapitanie Dahl? - Na małej wysepce nieco na wschód od wyspy Bar. Zwykle tamtędy nie pływam, gdyż znajduje się trochę na uboczu regularnej trasy handlowej, jednak przy wyższej fali, pozwalającej mi prześlizgnąć się nad rafami w tamtej okolicy, mogłem skrócić sobie drogę do Bar, gdzie zamierzałem dotrzeć przed zachodem słońca. - Czy ta wysepka oznaczona jest na pańskich mapach? - Oczywiście, Starszy Torkesie. Pokażę panu jej położenie zaraz po obiedzie. - Lars trzymał jedną dłoń pod stołem na udzie Killashandry i teraz ścisnął je uspokajająco. Czy tak jak i ona został ostrzeżony przez Olava? - Pokażę też panu wpis do księgi pokładowej, który potwierdzi pozycję wysepki. - Prowadzi pan księgę pokładową? - Jak najbardziej, Starszy Torkesie. Kapitan portu zwraca wielką uwagę na te szczegóły, które, moim zdaniem są nieodłączną częścią kunsztu żeglarskiego. Oficer siedzący nieco dalej przy stole skinął głową. Torkes ponownie zajął się jedzeniem. - Co to za smakowita ryba, kapitanie portu? - zapytała Killashandra, wskazując na wargacza. - Och, to jedna ze specjalności wysp, członkini Cechu - odparł Olav i wdał się w zabawny opis zwyczajów tropikalnego monstrum, i niebezpieczeństw związanych z połowem. W swojej opowieści zdołał wspomnieć o sile i odwadze rybaków i poświęceniu, z jakim wykonują swoją ciężką pracę. Większość złowionych wargaczy wysyłana była na kontynent. Posiłek dobiegł końca pośród takich niewinnych dyskusji. Natychmiast po powstaniu od stołu Starszy Torkes powiedział Larsowi, że nadszedł czas na pokazanie mu wysepki. - Możemy zrobić to tutaj - powiedział Olav, pod chodząc do kunsztownego kredensu. Z przedniej części wyłonił się terminal, a wyspiarski pejzaż w górze przesunął się w bok, ukazując duży ekran Killashandra, obserwująca ukradkiem Torkesa, ujrzała jak ten sztywnieje. Potem Olav kazał gestem Larsowi, by wydobył z pamięci urządzenia potrzebne mu dokumenty. Po chwili na ekranie pojawiła się ogólna mapa całego archipelagu. Lars nacisnął parę klawiszy, przywołał zbliżenie Wyspy Anioła, potem przesunął obraz w lewo ku wyspie Bar, nieco w górę i znowu, dokonawszy powiększenia, ukazał wybraną wysepkę z chroniącymi ją rafami, całkiem odizolowaną od innych plamek lądu. - To tutaj, Starszy Torkesie, odnalazłem członkinię cechu. Na szczęście ten, kto ją porwał, zostawił ją w miejscu, gdzie panuje właśnie wiosna. Jeszcze bardziej powiększył obraz wysepki, tak że widoczne stały się jej cechy topograficzne. - Zbudowałam sobie coś w rodzaju szałasu na wzniesieniu - powiedziała Killashandra. - Tutaj - wskazał Lars. - I na szczęście byłam na tyle wysoko, że znajdowałam się ledwo, ledwo, ale jednak poza zasięgiem fal sztormu. Poza tym łowiłam ryby w lagunie, pływałam tam również, ponieważ większe stworzenia nie mogły przedostać się przez barierę raf. Jak jednak widzicie, panowie, nie mogłam nawet dostać się do najbliższej wyspy po pomoc! Jeden z oficerów Torkesa zanotował długość i szerokość geograficzną wyspy. - Samo myślenie o tym sprawia, że znowu się denerwuję. - Killashandra obróciła się ku Olavowi. - Kapitanie portu, biorąc pod uwagę niedługi czas, jaki upłynął od huraganu, był to wspaniały posiłek. Wielką przyjemność sprawił mi również - zrobiła wdzięczny gest dłonią - tak wielki wybór smakowitych potraw. Teraz chciałabym udać nie na spoczynek. - Członkini Cechu, musimy przedyskutować wiele spraw...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|