Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie sądzę, żeby miał kłopoty z bezsennością. O ile wiem, prowadzi pewne eksperymenty z
wywoływaniem halucynacji. - Zastanawiam się, czy ten dżentelmen nie odstąpiłby nam małej
ilości tych ziół - powiedziała z namysłem Bemice. Może wiedząc, jak bardzo potrzebne są
mojej bratanicy, byłby tak uprzejmy i podzielił się z nami. - Przypuszczam, że nie byłoby w tym
nic niestosownego, gdyby go panie o to spytały. - Pani Moss wzruszyła ramionami. - Kupił te
zioła lord Clay. zy pan Hunt już wrócił?
- zapytała Madeline lokaja, wbiegając za ciotką do domu. - Nie musicie mnie szukać, panie -
odezwał się Artemis, pojawiając się na schodach. - Właśnie przed chwilą przyszedłem. Gdzie
95
byłyście, u licha?! Jego głos zabrzmiał jak zapowiedz nadciągającej burzy, jeszcze nie
grozny, ale już budzący niepokój. - Jak to dobrze, że jest pan w domu, sir - rzekła Madeline. -
Odbyłyśmy niezwykle owocną wyprawę. Madeline ma panu wiele do opowiedzenia, sir -
dorzuciła Bemice, kierując ku niemu promienne spojrzenie. - Czyżby?
- Artemis, idąc w dół po schodach, nie odrywał wzroku od Madeline. - Proszę przyjść do mnie
do biblioteki, pani Deveridge. Chciałbym dowiedzieć się czegoś bliższego o tej owocnej
ekspedycji. Tak oficjalnie? Pani Deveridge? Madeline nie miała wątpliwości, że Artemis jest w
nie najlepszym humorze. - Nie ma powodu zwracać się do mnie takim tonem powiedziała,
zamykając za sobą drzwi biblioteki. - Jeśli jest to skutek wydarzeń minionej nocy, to
radziłabym skorzystać z którejś z mikstur mojej ciotki. - Pozostanę przy brandy. - Sir, mogę
panu wyjaśnić.
- .
- . - Wszystko?
- Uniósł brwi. - Liczę na to, gdyż mam wiele pytań. Zacznijmy od najważniejszego. Jak
śmiałyście, panie, opuścić dom bez mojej wiedzy i do tego nie informując, dokąd się udajecie?
- Sir, pana ton staje się irytujący. Staram się być cierpliwa i wyrozumiała, bo jak już
wspomniałam, wydarzenia minionej nocy mogły nadszarpnąć panu nerwy, jednakże jeśli nadal
zamierza pan zachowywać się tak, jak gdyby był pan.
- .
- . - Jak gdybym był kim, moja droga?
- Oparł dłonie na biurku i patrzył groznie. - Jak gdybym miał powód, żeby się niepokoić? Jak
gdyby pani wykazała upór, samowolę i bezmyślność? Tego już było za wiele. Madeline
wybuchła: - Chciałam powiedzieć, jak gdyby pan był moim mężem. AMANDA QillCK Zapadło
milczenie. Wydawało się nawet, że zegar się zatrzymał. Madeline dałaby wszystko, żeby
cofnąć te stówa, ale było za pózno. - Pani mężem - powtórzył wreszcie Artemis obojętnym
tonem. Skoncentrowała całą uwagę na zdejmowaniu rękawiczek. - Proszę mi wybaczyć, sir.
Posunęłam się nieco zbyt daleko w tym porównaniu. Dowiedziałam się dzisiaj czegoś
ważnego i nie powinniśmy tracić czasu na niepotrzebne spory. Artemis zignorował jej słowa i
zapytał lodowatym tonem: - Czy naprawdę zachowuję się tak jak pani mąż? Wydawało mi się,
że określiła go pani jako skończonego łajdaka o morderczych skłonnościach. - Och, niech pan
nie będzie śmieszny, sir. Oczywiście nie porównywałam pana do Renwicka. On był
absolutnym draniem bez honoru. Zupełnym przeciwieństwem pana. - Dziękuję przynajmniej
za to - wycedził przez zęby. - Jak pan wie, nie mam dobrych wspomnień po swoim
małżeństwie - mówiła dalej, mocując się z rękawiczką. Możliwe, że zareagowałam zbyt
gwałtownie, gdy zaczął pan na mnie krzyczeć. - Wcale nie krzyczałem. - To prawda. Ma pan
rację. Nie krzyczał pan. Nawet nie podniósł pan głosu. To było zbyteczne. Jest pan zdolny
zmrozić każdego jednym słowem. - Nie wiem nic o zmrażaniu kogokolwiek, ale mogę panią
zapewnić, że kiedy wróciłem do domu i dowiedziałem się, że opuściłyście dom, to ta
wiadomość mnie zmroziła do szpiku kości. - Czyżby gospodyni nie poinformowała pana, że
zabrałyśmy ze sobą Latimera i Zachary ego?
- Tak i tylko to powstrzymało mnie przed wysłaniem ludzi na poszukiwanie pań. Upuściła [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript