Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zniesiono z pokładu wszystkich bagaży. Pozostawała poza tym długotrwała kontrola w urzędzie
celnym. A więc czasu było dość  nie musiał się śpieszyć. A tłum tymczasem napierał i napierał. Tuż
obok Rolla garsteczka szczęśliwców zdołała się odnalezć i objawiła swą radość dziko brzmiącymi,
lecz tkliwymi okrzykami. Obejrzał się dokoła i znowu przystanął, bliski rozpaczy. Czy było już za
pózno, aby pójść po przepustkę? Tłum rozsypywał się z wolna. Stał jeszcze chwilę spoglądając ku
górze i nagle jakby prąd mu przeleciał przez ciało. Drgnął ze wzruszenia. Na szczycie pomostu, u stóp
którego stał teraz, ujrzał wyraznie dwu zbliżających się mężczyzn. Jeden z nich był blady, chudy,
niepokazny zewnętrznie, podpierany usłużnie ramieniem drugiego  drugi postawny, wysoki,
niezwykle przystojny, o twarzy gładkiej, bez zarostu. Rollo z emocji począł się dławić. Znał tego
pana. Spośród tysiąca innych byłby go poznał. Ale ten pan mimo wszystko zmienił się dziwnie. Nie
pozostało w nim nic z danej niepewności. Był rozluzniony, ale opanowany, dostojny w postawie.
Rysy miał te same: wybitnie młodzieńcze, nie pozwalające określić jego wieku. Rollo był ciekawy,
czy te cechy ujawnią się za chwilę w jego zachowaniu.
Drżąc z podniecenia czekał, zaś człowiek z kamerą stał tuż za nim. Rollo w tej chwili zapomniał o
nim. Był zanadto przejęty, zanadto zaabsorbowany jedną myślą. Nie obawiał się już teraz, że
wypadnie mu zapewne przypomnieć się temu mężczyznie.
Wstrzymał oddech i wpatrywał się w podchodzących. Niższy się opierał na ramieniu wyższego. Poza
tym miał laskę i szedł wolno, z widoczną trudnością. Uśmiechał się jednak i zwrócony do wyższego,
odpowiadał mu tak, jakby coś go rozbawiło.
Gdy się w końcu zbliżyli, Rollo podbiegł i nie mogąc się powstrzymać zaproponował pomoc
mężczyznie o lasce.
 Może raczy pan pozwolić, że podam mu ramię?
Mężczyzna się uśmiechnął i spojrzał nań żywo z wyrazem wdzięczności. Nie dało się zaprzeczyć, że
uśmiech Asterby'ego był dziwnie pociągający.
 Bardzo pan uprzejmy  odezwał się do Rolla. I mówiąc te słowa, opuścił rękę z balustrady
pomostu i oparł ją żywo na ramieniu młodzieńca.
Rollo się cofnął, torując mu drogę, w tej samej zaś chwili usłyszał pstryknięcie aparatu.
 Oto druga pańska laska  rzekł towarzysz.
 Dziękuję panu, Johnie. Tamten się zaśmiał.
 Teraz wszystko w porządku  z uśmiechem rzucił mężczyzna o lasce.  Nie ma nic nad stały ląd,
jeśli człowiekowi z jego nóg pozostała tylko jedna. Obrócił się szybko i spojrzał ponownie Rollowi w
oczy.  Wydaje mi się prawie, że pan po to tu się zjawił, aby spotkać się z nami.
 Tak jest  rzekł Rollo szczerze. Mężczyzna z kamerą przerwał im w tej chwili rozpoczętą
rozmowę.  Mr Craven Ferrars?  zapytał z ukłonem. Postawione pytanie zdawało się być raczej
wyraznym stwierdzeniem.  I Mr Asterby?  dorzucił.  Wielki dla mnie zaszczyt, że witam tu
panów. Jestem dziennikarzem, specjalnym sprawozdawcą  London Byeword".Stwierdzam z dumą, że
byłem pierwszym, któremu przypadł ten zaszczyt na gruncie angielskim. Proszę przyjąć zapewnienie,
że cała Anglia z niekłamaną radością oczekuje ich przyjazdu i niezawodnych tryumfów.
Rollo w tej chwili podszedł naprzód.
Do licha!  wykrzyknął, patrząc mu w oczy.  Pan nie był pierwszy. Całe jednak szczęście, że nie
wpłynie to zupełnie na sukces tych
panów.  Spojrzał rezolutnie na twarz aktora.  Nie, proszę pana, nie jestem reporterem. Ale jestem
znajomym, dawnym wielbicielem. Założę się jednak, o piątkę się założę, że pan mimo wszystko nie
poznaje mnie. Ferrars badawczo wtopił w niego wzrok, pomyślał chwilę, jakby szukał w
ciemnościach i wreszcie, po momencie, oczy jego zajaśniały szczerze życzliwym, przyjacielskim
uśmiechem. Wyciągnął rękę.  Mam!  zawołał, rozwiązując zagadkę.  Pan od razu mi się wydał
starym znajomkiem. Czy nie Tommy przypadkiem, ów mały chłopczyk, który spadł raz z konia?
 Ten sam!  rzekł Rollo nie kryjąc entuzjazmu.  Zapomniałem zupełnie, że pan nazywał mnie
Tommy.  Nie zapominam przyjaciół  zaśmiał się Ferrars.  A już najmniej takich, którzy w tak
łatwy sposób oferują mi piątaki. Rollo podbiegł i uścisnął mu dłoń.
 Tak  zawołał  wygrał pan zakład. Zapłacę, co przyrzekłem
 zażartował.  Nie spodziewałem się jednak, że pan mnie pamięta. Czy nie gniewa się pan na mnie,
że ośmieliłem się w ten sposób odnowić znajomość?  Przyjacielu miły!  z uśmiechem na ustach [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript