Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piersi.
 Tak. Potem pojechałem do Purdue i pracowałem przez resztę dnia.
 ZazdroszczÄ™ im.
 Czego? Myślisz o małej? Tak, to fantastyczne dziecko.
Czuła nuta w jego głosie boleśnie ukłuła Sophie. Zawsze, gdy Marco mówił o dzieciach,
jego głos łagodniał i brzmiał miękko. Byłby wspaniałym ojcem, pomyślała.
 Kitty jest urocza, ale nie to miałam na myśli  westchnęła.  Zazdroszczę Adamsonom
wolności. To musi być coś wspaniałego podró\ować do nowych miejsc, spotykać nowych
łudzi, mieszkać w ró\nych strefach klimatycznych i poznawać rozmaite zwyczaje.
 Nie jest to tak fantastyczne, jak siÄ™ wydaje na pierwszy rzut oka  mruknÄ…Å‚ Marco.
 Ha. A teraz jadą na Hawaje. Hawaje! Dla dziewczyny, która na palcach jednej ręki
mo\e wyliczyć wszystkie podró\e poza granice własnego stanu, to najbardziej ekscytująca
rzecz na świecie!
 Znienawidziłabyś takie \ycie, gdybyś musiała je prowadzić  powiedział Marco.  Tak
bardzo tęskniłabyś za rodziną, \e oddałabyś wszystko, byłe tylko móc wrócić do domu.
Sophie naraz zdała sobie sprawę, dlaczego Marco przyjmuje postawę obronną. To były
argumenty, £a pomocÄ… których usprawiedliwiaÅ‚ siÄ™ przed sobÄ…, gdy jÄ… opuÅ›ciÅ‚.
 Tobie takie \ycie odpowiadaÅ‚o. Dlaczego z£ mnÄ… miaÅ‚oby być inaczej?
 Bo byłoby.
 Aha, rozumiem  mruknęła zgryzliwie.
 Nic nie rozumiesz. Nie zdajesz sobie sprawy, jak wielkim wsparciem jest dla ciebie
rodzina i jak dobrze człowiek się czuje, \yjąc w otoczeniu bliskich osób  Więc dlaczego ty
stąd wyjechałeś?
Na to Marco nic nie mógł odpowiedzieć. Przez chwilę milczał, a potem uniósł się na
Å‚okciu i mruknÄ…Å‚:
 Czasami za du\o gadasz.
 Chcesz zmienić temat?  uśmiechnęła się słodko Sophie.
 Mhm.
Poło\ył dłoń na jej brzuchu, a potem przesunął ją ni\ej i zaczął gładzić wewnętrzną stronę
uda Sophie.
 Ten temat podoba mi się o wiele bardziej  stwierdził.
Sophie zarzuciła mu ramiona na szyję.
 Mnie te\.
Gdy minęła kolejna godzina, w brzuchu Marka rozległo się głośne burczenie.
 Oho  zaśmiała się Sophie.  Zdaje się, \e zaniedbaliśmy niektóre potrzeby ciała.
 Tak, ale zaspokoiliśmy te najwa\niejsze  zaśmiał się Marco, podnosząc się z łó\ka i
nakładając spodnie.
Sophie te\ wstała i narzuciła na siebie jego koszulkę, która sięgała jej prawie do kolan.
Marco objął ją ramieniem i razem poszli do kuchni. Poczucie bliskości, jakie pojawiło się
między nimi, sprawiło, \e łzy napłynęły do oczu Sophie. Marco jednak niczego nie zauwa\ył.
Przy drzwiach gościnnej sypialni zatrzymał się i pociągnął ją za rękę.
 Co za bałagan. Dlaczego wcześniej tego nie zauwa\yłem?
Sophie tylko się roześmiała, ale gdy Marco chciał podejść do biurka, pociągnęła go za
rękę.
 Zostaw to. Posprzątam pózniej. Teraz chodzmy coś zjeść.
Ale było ju\ za pózno. Marco pochylił się nad fotografiami i zaczął je przeglądać. Sophie
wiedziała, co zobaczył na tych zdjęciach: siebie sprzed lat. Kiedyś zawsze nosiła przy sobie
aparat fotograficzny i robiła zdjęcia przy ka\dej okazji. Tylko one jej pozostały, gdy Marco
wyjechał.
Po dłu\szej chwili podniósł głowę.
 Zachowałaś wszystkie te zdjęcia?  zapytał ze zdziwieniem.
W milczeniu skinęła głową. Nigdy nie potrafiła się zdobyć na to, by je wyrzucić, chocia\
pilnowała, \eby Kirk ich nie zobaczył; nie zasłu\ył sobie na to, by go tak ranić.
 Dlaczego?  zapytał cicho Marco. Sophie wzruszyła ramionami.
 Dawały mi złudzenie bliskości, gdy nie widziałam cię przez dłu\szy czas.
Wyjęła pudełko z jego rąk i zamknęła pokrywkę. Odwróciła się, chcąc znów postawić je
na biurku, ale Marco stanÄ…Å‚ tu\ przed niÄ….
 Ja nie potrzebowałem zdjęć  powiedział, obejmując ją.  Gdy chciałem cię zobaczyć,
po prostu wyobra\ałem sobie twoją twarz. Robiłem to nawet wtedy, kiedy nie chciałem o
tobie myśleć. Wiesz, kiedyś pewna kobieta rzuciła we mnie kryształowym wazonem, bo
nazwałem ją  Sophie podczas...  Zamilkł, zmieszany.  No có\, w ka\dym razie nie była z
tego powodu szczęśliwa.
 Przykro mi  mruknęła Sophie, wysuwając się z jego ramion.  Mam nadzieję, \e trafiła
celnie.
Poczuła się zraniona. Wiedziała, \e w \yciu Marka przez te wszystkie lata były inne
kobiety. Merry Adamson mówiła o nich bez ogródek. Ale a\ do tej pory nie wydawały się jej
rzeczywiste.
 Sophie, ja...
Wyciągnęła w jego stronę rozpostartą dłoń.
 Przestań! Nic nie mów. Dałeś mi jasno do zrozumienia, \e nic nas nie wią\e. Obydwoje
byliśmy wolni.
Obróciła się na pięcie i poszła do drzwi.
 Idę podgrzać coś na kolację  rzuciła z furią.
W kuchni zajęła się nakrywaniem do stołu. W chwilę pózniej Marco dołączył do niej. Ani
słowem nie wrócił do poprzedniej rozmowy. Podczas kolacji prawie nie rozmawiali, zamienili
jedynie kilka zdawkowych, uprzejmych słów. Marco pomógł jej posprzątać ze stołu i wło\yć
naczynia do zmywarki. Uderzyło ją, \e zawsze pomagał w kuchni, nigdy nie oczekiwał, \e
ona będzie go obsługiwać. W gruncie rzeczy często działo się odwrotnie. Marco był niezłym
kucharzem i czasami przyrządzał kolację przed jej powrotem z pracy.
Zatrzymała na nim wzrok. Sięgał właśnie na półkę po kieliszki do wina. Nawet ze ścierką
przewieszoną przez ramię był nieopisanie męski. Miał na sobie szorty w kolorze khaki.
Przestała ju\ zauwa\ać jego pokryte bliznami kolano.
Naraz do oczu napłynęły jej łzy. Odwróciła się szybko, by je ukryć. Czasami miała
ochotę go udusić, ale przecie\ go kochała. Kochała go przez całe swoje \ycie. Jak mogłaby
siÄ™ go wyrzec?
Odpowiedz jednak była prosta. Musiała to zrobić.
Wiedziała, \e pewnego dnia on znów odejdzie, a wtedy ona po\egna go z uśmiechem,
choćby serce jej miało pęknąć. Weszła w ten związek z otwartymi oczami i wiedziała, czego
mo\e oczekiwać. Była pewna, \e Marco przestanie mówić o mał\eństwie, gdy jego noga
stanie się w miarę sprawna i uświadomi sobie, \e nie musi spędzać całego \ycia w Chicago.
Sophie nie wierzyła, by podró\e ju\ na zawsze miały się stać dla niego zamkniętym
rozdziałem \ycia.
Pozwalał jej na uniki, godził się z jej rezerwą, a\ do chwili gdy zgasili światło i uło\yli
się do snu. Jednak tutaj, w łó\ku, nie zamierzał pozwolić się zignorować.
Wyciągnął dłoń, wziął ją za rękę i poczuł, jak dotyk jej drobnych palców rozluznia obręcz
zaciśniętą wokół jego serca. Nie chciał jej ranić. Ka\de z nich w ciągu ostatnich lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript