Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

có¿, zajmujemy swoje miejsca.
MichaÅ‚ i WÅ‚odek siedzieli ju¿ w fotelach i zapinali pasy.
Dauge pomógÅ‚ Aleksiejowi przywi¹zaæ siê. Zdj¹Å‚ linki i stan¹Å‚
niezdecydowany.
 Na co czekasz?  krzykn¹Å‚ Jurkowski.
 PozostaÅ‚o nam dziesiêæ minut  oznajmiÅ‚ Jermakow przez
głoSnik.
Dauge poSpiesznie zaj¹Å‚ swój fotel.
Znów zapadÅ‚o milczenie. Bykow zamkn¹Å‚ oczy i pogr¹¿yÅ‚ siê
we wspomnieniach. WidziaÅ‚ ukochan¹ twarz dziewczyny, czuÅ‚ za-
pach perfum, rozpoScieraÅ‚a siê nad nim ciemna azjatycka noc. To
byÅ‚o bardzo dawno! CoS ScisnêÅ‚o go za gardÅ‚o.
 Startujemy... Zaczyna siê opuszczanie!  rykn¹Å‚ gÅ‚oSnik.
PodÅ‚oga saloniku drgnêÅ‚a. Oparcie fotela zaczêÅ‚o uciskaæ ple-
cy. Uszy rozdzieraÅ‚ narastaj¹cy ryk reaktora. Machow i Sztirner
rozpÅ‚aszczyli nosy o okr¹gÅ‚e iluminatory kosmicznej taksówki. Pa-
trzyli, jak z  Hiusa , przypominaj¹cego czarn¹ meduzê rozpostar-
t¹ na tle wielkiego pomarañczowego dysku Wenus, bÅ‚ysnêÅ‚y pÅ‚o-
mienie. Pocz¹tkowo sÅ‚abiutki blask staÅ‚ siê nagle oSlepiaj¹cy jak
fioletowe sÅ‚oñce. Po chwili, gdy odwa¿yli siê otworzyæ oczy,  Hiu-
sa ju¿ nie byÅ‚o. PozostaÅ‚ po nim tylko lekki obÅ‚oczek.
%7łycie pełne jest niespodzianek
Nikt z zaÅ‚ogi  Hiusa nie robiÅ‚ sobie nadziei na Å‚atwe l¹do-
wanie. KiedyS Jermakow, wygÅ‚aszaj¹c sprawozdanie z lotu i prze-
biegu wyprawy Tachmasiba, opowiedziaÅ‚, jak trudno pilotowaæ
151
rakietê w wenusjañskiej atmosferze, jak potwornej siÅ‚y pr¹dy at-
mosferyczne rzucaÅ‚y ni¹ niby piórkiem, jakiego nadludzkiego
wysiÅ‚ku trzeba byÅ‚o, aby utrzymaæ rakietê w pozycji dyszami
w dół. Opisywał wichury, lodowe wiry nad rozpalonym do stu
stopni terenem. W takich warunkach całkowicie zawodziły naj-
nowoczeSniejsze urz¹dzenia ¿yroskopowe, które w spokojniej-
szych atmosferach automatycznie utrzymywaÅ‚y statek miêdzy-
planetarny na kursie i we wÅ‚aSciwej pozycji, nie pozwalaj¹c na
nadmierne rzucanie nim, nie dopuszczaj¹c do przewracania i ko-
ziołkowania.
Nawigacja  Hiusa opieraÅ‚a siê na niezbyt dokÅ‚adnych, mo-
g¹cych lada chwila urwaæ siê sygnaÅ‚ach nadawanych ze sputni-
ków. W elektromagnetycznych polach wytwarzanych przez We-
nus przestawaÅ‚y dziaÅ‚aæ radiolokatory ostrzegaj¹ce planetolot
przed meteorytami, statek wiêc mógÅ‚ siê nadziaæ na ka¿dy wyso-
ko stercz¹cy skalny szczyt nie wyÅ‚owiony przez radar. Burze i wiry
powietrza wenusjañskiego mogÅ‚y znosiæ  Hiusa jeszcze bardziej
ni¿ zwykÅ‚e rakiety, bo chocia¿ statek Å‚atwiej dawaÅ‚ ustawiaæ siê
dyszami w dół, to jednak nie mógÅ‚ pochwaliæ siê opÅ‚ywowymi
kształtami.
A mimo to  Hius miaÅ‚ wiêksze szanse wyl¹dowania w prze-
widzianym punkcie, gdy¿ zdolnoSci manewrowe w pÅ‚aszczyznach
pionowych miaÅ‚ nieporównanie lepsze i mógÅ‚ opuszczaæ siê bar-
dzo powoli, dosÅ‚ownie centymetr po centymetrze, a tak¿e w razie
potrzeby natychmiast nabieraæ wysokoSci, aby wybraæ inne l¹do-
wisko. Pod tym wzglêdem przewy¿szaÅ‚ wszystkie dotychczasowe
rakiety reaktywne. Jermakow twierdziÅ‚, ¿e  Hius jest panem prze-
strzeni miêdzyplanetarnych, a teraz musiaÅ‚ tego dowieSæ.
 Głupstwa, wszystko to głupstwa!  mruczał Krutikow, spraw-
dzaj¹c po raz dziesi¹ty, czy trzymaj¹ go pasy bezpieczeñstwa. 
Wszystko musi pójSæ jak z pÅ‚atka, jestem tego pewien. Byæ mo¿e
potrzêsie nas nieco. PomySlcie tylko, jaki przewrót w historii lo-
tów miêdzyplanetarnych nast¹pi po tym rejsie  Hiusa !
 Owa mySl podniosÅ‚a dodaje mi otuchy w obliczu czekaj¹-
cych nas prób  górnolotnie, a ¿artobliwie wydeklamowaÅ‚ Jurkow-
ski.  I bêd¹ ludziska mówiæ: To Krutikow... tak, tak, ten sam, co
pierwszy budowaÅ‚ l¹dowiska rakiet na Wenus!
 ¯eby tylko szczêSliwie wyl¹dowaæ...  wycedziÅ‚ przez zêby
Dauge.
MichaÅ‚ wyszukaÅ‚ w kieszeni pust¹ fajkê i zacz¹Å‚ j¹ ssaæ.
152
 RzeczywiScie, ¿eby to ju¿ prêdzej byÅ‚o po wszystkim!  po-
wiedział cicho.  A jednak wszystko jest podobne do poprzednich
rejsów. Prawda?
 Prawda!  powtórzyÅ‚ za nim Dauge.  Rwiêta prawda. Pod-
czas l¹dowania na cichych planetach nie maj¹cych atmosfery sa-
mopoczucie bywało całkiem inne.
 Dlaczego?  z wysiÅ‚kiem spytaÅ‚ Bykow, zastanawiaj¹c siê
jednoczeSnie, czy inni tak¿e odczuwaj¹ nudnoSci i czy krêci siê im
w głowach.
 Dlatego, mój drogi, ¿e maj¹c takich pilotów, jak Jermakow
i Spicyn, mo¿na przy l¹dowaniach i startach spaæ, czytaæ czy graæ
w szachy. Widocznie jednak wszêdzie, tylko nie na Wenus.
 Tak  z gÅ‚êbokim westchnieniem dodaÅ‚ Krutikow  tylko nie
tu na Wenus.
 Ju¿ mam doSæ waszego glêdzenia  hukn¹Å‚ Jurkowski.  Cze-
go jêczycie? Zachowajcie swoje prze¿ycia dla siebie. Bierzcie przy-
kÅ‚ad z Bykowa, zzieleniaÅ‚, ale trzyma siê i nic nie gada. Lepiej
zaSpiewajmy!
GÅ‚oSnik przekazaÅ‚ im peÅ‚en napiêcia gÅ‚os Jermakowa.
 Uwaga!
PodÅ‚oga zakoÅ‚ysaÅ‚a siê i zaczêÅ‚a stawaæ dêba.
Z tego, co siê dziaÅ‚o przez nastêpne trzy godziny, w pamiêci
Bykowa pozostaÅ‚y tylko strzêpy urywkowych wra¿eñ. Póxniej nie
potrafiÅ‚ nawet ustaliæ ich kolejnoSci. ZdawaÅ‚o siê mu, ¿e Jurkow-
ski dotarł do Daugego, któremu głowa opadła na piersi, i podał mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript