Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiernika jako człowieka złych obyczajów, p3aka spęóającego dnie i noce w szynku,
brutala znęcającego się nad żoną, najuczciwszą i najnieszczęśliwszą kobietą pod słoń-
cem. Na skutek jej prośby uzyskał tajny rozkaz uwięzienia; rozkaz ten, pozbawiający
małżonka wolności, złożono w ręce komisarza policji z poleceniem bezzwłocznego
wykonania. Zdarzyło się przypadkiem, iż komisarz był przyjacielem cukiernika. Za-
choóili od czasu do czasu do gospody na wino; cukiernik dostarczał pieczywa, ko-
misarz stawiał buteleczkę. Uzbrojony w ów tajny rozkaz komisarz, przechoóąc koło
sklepu, daje kompanowi umówiony znak. Zasiadają tedy we dwójkę w gospoóie,
chrupiÄ…c paszteciki i zakrapiajÄ…c winem; komisarz pyta przyjaciela, jak idÄ… interesa.
 Baróo dobrze.
 Nie masz żadnego kłopotu?
 %7Å‚adnego.
 Nie masz nieprzyjaciół?
 Nic mi przynajmniej o tym nie wiadomo.
 Jak żyjesz, z roóiną, z sąsiadami, żoną?
 W przyjazni i zgoóie.
 Skąd może tedy pochoóić  rzecze komisarz  rozkaz, jaki dostałem, aby cię
uwięzić? Gdybym chciał spełnić obowiązek, chwyciłbym cię w tej chwili za kołnierz,
karoca czekałaby opodal i zawiózłbym cię w miejsce wskazane tym oto dekretem.
Masz, czytaj.
Cukiernik przeczytał i zbladł.
Komisarz rzekł:  Uspokój się, zastanówmy się jeno razem, co czynić, abyśmy
obaj wyszli cało. Kto bywa u ciebie w domu?
 Nikt.
 Twoja żona jest ładna i zalotna.
 Zostawiam jej swobodÄ™.
 Czy nikt do niej nie smali cholewek?
 Na honor nie, chyba pewien intendent, który zachoói niekiedy wyściskiwać
jej ręce i pleść koszałki-opałki, ale óieje się to w sklepie, na moich oczach, w obec-
ności czelaói i sąóę, iż nie ma mięóy nimi nic, co by mnie mogło niepokoić.
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 51
 Dobra dusza z ciebie!
 Być może; ale najlepsze, co pozostaje człowiekowi, to wierzyć w uczciwość
żony: tak też czynię.
 A ten intendent w czyjej jest służbie?
 Pana de Saint-Florentin²x .
 A z jakiej kancelarii, jak mniemasz, podchoói ów dekret?
 Hm, może z kancelarii pana de Saint-Florentin.
 Rzekłeś.
 Nie! zjadać moje paszteciki, wyściskiwać żonę i kazać mnie zamykać w wię-
zieniu, to by była zbyt czarna niewóięczność: nie mogę uwierzyć!
 Dobra z ciebie dusza! Jak ci się wydawała żona w ostatnich dniach?
 Raczej smutna niż wesoła.
 A intendenta od jak dawna nie wióiałeś?
 Wczoraj, zdaje mi siÄ™; tak, wczoraj.
 Czy nic nie spostrzegłeś?
 Nie jestem w ogóle zbyt spostrzegawczy; ale zdawało mi się, iż żegnając się,
dawali sobie jakieś znaki głową, jak gdyby jedno mówiło ta , a drugie nie.
 A która głowa mówiła ta ?
 Intendenta.
 Są tedy niewinni albo też są wspólnikami. Słuchaj, przyjacielu, nie wracaj do
domu, ukryj się w bezpiecznym miejscu, góie sam wolisz, a przez ten czas pozwól
mi óiałać; pamiętaj zwłaszcza&
 Nie pokazywać się i milczeć.
 Otóż to właśnie.
Od tej chwili dom cukiernika otoczono tajną strażą. Szpiegi pod rozmaitego ro-
óaju przebraniem zwracają się do cukiernikowej i pytają o męża: jednemu odpowia-
da, że chory, drugiemu, że wyjechał za interesami, trzeciemu, że na wesele. Kiedy
wróci? Nie wiadomo.
Trzeciego dnia o drugiej nad ranem donoszą komisarzowi, iż jakiś mężczyzna
z twarzą szczelnie otuloną płaszczem otworzył po cichu drzwi od ulicy i równie cicho
wśliznął się do domu. Natychmiast komisarz w towarzystwie oficera żandarmerii,
ślusarza, dorożki i kilku żołnierzy śpieszy na wskazane miejsce. Zlusarz otwiera bramę,
oficer i komisarz wchoóą stąpając na palcach. Pukają raz i drugi: żadnej odpowieói;
za trzecim razem oóywa się głos z wewnątrz:  Kto tam? .
 Otwórzcie.
 Kto tam?
 Otwórzcie, w imię Jego Królewskiej Mości.
 Dobra!  rzekł intendent do cukiernikowej, z którą spoczywał w pierzynach
 nie ma niebezpieczeństwa: to komisarz przybywa wypełnić rozkazy. Otwórzmy;
powiem, kto jestem, zabierze się z powrotem i wszystko bęóie skończone.
Cukiernikowa w koszuli otwiera i kłaóie się do łóżka.
 Góie mąż?
CUKIERNIKOWA: Nie ma go.
KOMISARZ o su aj an i: A któż to taki?
INTENDENT: To ja; jestem intendentem pana de Saint-Florentin.
KOMISARZ: KÅ‚amiesz pan; jesteÅ› cukiernikiem; cukiernik bowiem jest ten,
który śpi z cukiernikową. Proszę wstawać, ubierać się i za mną.
²x abia e aint lo enlin  minister departamentu spraw duchownych w latach 1748 1787.
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 52
Trzeba było usłuchać; doprowaóono go tutaj. Minister powiadomiony o niego-
óiwości intendenta pochwalił postępowanie komisarza, który óiś wieczorem o za-
choóie sÅ‚oÅ„ca ma przyjść zabrać go z tego wiezienia, aby przewiezć do Bicêtre. Tam
óięki oszczędności administratorów bęóie spożywał ćwiartkę lichego chleba, uncję [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript