Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widzą i słyszą rzeczy niewidzialne i niesłyszalne dla innych. W dziewięciu przypadkach na
dziesięć nie chcą oni ich widzieć ani słyszeć i są przeświadczeni, podobnie jak pan, że cierpią
na urojenia. To jest jak z elektrycznością. Pewne substancje są dobrymi przewodnikami, inne
nie. Przez długi czas nie wiedzieliśmy, dlaczego tak jest i musieliśmy poprzestać na
akceptacji tego faktu. Teraz już wiemy. Pewnego dnia dowiemy się niewątpliwie, dlaczego
pan słyszy ten głos, a ja i dziewczyna nie słyszymy go. Wszystkim rządzą prawa natury i w
gruncie rzeczy nie ma czegoś takiego jak zjawiska nadprzyrodzone. Odkrycie praw
rządzących tak zwaną ludzką psychiką będzie trudne, i każda drobna informacja w tej kwestii
jest krokiem naprzód.
 Ale co ja mam robić?  spytał Jack.
Lavington zachichotał.
 Widzę, że podchodzi pan do tego zagadnienia w sposób praktyczny. No cóż, mój młody
przyjacielu, powinien pan zjeść dobre śniadanie i pojechać do miasta, nie zaprzątając sobie
głowy sprawami, których pan nie pojmuje. Ja natomiast zamierzam pokręcić się po okolicy i
dowiedzieć czegoś o tym domku. Mógłbym przysiąc, że tam właśnie kryje się rozwiązanie
tajemnicy.
Jack wstał.
 Ma pan rację, sir. Zgadzam się, ale&
 Ale co?
Jack poczerwieniał z zażenowania.
 Jestem pewny, że ta dziewczyna jest w porządku  wymamrotał.
Lavington wyglądał na rozbawionego.
 Nie powiedział mi pan, że jest ładna! No cóż, głowa do góry! Przypuszczam, że cała ta
tajemnicza sprawa zaczęła się, zanim ona zamieszkała w tym domku.
Tego wieczora Jack powrócił do hotelu niemal chory z ciekawości. Zaufał Lavingtonowi
bez zastrzeżeń. Doktor potraktował całą sprawę w sposób tak naturalny, był tak rzeczowy i
spokojny, że Jack uległ jego sile perswazji.
Kiedy zszedł na kolację, nowy przyjaciel czekał na niego w hallu i zaproponował, by
usiedli przy tym samym stole.
 Czy ma pan jakieś wieści, sir?  spytał Jack z niepokojem.
 Udało mi się poznać dzieje Heather Cottage. Dawniej wynajmował go pewien stary
ogrodnik z żoną. Staruszek umarł, a ona przeniosła się do córki. Wtedy domek kupił pewien
przedsiębiorca budowlany, przeprowadził jego udaną modernizację, a potem odsprzedał go
pewnemu dżentelmenowi z miasta, przyjeżdżającemu tu na weekendy. Mniej więcej przed
rokiem kupili go niejacy państwo Turner. Z informacji, jakie uzyskałem wynika, że stanowili
dość dziwną parę. On był Anglikiem, jego żona zaś  piękna kobieta o egzotycznej urodzie
 uchodziła za pół Rosjankę. %7łyli bardzo spokojnie, nie widywali nikogo i rzadko
wychodzili poza własny ogród. W miasteczku krążą słuchy, że czegoś się obawiali, nie sądzę
jednak, by mogły nas one daleko zaprowadzić.
Pewnego dnia nagle zniknęli; wyjechali wczesnym rankiem i nigdy więcej nie wrócili.
Tutejszy pośrednik handlu nieruchomościami otrzymał list od pana Turnera, wysłany z
Londynu, w którym ten zlecał mu jak najszybsze wystawienie domu na licytację.
Wyprzedano meble, a sam dom kupił niejaki pan Mauleverer. Mieszkał w nim zaledwie przez
dwa tygodnie, a potem ogłosił, że chce go wynająć wraz z umeblowaniem. Obecnie dom
zajmuje pewien chory na gruzlicę francuski profesor z córką. Przebywają tu zaledwie od
dziesięciu dni.
Jack przez chwilę zastanawiał się w milczeniu.
 Nie uważam, by posunęło nas to choć odrobinę naprzód  rzekł w końcu.  A co pan
o tym sądzi?
 Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tych Turnerach  oznajmił Lavington. 
Jak już wspomniałem, opuścili dom bardzo wcześnie rano. Ze zdobytych przeze mnie
informacji wynika, że nikt nie zauważył ich odjazdu. Pana Turnera widywano tu od czasu do
czasu, ale nie znalazłem nikogo, kto widziałby jego żonę.
Jack pobladł.
 Nie jest to chyba& nie chce pan powiedzieć&
 Proszę się tak nie ekscytować, mój młody przyjacielu. Każdy człowiek wywiera w
chwili śmierci  zwłaszcza jeśli jest to śmierć gwałtowna  bardzo silny wpływ na
otoczenie. Wpływ ów przenika do tego otoczenia, a ono z kolei przekazuje go odpowiednio
nastrojonemu odbiorcy, którego rolę, w tym przypadku, odegrał pan.
 Ale dlaczego właśnie ja?  mruknął Jack z niedowierzaniem.  Dlaczego nie ktoś, kto
mógłby okazać się w czymś pomocny?
 Traktuje pan najwyrazniej siły natury jako racjonalne i logiczne, nie zaś jako ślepe i
mechaniczne. Co do mnie, nie wierzę w powracające na ziemię duchy, które nawiedzają
określone miejsca w określonym celu. Ale stykałem się tak często z pewnym zjawiskiem, że
nie mogę tego uznać za zwykły zbieg okoliczności. Mam na myśli ślepe poszukiwanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript