Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie bez powodu zjawiłem się tutaj, na parkingu przed osławioną Analgezją  dyskoteką,
cieszącą się bardzo złą opinią. Można tu dostać wszystko  prochy, seks, informacje, ale
najłatwiej o wpierdol. Dlatego na razie trzymam się z daleka. Gość taki jak ja i to jeszcze z
aparatem w ręku, z pewnością zwróciłby niepożądaną uwagę.
Chwilowo nie pozostaje mi nic innego jak czekać. Nici losu zostały splecione, ofiara
niebawem powinna się zjawić.
Siedzę w tym już szmat czasu, a zawsze największą trudność sprawia mi czekanie.
Niekiedy przedłuża się na wiele dni. Bezsennych, wyjątkowo niekomfortowych, pełnych
nerwowego wypatrywania  czy to już? A może za pózno? Ale nie& Kiedy nadchodzi czas
czuję to całym sobą. Muszę być tylko w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze.
Tylko ja wiem, że dzisiejsza noc jest inna niż wszystkie. Wyjątkowa.
Nalewając do kubka letnią kawę z termosu myślę, że wolałbym być gdzie indziej. Na
przykład w łóżku z jakąś panienką, najlepiej ekskluzywną  taką, która wie, za co bierze
forsę. Przez moment dekoncentruję się i łapię na tym, że wodzę wzrokiem za kurewkami
plączącymi się przed dyskoteką. Jak na moje wyczucie, większości wiele brakuje do
pełnoletniości. Ale widać, tutaj nikomu to nie przeszkadza.
Szybko wracam do poprzedniego zajęcia. W zasięgu wzroku pojawia się patykowaty
krawaciarz, typ niegroznego szaraka. Przylizana fryzura, koszula pomięta, krawat zle
dopasowany, brudne buty. Z pewnością nie jest nikim ważnym. Może jakiś urzędas, albo
marketingowiec. Zastanawiam się co go tu przywiodło, ludzie jego pokroju nie odwiedzają
przecież takich dyskotek. Wybierają raczej przyzwoite kluby, gdzie nie szuka się zaczepki na
każdym kroku.
Nie podoba mi się ten człowiek.
Robię zbliżenie aparatem. Plac jest dostatecznie oświetlony, bym nie musiał używać
funkcji widzenia nocą. Mimo gęstniejącej mgły mam nienajgorszą widoczność. Gość wygląda
na przygnębionego, wyraznie coś go przytłacza. Smutne oczy, smutna twarz, obraz bezdennej
rozpaczy. Czego może tu szukać? Narkotyków? Raczej nie.
Tknięty nagłym przeczuciem wysiadam z samochodu. Coś mi mówi, że ten człowiek może
być powiązany z moim Obiektem. Irracjonalny pomysł, ale przywykłem już do tego, że moje
życie i praca do racjonalnych nie należą. W rubryce zawód zazwyczaj wpisuję  fotograf ,
lecz gdy ludzie pytają mnie co fotografuję, zawsze zastanawiam się co odpowiedzieć.
Fotograf śmierci albo Złodziej Dusz  ci, którzy wiedzą czym się zajmuję, różnie na mnie
mówią. Dorabiam też jako paparazzo, ale nie mam z tego kokosów. Naprawdę dobrze
wychodzą mi jedynie zdjęcia ostatnich chwil z życia klienta.
Krawaciarz przygląda się grupce nieletnich panienek. Podchodzi i pyta o coś, a gdy nie
otrzymuje odpowiedzi, płaci jednej z nich. Po wyrazie jej twarzy wnioskuję, że całkiem
niemałą sumkę. Dziewczyna wskazuje wejście do Analgezji, coś tłumaczy.
Coraz mniej mi się to podoba.
Facet porusza się nerwowo, jakby nie był pewien czy powinien wejść, zaczekać na
zewnątrz, czy może odwrócić się i uciec jak najdalej.
Nad drzwiami niepokojąco miga czerwona żarówka, rzucając na twarz mężczyzny krwawy
poblask. Wyobraznia, a może to właśnie moje wyczulone zmysły podsuwają mi rozmaite
obrazy. Jestem niemal pewien, że podczas jednego z rozbłysków widzę jego nagą czaszkę.
Ponieważ jestem z tyłu, oszczędzono mi nieprzyjemnych widoków w postaci kłapiącej
szczęki, czy pustych oczodołów. Nigdy tego nie lubiłem, a widuję takie obrazy często. To
oznaka zbliżającej się śmierci.
Gotowi& do startu&
%7łarówka przepala się dokładnie w momencie, gdy mężczyzna przekracza próg Analgezji.
Nikt prócz mnie nie zwraca na to uwagi. Ludzie nie umieją patrzeć na znaki. Dla nich to tylko
zepsuta żarówka, lecz ja widzę w tym coś znacznie więcej. Wskazówki można dostrzec
wszędzie, trzeba tylko umiejętnie spoglądać. Starożytni mistycy wiedzieli na ten temat wiele,
lecz z upływem czasu i postępem cywilizacyjnym, ludzkość zatraciła tę zdolność. Zmysły
zastąpiła technologia, nadmiar wiedzy paradoksalnie przyczynił się do zawężenia horyzontów
 epoka rozumu ha ha ha. Wiarę i duchowość sprowadzono do poziomu ciemnogrodu. Magia
umarła.
Wchodzę za krawaciarzem do środka, zapominając na chwilę o Obiekcie. Nie ucieknie,
przecież i tak ma się tutaj pojawić. Właśnie tutaj.
Wewnątrz dudniąca muzyka poraża natężeniem decybeli. Jestem ledwie w przedsionku a
już zastanawiam się czy powinienem wchodzić dalej. Dylemat jednak szybko rozwiązuje
ochroniarz o wyglądzie tępego golema z komputerowych gier RPG.
 Gdzie z tym aparatem!?  wydziera się na cały głos.  Wyyypad!
 Jestem fotografem! Fo to gra fem!  próbuję przekrzyczeć muzykę.  Robię reportaż.
Re por taż!
 Gówno mnie to obchodzi. Tu nie wolno. Zostaw aparat w szatni albo wypierdalaj!
 Tu masz moją legitymację!  pokazuję kartonik zawieszony na szyi, chociaż w sumie
niepotrzebnie, bo wątpię, by taki tępak potrafił czytać i pisać (co najwyżej własne nazwisko,
niekoniecznie bezbłędnie).
 Gówno mnie to obchodzi!  powtarza.  To dyska pana Aabiegi. Chcesz robić foty to do
szefa.
 Wez człowieku nie rób jaj. Masz teraz chyba większy problem  wskazuję na korytarz
prowadzący do głównej sali.
Ochroniarz niepewny, czy go przypadkiem nie wkręcam, z ociąganiem ogląda się za
siebie. Przekonuje się, że jednak nie.
Krawaciarz najwyrazniej szybko znalazł sobie towarzystwo. Prowadzi, a właściwie ciągnie
za sobą młodziutką dziewczynę, piętnasto , może szesnastolatkę. Ubrana i wymalowana, jak
na nieletnią dziwkę przystało, wyrywa się z mocnego uścisku mężczyzny; próbuje bić
oprawcę, coś krzyczy, ale dopiero po chwili jestem w stanie rozróżnić słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript