[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tem poÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ na jej biodrze. Klara pociÄ…gnęła go w dół ku sobie. W hotelu panowaÅ‚a kompletna cisza, wszÄ™dzie wokół byÅ‚y puste pokoje i puste łóżka. KiedyÅ› Klara zabierze ukochanego do jednego z pokoi i bÄ™dÄ… udawać, że sÄ… gośćmi. Może nawet parÄ… nowożeÅ„ców. PocaÅ‚owaÅ‚a go i stwierdziÅ‚a, że Svend oddycha pospiesznie, z wysiÅ‚kiem. PogÅ‚askaÅ‚ jej brzuch i jÄ™knÄ…Å‚, po czym poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na niej, ciężki i gorÄ…cy. Klara przy- mknęła oczy. Svend pachniaÅ‚ tak przyjemnie. MydÅ‚em i czystÄ… skórÄ…. Jego rÄ™ce byÅ‚y twarde i równoczeÅ›nie delikatne. Wargi rozpalaÅ‚y w niej ogieÅ„. TuliÅ‚a siÄ™ do niego coraz bardziej, czujÄ…c, jak odnajdujÄ… razem wspólny rytm. Svend wypeÅ‚niaÅ‚ jÄ…, kochaÅ‚ jÄ…. Hotel należaÅ‚ do nich. Klara niosÅ‚a wielkÄ… tacÄ™ przez jadalniÄ™. NakryÅ‚a dla siebie i Swenda przy stoliku obok szklanych drzwi wychodzÄ…cych na ogród. Letni wieczór byÅ‚ niebieski i cichy. Dopiero za dwie godziny panna Selmer i jej kawaler przyjdÄ… na obiad. Svend niespokojnie zerkaÅ‚ w stronÄ™ holu. A co bÄ™dzie, jeÅ›li teraz wróci panna Egeberg? Klara pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. R L - Oni dzisiaj majÄ… w Egerhøi wiele do omówienia. Zaufaj mi, Svend. Spójrz, dostaniesz to samo, co bÄ™dÄ… jedli nasi goÅ›cie. Zupa szparagowa, ko- tlet cielÄ™cy i karmelowy pudding. Svend uspokoiÅ‚ siÄ™ i rozkoszowaÅ‚ jedzeniem. Klara uÅ›miechnęła siÄ™ za- czepnie. - SprawiÅ‚am, że zgÅ‚odniaÅ‚eÅ›, Svend? - Dobrze wiesz, że tak. Od czasu do czasu myÅ›lÄ™, że ty siÄ™ posÅ‚ugujesz jakimiÅ› czarodziejskimi sztuczkami. - A ty wierzysz w czarownice? - Tylko w jednÄ…. Ale ty jesteÅ› fantastycznie mÄ…dra, Klara. Mam nadzie- jÄ™, że panna Egeberg wie, jakie to szczęście, że u niej pracujesz. W tej samej chwili usÅ‚yszeli, że jakiÅ› mężczyzna gÅ‚oÅ›no woÅ‚a. Klara ze- rwaÅ‚a siÄ™ i pospieszyÅ‚a do holu. Jak to dobrze, że już siÄ™ porzÄ…dnie ubraÅ‚a. TrochÄ™ zwlekaÅ‚a z powrotem do codziennego życia w hotelu. UÅ›ciski Svenda nadal czuÅ‚a w caÅ‚ym ciele, byÅ‚a ociężaÅ‚a i zadowolona. JakiÅ› wysoki, jasnowÅ‚osy mężczyzna staÅ‚ oparty o kontuar w recepcji. Na podÅ‚odze postawiÅ‚ walizkÄ™, kapelusz zdjÄ…Å‚ i poÅ‚ożyÅ‚ na blacie. - Już myÅ›laÅ‚em, że hotel jest zamkniÄ™ty. Wszystko wyglÄ…da na komplet- nie opuszczone. - Sezon siÄ™ koÅ„czy. Bardzo mi przykro. Akurat dzisiaj jest u nas cicho. GoÅ›cie wyszli i... - umilkÅ‚a. Przecież nie musi mu opowiadać, że bÄ™dzie w hotelu sama, kiedy Svend wyjdzie. Ten czÅ‚owiek jest przecież zupeÅ‚nie ob- cy. - ChciaÅ‚bym pokój na cztery dni. Klara skinęła gÅ‚owÄ…, weszÅ‚a za ladÄ™ i otworzyÅ‚a ksiÄ™gÄ™ goÅ›ci. - %7Å‚yczy pan sobie jadać u nas wszystkie posiÅ‚ki? - Tak, bardzo proszÄ™. O której podajecie obiad? - DziÅ› o godzinie ósmej, jeÅ›li to panu odpowiada? - Bardzo dobrze. - Zechce siÄ™ pan tutaj wpisać? - podsunęła mu ksiÄ™gÄ™ goÅ›ci i patrzyÅ‚a, jak pisze. Nazwiska nie zdążyÅ‚a zobaczyć. - Ma pan pewnie jakieÅ› interesy tutaj w mieÅ›cie? - Tak. R L SpojrzaÅ‚ na niÄ… jakoÅ› niechÄ™tnie i nie powiedziaÅ‚ nic wiÄ™cej. No cóż, wi- docznie nie należy do gadatliwych. Jej tam zresztÄ… wszystko jedno. Ale spojrzenie miaÅ‚ dosyć zuchwaÅ‚e. Klara wzięła walizkÄ™ goÅ›cia i ruszyÅ‚a przed siebie. - ProszÄ™ za mnÄ…, pokażę panu pokój. - Wszystko sama pani robi w tym hotelu, panno Egeberg? Klara przystanęła. Obcy znaÅ‚ nazwisko Emily, ale siÄ™ pomyliÅ‚. - Ja nie jestem pannÄ… Egeberg. Moje nazwisko Klara Lauritzen. Przygo- towujÄ™ tutaj jedzenie. - I noszÄ™ bagaże? - Akurat teraz inni pracownicy sÄ… zajÄ™ci w ogrodzie. Zechce pan pójść za mnÄ…? - RozmyÅ›liÅ‚a siÄ™ jednak, zatrzymaÅ‚a i czekaÅ‚a, aż on zacznie wcho- dzić po schodach. Nie chciaÅ‚a iść przodem, nie chciaÅ‚a czuć na sobie jego spojrzenia. Kiedy zeszÅ‚a na dół, Svend staÅ‚ w recepcji. ZmarszczyÅ‚ czoÅ‚o i wpatry- waÅ‚ siÄ™ w ksiÄ™gÄ™ goÅ›ci. - WidziaÅ‚em tego czÅ‚owieka przez szklane drzwi - oznajmiÅ‚. JakoÅ› dziwnie siÄ™ na ciebie gapiÅ‚. Jakby coÅ› sobie wyobrażaÅ‚. Klara prychnÄ™la. - Nie wiedziaÅ‚am, że jesteÅ› zazdrosny Svendzie Holmen. - To ty mnie do tego doprowadzasz. - No dobrze. Mężczyzni zawsze siÄ™ gapiÄ…. To jest widocznie taka mÄ™ska cecha. - Ale ja nie mam ochoty, żebyÅ› byÅ‚a z nim tutaj sama. ZostanÄ™ z tobÄ…, dopóki inni nie wrócÄ…. - Jak sobie chcesz. UprzÄ…tnÄ™ moje nakrycie gdyby on zszedÅ‚ na dół i bÄ™- dziemy udawać, że jesteÅ› przypadkowym goÅ›ciem na obiedzie. Svend jadÅ‚ dalej, ale jego myÅ›li najwyrazniej krążyÅ‚y gdzie indziej. Przez moment Klara zastanawiaÅ‚a siÄ™, czy narzeczony nie uważa, że nie powinna pracować w tym hotelu. Jej rodzony ojciec zawsze powtarzaÅ‚, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|