[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miałam wątpliwości, czy wytrzymają aż tak długo. Stamtąd udaliśmy się już prosto do gabinetu Stottlemeyera, gdzie w obecności Dishera opowie- dzieliśmy wszystko, co usłyszeliśmy od Charliego Herrina. Stottlemeyer wysłuchał Monka do końca, nie przerywając mu słowem, a potem poprosił Dishera, by przyniósł rzeczy osobiste Kenta Milnera. Disher wyszedł z gabinetu, by przenieść te rzeczy z pokoju, gdzie przechowywano dowody rzeczowe. 285 -Chcesz wiedzieć, czego nie rozumiem? - zapytał Stottlemeyer. -Czego? - zapytał Monk. -Wszystkiego - odparł Stottlemeyer. - Powiedz, jak to jest? Patrzę na te same dowody co ty i nie widzę w nich nic, a ty widzisz w nich osobę zabójcy i jeszcze wiesz, co zjadł na śniadanie. -To dar i przekleństwo - odpowiedział Monk. -Dzięki, bardzo mnie pocieszyłeś - rzucił Stot- tlemeyer. -Mówiłem o sobie - dodał Monk. - Widzę zbyt wiele. Ty możesz wyjść na ulicę i cieszyć się dniem. Ja zauważam wszystko, co do siebie nie pasuje, i nie mogę wobec tego przejść obojętnie. -Dzięki temu jesteś diabelsko dobrym detek- tywem, Monk. -Ale nie potrafię się cieszyć dniem. Do gabinetu wszedł Disher, niosąc kartonowe pudełko wypełnione foliowymi woreczkami z rze- czami, które Kent Milner miał przy sobie w chwili, kiedy stracił życie. Stottlemeyer przerzucił parę woreczków i wycią- gnął jeden, w którym znajdował się bloczek z man- datami wypisanymi przez Milnera. Otworzył wore- czek, wyjął bloczek i zaczął wertować kartki. Nie zajęło mu wiele czasu, by znalezć interesujący nas mandat. - Jest - powiedział Stottlemeyer. - Nawet nie skończył go wypisywać, nie zgłosił go również po powrocie z patrolu. Ale są tu wszystkie informa cje. Dzień i godzina zatrzymania za wykroczenie drogowe. Marka, model i opis samochodu, numer rejestracyjny, a nawet nazwisko Charliego Herrina i adres. 286 Stottlemeyer wręczył bloczek Monkowi, który spojrzał na mandat. -Jednak wciąż nie mamy nic, co z morderstwem Milnera łączyłoby Bertruma Grubera - powiedział Disher. - To wszystko dowodzi tylko tego, że Milner zetknął się z Biesem butów". -Kto to jest Bies butów"? - zapytał zdziwiony Stottlemeyer. -Charles Herrin. -To Dusiciel Golden Gate" - stwierdził Stot- tlemeyer. - Nie żaden Bies". -Dla mnie Bies butów", kapitanie. Jestem prze- konany, że tak właśnie zostanie zapamiętany w kryminalnych annałach. -W jakich kryminalnych annałach? - zdziwił się znowu Stottlemeyer. -Tych, które wszyscy czytają - odparł Disher. -Podaj jakiś tytuł - powiedział Stottlemeyer. -Ee... - zastanawiał się Disher. - Na przykład Annał kryminalny". -Nigdy czegoś takiego nie miałem w rękach -powiedział Stottlemeyer. -Och, leży we wszystkich kioskach. Po prostu trzeba go dobrze, naprawdę dobrze poszukać, najlepiej gdzieś za Zwierzakami" albo Młodym filatelistą". -Jasne, spróbuję go poszukać - powiedział Stot- tlemeyer i odwrócił się do Monka. - Randy w jednym ma rację. Brakuje ostatniego ogniwa. Nie potrafisz udowodnić, że Milner wyposażył Grubera w informacje o Herrinie, a bez tego nie ma motywu zabójstwa. -Wręcz przeciwnie. - Monk podniósł bloczek z mandatami. - Dowód znajduje się tutaj. 287 Zadzwoniłam do Bertruma Grubera i powiedzia- łam, że Monk chciałby zadać mu jeszcze parę pytań, by móc zamknąć śledztwo. Gruber wykręcał się, jak mógł, dopóki mu nie przypomniałam, że jednym z warunków otrzymania nagrody był wymóg pełnej współpracy z organami ścigania i jeśli tego nie zrobi, to grozi mu nakaz natychmiastowego zwrotu wszyst- kich pieniędzy, jakie otrzymał od miasta. Kłamałam jak z nut, ale Gruber zaprosił nas do złożenia mu wizyty na przystani jachtowej w Marinie. Oglądał tam jacht sportowy, którego kupnem był zaintereso- wany. Na spotkanie zabraliśmy Stottlemeyera. Nie bywam za często w Marinie, a szkoda, bo to jeden z najbardziej malowniczych zakątków miasta. Domy, przypominające kolorami torty urodzinowe, ze sztukaterią jasną i delikatną niczym dekoracje z lukru, ciągną się tam wzdłuż bulwaru przy wiecznie zielonym parku Marina Green, który łagodnym łukiem okala port jachtowy i las białych masztów, chyboczących się na tle bajkowego mostu Golden Gate. Ludzie przez okrągły rok, niezależnie od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|