[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W głowie Sophie zabrzęczał dzwonek alarmowy. Czy nie obiecała sobie, że będzie trzymać się od Hattona z daleka? Gorączkowo zastanawiała się nad jakąś wymówką, lecz co to mogłoby być? Byli w gospodzie, nigdzie się nie wybierała, o czym wszyscy wiedzieli. 105 - Przecież nie powie mi pani, że woli jadać sama? nalegał Hatton. -Do pełni przyjemności towarzystwo jest niezbędne... oczywiście mam na myśli posiłek. Znów z niej żartował. Sophie ku swemu zmartwieniu uświadomiła sobie, że się czerwieni. - Czarujące! - zauważył z błyskiem w oku. - I nieczęste u żony i matki. Naturalnie, jeśli pani uważa, że w moim towarzystwie nie może pani sobie ufać, zrozumiem to. Dobrze się bawił, lecz Sophie postanowiła go zaskoczyć. Była gotowa na wszystko, byle zetrzeć ten denerwujący uśmieszek z jego ust. - To już pewnik między nami, że nie zna pan kobiecej natury. Otóż z przyjemnością zjem z panem kolację. Roześmiał się głośno. - Nie nabierze mnie pani! Z przyjemnością? Raczej nie, skoro to spojrzenie miało na celu obrócić mnie w kamień. Powiedzmy o siódmej, dobrze? Sophie wyminęła go z uniesioną wysoko głową. Po wejściu do pokoju zobaczyła, że Abby odwiesiła wszystkie ubrania, które zamierzała zwrócić, zostawiając na wierzchu tylko brązową suknię. - Nie włożę jej! - Powiedziała to ostrzej, niż zamierzała, toteż Abby spojrzała na nią ze zdziwieniem. - Dlaczego, proszę pani? Moim zdaniem jest najładniejsza ze wszystkich. - Masz rację - przyznała Sophie, zawstydzona swym wybuchem. - Chodzi o to, że jej nie zamawiałam. Rzeczy, które zostawiłam na łóżku, miały być zwrócone. Na pewno zaszła jakaś pomyłka. - Na pani miejscu zatrzymałabym wszystko! - Abby zrobiła szelmowską minę. - Och, proszę pani, chyba nie odeśle pani tej pelerynki podszytej futrem? Sama królowa by się jej nie powstydziła. 106 - Nie jestem królową, Abby. - Sophie kusiło, żeby włożyć ponurą czarną suknię, ale Hatton uznałby to za dziecinną złośliwość. Nie da mu tej satysfakcji. - Przynieś mi niebieską, zapinaną pod szyję. Abby całkiem się rozpogodziła. - Będzie pasowała do pani broszki. Wspaniała biżuteria, słowo daję! Mama mówi, że już najwyższy czas, żeby jakiś dżentelmen się o panią zatroszczył. Ta uwaga nie wpłynęła najlepiej na stan umysłu Sophie, która poczuła przemożną pokusę kolejnej ostrej odpowiedzi, ale ugryzła się w język. Podeszła do umywalni i nalała wody do miski. - Jeszcze gorąca? - spytała Abby z niepokojem. - Pan Hatton powiedział mi, żebym przyniosła ją o szóstej. - Doprawdy? - Sophie znów omal nie wyszła z siebie. Umyła się i włożyła suknię. Miała serdecznie dość arogancji Hattona. Zaraz mu powie, że nie będzie tolerować dalszego wtrącania się w jej życie. Potrzebował jej do realizacji swoich planów, więc posunął się do grozby, że wyrzuci ją z gospody. Zaczynała jednak dochodzić do wniosku, że to były tylko słowa i nigdy by tego nie zrobił. Mogła się mylić, ale chyba jednak nie. Podczas kolacji podda Hattona pewnej próbie. Podekscytowana tym wyzwaniem, poszła do saloniku, ciesząc się na myśl o czekającym ją starciu. Hatton stał przy kominku. Kiedy weszła do pokoju, odwrócił się, nienaganny jak zawsze w dobrze skrojonym surducie z połyskliwej wełny, śnieżnobiałej lnianej koszuli, opiętych spodniach i naciągniętych na nie lśniących wysokich butach z juchtowej skóry. Zbliżała się do niego z uśmiechem, który mógłby obłaskawić krokodyla. Zmrużył oczy. - Pięknie pani wygląda, pani Firle. Czy to jedna z sukien madame Arouet? 107 - Tak - odparła z uśmiechem przylepionym do ust. - Wyjątkowo twarzowa. Ta kobieta to geniusz. Zgodzi się pani ze mną? - Tak, ale niestety porządek w dostawach pozostawia wiele do życzenia. Zamówiłam najwyżej połowę z tego, co mi przysłała. - Naprawdę? Może to nie jest jakaś wielka sprawa. Przydadzą się pani te rzeczy? - Pewnie tak... gdyby było mnie na nie stać. Panie Hatton, proszę sobie ze mnie nie żartować. To pańska sprawka, prawda? - Może zasugerowałem kilka dodatkowych... - Nie miał pan do tego prawa. Nie przyjmę tych rzeczy, sir! - W porządku. Proszę w takim razie je odesłać - powiedział obojętnie. - Hm... co? - Sophie spodziewała się zażartej kłótni. - Z drugiej strony mogłaby pani zapłacić mi za nie, kiedy ta smutna sprawa dobiegnie końca - dodał gładko. - No... tak. Usunął jej grunt spod nóg. Była wściekła. Jak miała go pokonać? Do pokoju wkroczyła Abby z wyładowaną tacą, zasiedli więc do stołu. - Umieram z głodu! - Spojrzał na służącą. - Co pani matka proponuje nam dzisiejszego wieczoru? - Homara w sosie, sir. Dostarczono go z wybrzeża dziś rano. Pani Firle będzie smakował, to jedna z jej ulubionych potraw. - Twoja matka nas rozpieszcza, Abby. Jej kuchnia jest wyśmienita. A co potem? - Opiekany drób z grzybami, a na deser krem karmelowy. - Nie ma jabłecznika? 108 - Och... zjedliśmy go. Mężczyzni byli bardzo głodni, ale mama zrobi dla pana drugi, jeśli tak panu zależy. - Nie zawracaj jej głowy. Zadowolimy się bitą śmietaną, a potem poprosimy o półmisek serów. Mam nadzieję, że po tym wszystkim dożyję ranka. Kiedy Abby wybiegła z pokoju, Sophie spojrzała z wyrzutem na Hattona. - Nie powinien pan tak żartować. Abby zaraz powie Bess, że nie jest pan zadowolony. - Wątpię. Bess wie, że doceniam jej talent kulinarny. Widzi pani, wielce się natrudziłem, by przeciągnąć ją na swoją stronę. - Ciekawa jestem, dlaczego tak panu na tym zależało. - Opinia Bess bardzo się liczy wśród służby. Mam nadzieję, że Bess uzna mnie za odpowiedniego kandydata do pani ręki... - %7łąda pan od niej zbyt wiele, panie Hatton. Lekceważy pan konwenanse, więc zapomniał pan, że wdowa powinna być w żałobie przynajmniej przez rok, a żadna dama w takiej sytuacji nawet by nie pomyślała o zachęcaniu innego mężczyzny... bez względu na to, jak byłby czarujący. - Obdarzyła go lodowatym uśmiechem. Hatton się roześmiał. - Komplementy, droga pani? Co za miła odmiana. Może to panią zmartwi, ale proszę zwrócić uwagę na pewien drobny fakt. Bess nie przepadała za pani zmarłym mężem i z pewnością się nie zdziwi, że tak szybko postanowiła pani poszukać szczęścia. - Czyżby plotkował pan za moimi plecami, na dodatek ze służbą?! - Boże uchowaj! Wiem to od Reubena. Bess oczywiście pilnuje się przy Kicie, ale kiedy nie ma go w pobliżu, szczerze wyraża swe opinie. Jej zdaniem została pani oszukana przez mężczyznę, który nie był pani wart. 109 - Zachowanie Richarda nie powinno pana interesować - odparła Sophie sztywno. - Muszę wiedzieć, co i jak, to moja praca. Służba bardzo panią lubi i była wzburzona faktem, że mąż ukrywał przed panią to, co tu się działo. - Dlaczego więc nic mi nie mówili? - Uwierzyłaby im pani? Wiedzieli, jak bardzo jest pani lojalna wobec męża, poza tym znana jest wszystkim pani awersja do plotek. Sophie milczała. - Czy to jednak była lojalność? - ciągnął nieubłaganie. -Zdumiewa mnie, że nie kwestionowała pani częstych wyjazdów męża albo jego tolerancji dla gości, którzy podobno byli zbyt niebezpieczni, by się pani z nimi widywała. - Nie mówił, że są niebezpieczni, tylko nieokrzesani i hałaśliwi. - Nie odpowiedziała pani na moje pytanie. Może nie zależało pani na poznaniu prawdy? - Och! Nie pozwolę panu oczerniać jego imienia. Przecież był pańskim człowiekiem. Myślałam, że jest pan z niego dumny. Zginął w słusznej sprawie. - Pani lojalność wobec mężczyzny, którego pani nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|