[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ahri natychmiast zerwał się na równe nogi, złapał szatę i się ubrał. Nim minęło kilka sekund, Vestara także była gotowa i oboje dołączyli prędko do grupy. Lady Rhea stała na potężnym głazie, który wykorzystała jako podium. Na szczęście dla Ves i Ahriego nie byli jedynymi, których zaskoczył tak wczesny apel. Ze wszystkich stron wciąż jeszcze nadciągali członkowie ich zespołu, więc nikt nie zauważył ich spóznienia. Mimo to Mistrz Xal, stojący nieco z tyłu, zmierzył parę wnikliwym wzrokiem. Uśmiechnął się przy tym znacząco, chcąc im dać do zrozumienia, że wie, co ich łączy. Zadowolona, że zdoła utrzymać Xala w tym przekonaniu i zapewnić Ahriemu tydzień bez batów, Vestara specjalnie przywołała na twarz rumieniec i spuściła oczy. U stóp głazu stała Abeloth, patrząc na napływających zewsząd Sithów z góry, jakby to ona nimi dowodziła. Wyglądała pięknie w swej przypominającej ludzką postaci, jednak dziś - dla odmiany - jej włosy były ciemne i długie (inaczej niż kiedy Ves i Ahri znalezli ją w jej jaskini. Wtedy były koloru miodu i sięgały do ramion). Nos także miała nieco dłuższy i węższy niż zwykle, oczy - bardziej srebrne niż szare, odrobinę skośne. Cóż, Vestara przestała się już dziwić tym ciągłym metamorfozom. Wyglądało na to, że twarz Abeloth nieustannie się zmienia, przyjmując cechy osób, z którymi mieszkanka tej dziwnej planety przestaje. W jakiś dziwny sposób czyniło ją to jeszcze bardziej uroczą, całkiem jakby przydawało blasku jej urodzie. Vestara była tak oczarowana jej nowym wyglądem, że nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy Lady Rhea zaczęła przemawiać. Dopiero kiedy Ahri dał jej kuksańca, ocknęła się i zaczęła słuchać. - Czemu jest taka wzburzona? - szepnął jej do ucha. - Przecież robimy, co w naszej mocy... Vestara machnęła ręką, żeby ukryć zmieszanie. - Ciii! Ahri zmarszczył czoło. Zauważył, że dopiero teraz oderwała wzrok od Abeloth i przewrócił oczami. - Skup się! - syknął. - Bo nie będziesz wiedziała, o co chodzi! Teoretycznie niemożność zlokalizowania Statku była jej winą, więc Vestara była przygotowana na zarzuty. Skinęła głową i skupiła się na Rhei, która mówiła: - ...spełzły na niczym. - Chociaż nie patrzyła na swoją uczennicę, jej wzrok prześliznął się i po niej. - Spakujcie swoje rzeczy. Czekam na was przy promie. Macie dwie godziny. Informacja zaskoczyła Ves. To ona została wyznaczona do wyśledzenia Statku - i jeśli mieli powrócić na Kesh bez niego, niepowodzenie misji będzie winą tak samo jej jak Lady Rhei. Protest nadszedł jednak z najmniej spodziewanej strony: - Bez Statku? - spytała Abeloth. Rhea spojrzała w jej stronę. - Pogromcy kończą się zapasy paliwa i zaopatrzenia - powiedziała. Vestara nie mogła nie zauważyć, że znacznie łagodniej niż gdyby zwracała się w tej sytuacji do kogoś innego. - Jeśli zostaniemy tu choć odrobinę dłużej, możliwe, że już nigdy się stąd nie wydostaniemy... Stwierdzenie Rhei nie uspokoiło Abeloth. Wręcz przeciwnie. - Ale chyba nie zamierzacie stąd odlecieć bez Statku? - zaniepokoiła się i zwróciła w stronę reszty oddziału, całkiem jakby garstka Mieczy mogła się sprzeciwić rozkazowi Lady Sithów. - Lord Vol będzie rozczarowany... Olaris Rhea wydawała się zaskoczona jej reakcją tak samo jak Vestara. Przez chwilę sprawiała wrażenie zakłopotanej, ale wkrótce rysy jej stwardniały, jakby podjęła decyzję. - Abeloth, czy nie mówiłaś przypadkiem, że tkwisz tu sama jak palec od trzydziestu lat? Kobieta pokiwała głową. - Dokładnie. - W takim razie na twoim miejscu nie mogłabym się doczekać powrotu do cywilizacji. - Czytasz w moich myślach. - Abeloth rozejrzała się po, członkach grupy zadaniowej. - Jednak zależy mi przede wszystkim na waszym dobru. Krąg Lordów nie wybaczy wam porażki. - Nie martw się. Wszystko im wyjaśnię. - Lady Rhea rzuciła? Abeloth chmurne, podejrzliwe spojrzenie. - Nie zmieniłaś chyba zdania? Wciąż chcesz wrócić z nami na Kesh, prawda? - Oczywiście - zapewniła ją pustelni czka i rysy Rhei nieco złagodniały. - Niczego nie pragnę bardziej niż opuścić to miejsce - tak samo jak wy. - Miło mi to słyszeć - skwitowała Lady Sithów i uśmiechnęła się nieco drapieżnie. Vestara była pewna, że wie, o czym myśli jej mentorka: że Abeloth zapłaci im za utratę Statku. Chociaż jedyna - zdawałoby się - mieszkanka tej dziwnej planety fascynowała ich i intrygowała, zdawali sobie też sprawę, że nie jest zwykłą kobietą - o ile w ogóle człowiekiem. Czasem Vestarze wydawało się, że mają do czynienia z rozedrganą chmurą energii Mocy, która przybrała ludzką formę, bo umysły śmiertelników nie ogarnęłyby jej prawdziwej natury. Innym razem Abeloth wyglądała dokładnie na tego, za kogo się podawała - samotnego rozbitka, desperacko spragnionego towarzystwa, kobietę przywiedzioną przez długie wyizolowanie na skraj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|