Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolejnych wstrząsów, a potem wszyscy wsiedli do samochodu Matta i
pojechali do parku, gdzie karmili kaczki czerstwym chlebem i resztÄ…
cynamonowych bułeczek. Na placu zabaw skorzystali ze wszystkich
możliwych atrakcji, a potem spacerowali po przylegającym do parku
arboretum.
Do domu wrócili okrężną drogą; Sara pokazywała Mattowi i Emily
piękne krajobrazy Suffolk.
- Chyba najwyższy czas popracować trochę w ogrodzie
- uznał Matt. - Mieszkam u ciebie już od trzech tygodni, a nie
zagrabiłem nawet jednego listka. A obiecałem ci pomóc.
- Naprawdę już minęły trzy tygodnie? - spytała ze zdziwieniem.
- No pewnie.
Sara przyzwyczaiła się jednak do Matta i Emily tak bardzo, jakby
mieszkali u niej od zawsze. Niestety, zbliżał się luty, a pod koniec marca
Matt i Emily zamierzali wracać do Kanady.
72
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Poniedziałek Sara również spędziła w ogrodzie, kończąc porządki
rozpoczęte przez Matta poprzedniego dnia. Był to dość mały ogród, nie
wymagający wielkiego wkładu pracy. W Gloucestershire ogrodem zajmował
się Rob, a Sara nigdy się tym nie interesowała. Teraz jednak krzątała się tu
chętnie.
Po południu odebrała Emily, Gusa i Evie ze szkoły, po czym
przywiozła ich na herbatę. Kiedy Ginny przyjechała o szóstej po dzieci, Sara
poczęstowała ją filiżanką herbaty.
- No i jak ci się układa z Mattem? - spytała Ginny.
- W porzÄ…dku. To bardzo pomocny lokator.
- Nie pytałam, czy zmywa - prychnęła Ginny.
- Wiem. Ale wolę udawać, że nie rozumiem - odparła Sara z
uśmiechem.
- Miły z niego facet.
- Wiem.
- I w dodatku jest samotny, a Em przydałaby się mama - ciągnęła
Ginny.
Sara wstała i podeszła do zlewu, żeby umyć filiżankę.
- Chyba nie powinnaś mieszać w to Em. Jeśli między mną i Mattem do
czegoś dojdzie, to powinno tak się stać wyłącznie ze względu na nas. Nie
chcę z tym łączyć Emily.
- Cieszę się, że mamy tę samą opinię w tej sprawie - odezwał się nagle
znajomy głos.
73
RS
Odwróciła się. W progu stał Matt i uważnie się jej przyglądał.
- Cześć - mruknęła Sara nieswoim głosem.
- Pójdę już. - Ginny zerwała się na równe nogi i szybko wyminęła
Matta w drzwiach. - Dzieci, czas do domu. Tatuś zaraz wróci.
- Musimy? Bawimy siÄ™ z Emily.
- Chodzcie, chodzcie - ponagliła Ginny. Matt zamknął za sobą drzwi.
- O co tu chodzi? - spytał.
- Po prostu Ginny bawi się w swatkę - odparła Sara, wzruszając
ramionami. - Zawsze to robi. Sądzi, że potrzebuję mężczyzny.
- A ty co sÄ…dzisz?
Chciała mu powiedzieć, że w grę wchodzi wyłącznie jeden mężczyzna
na świecie, ale tego zrobić nie mogła.
- Udało mi się obejść bez mężczyzny całe pięć lat - odparła
wymijajÄ…co.
- Dobrze ci z tym? - spytał.
- Co za różnica?
- Saro, kiedy przyjdzie tatuś? O, jesteś, cześć! - krzyknęła radośnie
Emily, wpadajÄ…c do kuchni.
Matt przytulił dziewczynkę.
- Witaj, pysiu. Jaki miałaś dzień?
- Zwietny. A ty?
- Nie najgorszy. Jadłaś już coś? Em skinęła głową.
- Z Gusem i Evie. Dostaliśmy paluszki rybne, fasolkę i chipsy.
- Fuj!
- Było pyszne. Powinieneś spróbować - zachęcała dziewczynka.
74
RS
- Nie, dziękuję. Wolę bardziej wyrafinowane dania. Sara odetchnęła z
ulgą. Czyżby Matt wyczerpał temat?
Zapewne nie na długo. Zajęła się przygotowywaniem posiłku -
oczyszczaniem ziemniaków, fasolki i patroszeniem pstrąga, którego kupiła
w sklepie rybnym w czasie przerwy na lunch.
- Wspaniale to wygląda - zauważył Matt.
- Lubisz pstrÄ…gi?
- Uwielbiam ryby, pod warunkiem, że nie mają paluszków. Czyżbym
był zaproszony na kolację?
- To zależy od tego, ile głupich pytań masz jeszcze zamiar zadać.
- Będę grzeczny - obiecał.
- W takim razie czuj się zaproszony. Ale najpierw musisz się przebrać.
Pachniesz środkiem odkażającym. - Sara skrzywiła wymownie nos.
- To znany afrodyzjak - odparł z uśmiechem.
- Chyba jednak nie.
Uśmiechnął się i wyszedł, Sara tymczasem nastawiła grill, zapaliła gaz
pod garnkiem z fasolką, sprawdziła, jak się mają kartofle w mundurkach, i
pobiegła na górę, żeby się przebrać. Nie było to jednak fortunne posunięcie -
Matt wychodził właśnie w samych spodenkach z łazienki, w której brał
prysznic. Sara poczuła przyspieszone bicie serca.
- Przyszłaś mnie popędzić? - spytał, zupełnie nieświadomy jej uczuć.
Pokręciła głową.
- Kolacja za dziesięć minut - oznajmiła, po czym wbiegła szybko do
pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Niech diabli wezmą tego mężczyznę. Jest stanowczo zbyt seksowny.
Mimo problemów z koncentracją zmieniła szybko ubranie, zeszła na dół i
75
RS
zdążyła w samą porę, by uratować pstrąga, który za chwilę zacząłby się
palić.
Dwa dni spędzone na odpoczynku w ogrodzie bardzo się jej przydały,
gdyż od poniedziałku rozpętało się piekło.
Pogoda była znów fatalna - mróz i śnieg - co zaowocowało napływem
pacjentów ze złamaniami. W pewnym momencie na operację biodra czekało
trzydziestu sześciu pacjentów, a wszystkie inne zabiegi nie wymagające
natychmiastowej interwencji zostały odwołane. Zespoły ortopedyczne
pracowały bez wytchnienia, a Ryan pomagał im przez cały czwartek, by
skrócić czas oczekiwania na przyjęcie.
Napływ pacjentów na urazówkę nie zmniejszył się jednak wyłącznie z
powodu przejścia Ryana na ortopedię. W końcu całkowicie zdesperowani
koledzy z macierzystego oddziału poprosili go, by wrócił, gdyż nadjechały
właśnie karetki z kilkunastoma ofiarami wypadku.
Sara i Matt jak zwykle pracowali razem, a Jo Bailey zajmowała się
chorymi z poczekalni. Radziła sobie nieco lepiej, lecz w dalszym ciągu
załamywała się psychicznie przy trudniejszych przypadkach. Nadal też nie
tolerowała okrutnych, jak jej się wydawało, żartów Marta.
Teraz Sara i Matt zajęli się pacjentami z wypadku. Przez większość
czasu milczeli, od czasu do czasu wymieniali jedynie informacje na temat
ciśnienia lub rytmu zatokowego. Następnie czynili wszystko, by ratować
życie pacjenta, a gdy jego stan był już stabilny, zajmowali się lżejszymi
obrażeniami. Tym razem poddali się dopiero przy trzecim zatrzymaniu
krążenia. Być może jednak kontynuowaliby reanimację, gdyby nie to, że
musieli pomóc innemu choremu w bardzo ciężkim stanie.
76
RS
- Czasem trzeba wybierać - powiedział ponuro Matt. - Tego człowieka
i tak nie uda się uratować, a kobieta ma szansę. Musimy robić, co się da, ale
nie jesteśmy bogami.
Sara westchnęła i zdjęła fartuch oraz rękawiczki. Umyła się i
przebrała, po czym znów przystąpili do pracy.
Tom Hallam, sanitariusz pogryziony kiedyś przez psa, wniósł kobietę
na salę i zrelacjonował pokrótce dotychczasowe działania.
- Była jednym z kierowców. Odniosła ciężkie obrażenia w wyniku
uderzenia o kierownicę oraz rany i złamania nóg. Kiedy przybyliśmy na
miejsce, jeszcze przez chwilę była przytomna, ale to trwało dość krótko. Ma
połamane zęby; odessaliśmy popękane kawałki. Stwierdzono częstoskurcz
komorowy i wstrząs. Była uwięziona w aucie ponad pół godziny. Podaliśmy
dwie jednostki poligaliny.
- Dzięki. Trzeba ją zaintubować. Uwaga na kręgosłup. Przywiezcie tu [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript