Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moją stronę. Jego oczy były jamami, w których płonął ogień i wyraznie
dostrzegłem gorejącą w nich nienawiść. Maszyna pomrukiwała
nieprzerwanie.
 Sądzisz, że te płastugowate stwory zabiły moich służących? Głupcze,
one są niegrozne! Ale służący zniknęli, nieprawdaż? Próbowałeś mnie
powstrzymać; zniechęcałeś mnie, kiedy najbardziej potrzebowałem
zachęty i wsparcia; obawiałeś się kosmicznej prawdy, ty przeklęty
tchórzu, ale teraz cię mam. Co załatwiło służących? Co sprawiło, że
tak głośno wrzeszczeli?... Nie wiesz co? Niebawem się dowiesz. Patrz
na mnie, słuchaj, co do ciebie mówię... Czy naprawdę uważasz, że
istnieje coś takiego jak czas i wielkość? Uważasz, że istnieje coś,
co nazywamy formą czy materią? Powiem ci coś - sięgnąłem samych
głębin i to tak dalece, że twój mały móżdżek nie byłby w stanie sobie
tego wyobrazić. Dotarłem postrzeganiem poza granice nieskończoności i
przyciągnąłem demony z gwiazd... okiełznałem cienie przenikające ze
świata do świata, by siać śmierć i szaleństwo... Przestrzeń należy do
mnie, słyszysz? Teraz ścigają mnie istoty... istoty, które pożerają i
niszczą, ale ja wiem jak ich unikać. Potrafię się im wymykać. To
ciebie dostaną... tak jak wcześniej dostały służących... Drżysz, mój
panie? Mówiłem ci, że nie wolno ci nawet drgnąć... to
niebezpieczne... i tak przeżyłeś do tej pory tylko dlatego, że
powiedziałem ci, abyś się nie ruszał... ocaliłem cię, abyś mógł
więcej zobaczyć i wysłuchać mnie. Gdybyś się poruszył dopadłyby cię
już dawno temu. Nie martw się, NIE ZRANI CI. Służących też nie
zraniły - te nieszczęsne istoty wrzeszczały tak głośno na ich WIDOK.
Moje zwierzątka nie są urodziwe, gdyż pochodzą z miejsc, w których
standardy estetyczne są - rzec by można - BARDZO ODMIENNE. Mogę cię
zapewnić, że dezintegracja jest dość bolesna, ale chcę, abyś je
zobaczył. Zaciekawiłem cię? No cóż, wiedziałem, że nie masz w sobie
żyłki naukowca. Dygoczesz, co? Dygoczesz z niepokoju, by zobaczyć
jedyne w swoim rodzaju istoty, jakie udało mi się odkryć. Czemu zatem
się nie poruszysz? Jesteś zmęczony? Cóż, nie martw się, przyjacielu.
Bo one już nadchodzą... Spójrz, spójrz, a niech cię diabli,
popatrz... są tuż za tobą, za twoim lewym ramieniem...
To już prawie wszystko - reszta opowieści jest krótka i być może
znacie ją z artykułów w gazetach. Policja usłyszała strzał dochodzący
z domu Tillinghasta i znalazła nas tam - Tillinghast nie żył, ja zaś
byłem nieprzytomny. Ponieważ trzymałem w ręku rewolwer, zostałem
aresztowany, ale w ciągu trzech godzin znalazłem się na wolności -
stwierdzono bowiem, iż przyczyną śmierci Tillinghasta był atak
apopleksji, zaś moja kula trafiła w potworną maszynę, która leżała
obecnie, roztrzaskana w drobny mak, na podłodze laboratorium. Nie
opowiedziałem zbyt wiele o tym, co widziałem, gdyż obawiałem się
sceptycznego przyjęcia moich słów przez koronera - niemniej jednak z
tego co opowiedziałem, doktor wywnioskował, że bez wątpienia musiałem
zostać zahipnotyzowany przez mściwego i opętanego żądzą mordu
szaleńca. Chciałbym móc uwierzyć doktorowi. Moim starganym nerwom z
pewnością wyszłoby na zdrowie, gdybym zdołał zapomnieć o tym, co
widziałem i gdybym zmienił zdanie na temat powietrza i nieba, tego co
mnie otacza i co widzę wysoko w górze nad moją głową, nigdy nie mam
wrażenia, że jestem sam i nigdy nie czuję się spokojny. Bywa też, że
kiedy jestem bardzo zmęczony, ogarnia mnie ni stąd, ni zowąd upiorne,
przyprawiające o lodowate ciarki odczucie, że jestem śledzony. Mam
wrażenie, jakby coś nieodparcie podążało moim tropem. Dlaczego nie
potrafię uwierzyć w słowa lekarza? Powodem tego jest jeden, prosty
fakt: policja nigdy nie odnalazła ciał służących, których jakoby
zamordować miał szalony Crawford Tillinghast. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript