[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tylko kto wie, czy wówczas zdołałaby przetrwać z dziewczynkami niechybny głód i choroby. Miała do wyboru, ślub z Kristianem lub ubóstwo. Poza tym wszyscy sądzili, że Jenś nie żyje, że utonął podczas sztormu. Nie powinno się mówić zle o zmarłych, mimo to Elizabeth pomstowała w duchu na kobietę z Wyspy Topielca, obarczając ją odpowiedzialnością za wszystkie nieszczęścia. Gdyby Lawina powiedziała prawdę jej i Jensowi! Ale wewnętrzny głos podpowiadał jej, że nic by to nie pomogło. 47 No to przynajmniej Kristian nie powinien zataić, że Jens żyje, buntowała się dalej. To też na nic by się zdało, stwierdziła, wzdychając w duchu. Przecież byłam już wtedy jego żoną. Los sobie z nas zakpił i tak zagmatwał nitki, że wszystkich nas usidlił. Jensa, Linę, Kristiana i mnie. Nikt nie może się uwolnić. Elizabeth zamyśliła się i straciła poczucie czasu. Psalmy i modlitwy uszły jej uwagi, choć wstawała i siadała razem ze wszystkimi wiernymi. Ocknęła się dopiero, gdy Jens i Lina stanęli przed pastorem. Niczym rażona gromem, uchwyciła się kurczowo ławki, oddychając z trudem. Słuchała pastora, którego każde słowo zadawało jej ból. - Jensie Rask, pytam cię, czy chcesz pojąć za żonę stojącą u twego boku Linę córkę Monsa? Kiedy Jens potwierdził, poczuła się tak, jakby otrzymała cios w brzuch, i na moment musiała zamknąć oczy. Jensowe tak" dudniło jej w głowie niczym echo z przeszłości, kiedy to jej przyrzekał miłość po grób. - Wychodzimy - usłyszała głos Ane. Córka ciągnęła ją za rękaw. Elizabeth drgnęła i zauważyła, że wszyscy już niemal podnieśli się z miejsc i tylko ona z dziewczynkami nadal siedzi. - Zamyśliłam się - odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Po wyjściu z kościoła podobnie jak inni musiała podejść i złożyć gratulacje młodej parze. Uśmiechnęła się do Liny i uścisnąwszy jej dłoń, wypowiedziała słowa życzeń. Trudniej było z Jensem, zwłaszcza, że przytrzymując odrobinę za długo jej dłoń, wpatrywał się w nią intensywnie. Musiała się niemal wyrwać, by ustąpić miejsca następnym. Zauważyła wielu znajomych. Z Heimly przybyli wszyscy. Elizabeth pokiwała do nich nad głowami tłoczących się na dziedzińcu gości, którzy tupali nogami, by nie 51 zmarznąć. Wielu pośpieszyło w stronę sań, by uchronić się przed chłodem, a może po prostu nie mogli się doczekać smacznego jadła, które czekało w Dalsrud. Do Elizabeth podeszła Gebora i zawołała z ożywieniem: - Na miły Bóg, ile ludzi było w kościele! Nikogo wprawdzie nie znam, ale... - uśmiechnęła się. - ...Z ciekawością obejrzałam sobie stroje, zwłaszcza tych bogatych. Uśmiałam się w duchu, bo niektórzy strasznie wysztafi-rowani. O, popatrz na tę grubą tam z boku - rzekła. - Ciii... to żona lensmana - szepnęła Elizabeth, ale nie mogła powstrzymać się od śmiechu. - Tak czy inaczej jest tłusta i wyfiokowana - zachichotała Gebora, po czym odeszła w stronę pary nowożeńców. Elizabeth odprowadziła ją wzrokiem, a potem przeniosła spojrzenie na Jensa, który uśmiechał się do Liny, przyjmował gratulacje i kiwał do znajomych. Podszedł do niej Kristian i zapytał cicho: - Coś cię dręczy? Nie wyglądasz na zadowoloną. - Też mi pytanie! - odparła, siląc się na wesołość. Kristian jednak się nie roześmiał, czuła na sobie jego uważne spojrzenie. Podniosła wzrok i zmusiła się do uśmiechu, mówiąc: - Dobrze będzie wrócić do domu, bo już tu zmarzłam. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Wciąż uśmiechając się sztucznie, odparła: - Oczywiście, że nic mnie nie dręczy. Nie odezwał się więcej, ale Elizabeth wiedziała, że jej nie uwierzył. Za dobrze ją zna. Coś jej mówiło, że mąż tak łatwo się nie podda. Zresztą wcale jej to nie dziwiło. Dwie dziewczynki ze Słonecznego Wzgórza stały w drzwiach i, dygając, odbierały od gości wierzchnie ubrania. Elizabeth zauważyła, że są czyste i zadbane. 49 Najwyrazniej podczas krótkiego pobytu w Dalsrud nabrały nowych nawyków, co ją bardzo cieszyło. To Kristian podsunął jej myśl, by nająć do pomocy obie siostry, sama miała jednak pewne wątpliwości, w związku z tym, że dopiero co umarł im ojciec. Powinna jednak była wiedzieć, że biedaków nie stać na to, by pogardzić pożywieniem i zapłatą. Dziewczynki chętnie się stawiły. Do przygotowania jedzenia najęła inne służące, które dobrze się na tym znały, i wraz z Helenę potrafiły zadbać, by na weselu nie zabrakło gościom jadła ani trunków. W korytarzu wisiały grube niedzwiedzie futra, czarne chusty, samodziałowe kurtki, a obok miękkich skórzanych rękawiczek leżały szare wełniane. Elizabeth w pełni zdała sobie sprawę, że nie jest to zwyczajne wesele. Jens wywodzi się z zamożnej rodziny, która utrzymuje stosunki towarzyskie zarówno z lensmanem, jak i z pastorem, Lina zaś jest ubogą służącą. To, że Jens wcześniej był mężem Elizabeth, tylko przydawało niezwykłości tej uroczystości. Może postąpiłam niestosownie, urządzając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|