[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elizabeth przytakiwała, zawstydzona. Jens powiedział to samo, ale wtedy ona nie chciała go słuchać. Teraz, kiedy naprawdę zrozumiała, co to znaczy sama musiała przyznać, że z ulgą myśli o tym, iż pogrzeb ma już za sobą. I wiedziała też, co powinna powiedzieć. Chciała porozmawiać z Helene o tylu sprawach, ale czasy było mało, zresztą nie wszystko też jest przeznaczone dla uszu Jensa. Nie dlatego, by miała przed nim więcej tajemnic, ale dlatego, że Inn też mogliby ją usłyszeć. Babskie gadanie, mówi się często z pogardą. Jens też tak uważa. Widocznie jednak Jens ją rozumiał. - Jeśli miałabyś czas, to może mogłabyś pojechac teraz do nas zaproponował. Helene spoglądała to na jedno, to na drugie. Serce Elizabeth zaczęło szybciej bić. - Dziękuję za zaproszenie. Mam dzisiaj wolny dzień, to może& mówiła Helene z wahaniem. Elizabeth chwyciła obie jej ręce i mocno ściskała. - tata zaprosił gości. Na pewno bardzo się ucieszy, jak ty tez będziesz. A potem znajdziemy chwilę, żeby ci pokazać nasz dom mówiła z przejęciem. - Wasz dom? powtórzyła Helene nie dowierzając. - Tak, dostaliśmy też dom. Och, tyle chciałabym ci powiedzieć, sama nie wiem od czego zacząć! Zwróciła uwagę, że Jens szuka czegoś w kieszeniach. - Chyba zostawiłem psałterz w kościele. Muszę po niego lecieć. Dopiero kiedy odszedł, Elizabeth zrozumiała. Uśmiechnęła się: 43 - Używał psałterza jeszcze na cmentarzu. Z pewnością ma go w kieszeni, ale chciał, żebyśmy z Helene pobyły same. - Jens jest dla ciebie dobry rzekła Helene stanowczo i wsunęła Elizabeth rękę pod ramię i obie poszły w kierunku kościoła. - Tak, jest bardzo dobry odparła Elizabeth z naciskiem. Mój Boże, powinnam się wstydzić, mówiła dalej po chwili. Jestem na pogrzebie własnej mamy, a nagle odczuwam taką radość! Jeszcze mnie Bóg skarze. Helene przystanęła i przyglądała się przyjaciółce, dopóki tamta nie odwróciła wzroku. - Co to za głupie gadanie, Elizabeth? Cieszysz się, bo spotkałaś mnie, mam nadzieję że tak jest. A smuciłaś się bardzo długo. Naprawdę myślisz, że Bóg by cię pokarał, bo odczuwasz trochę radości? Elizabeth pożałowała swoich słów. Czuła, że policzki jej płoną i naciągnęła chusteczkę, mocniej na czołowo, przyglądając się czubkom swoich butów. Po chwili odzyskała trochę śmiałości. - Nie. Nie to miałam na myśli. Ale też nie wypada, żebym stała u i chichotała rzekła. Helene milczała, ale jej niebieskie oczy wpatrywały się uważnie w Elizabeth. W końcu ruszyły dalej. Elizabeth wciąż patrzyła sobie pod stopy, zagłębiona w myślach. - Kristian idzie powiedziała po chwili Helene. Muszę mu powiedzieć, że jadę do was. Elizabeth zesztywniała z przerażenia. Helene mówiła coś jeszcze, ale nie rozróżniała słów. Patrzyła tylko prosto na Kristiana, który zbliżał się do nich& do niej. Nie spuszczał z niej oczu; czarnych, przymrużonych, świadomych celu. Chciała zawołać, ale głos ją zawiódł. Krew pulsowała w uszach. Mdliło ją, miała wrażenie, że straci przytomność. - yle się czujesz? Nagle zrobiłaś się blada jak ściana. Elizabeth drżącą ręką otarła spoconą twarz. - Słabo mi wykrztusiła. Najlepiej poszukam Jensa. - Głupstwa wygadujesz! Helene była stanowcza, szła szybko. Trzymaj się mnie. Razem go znajdziemy. Nie możesz iść sama, bo jeszcze upadniesz i zrobisz sobie krzywdę. Tylko najpierw muszę zamienić parę słów z Krystianem. Zanim Elizabeth zdążyła zaprotestować, Kristian stał obok. Blady uśmiech odsłaniał krzywe przednie zęby. Brunatne oczy mieniły się. czy to ten sam mężczyzna, którego widziałam przed chwilą? pomyślała oszołomiona. Kristian ukłonił się na powitanie i wyciągnął rękę. - Dzień dobry i dziękuję za ostatnie spotkanie rzekł spokojnie. Ukradkiem, pospiesznie otarła dłoń w spódnicę, zanim ujęła jego wyciągniętą rękę. Kristian witał się dłużej niż to konieczne. W końcu Elizabeth dosłownie wyszarpnęła swoją rękę z jego uścisku. - Wybaczcie mi, ale nie czuję się całkiem dobrze, więc& - bąkała. Przerwał jej Kristian. - Usiądz tu na chwilę, to z pewnością poczujesz się lepiej. Widziałem cię na cmentarzu i chciałem z tobą porozmawiać mówił dalej. Ale gdzieś mi zniknęłaś. - Ja& ja cię nie zauważyłam mamrotała. Trzymał ją mocno w pasie, czuła jego oddech na policzku. - W twoim stanie nie powinnaś się denerwować powiedział. Było w jego głosie coś, czego nie zrozumiała. Albo może jej się przywidziało? Bliska rozpaczy wciąż czuła mdłości. Oddychała ciężko, starała się odzyskać kontrolę nad sobą. Słyszała, że Helene mówi Kristianowi, jak zamierza spędzić swój wolny dzień i kiedy wróci do domu. 44 Przez kilka minut wpatrywała się w ziemię, by nie patrzeć na nich rozmawiających ze sobą tak swobodnie. Kiedy znowu podniosła wzrok, Kristian ukłonił się na pożegnanie i odszedł. Wkrótce przyszedł Jens. Z daleka machał psałterzem, żeby pokazać, że go znalazł. Ale z pewnością miał go przez cały czas w kieszeni, myślała Elizabeth. Spojrzała jeszcze pospiesznie za odchodzącym Krystianem, który odwrócił się i przyglądał Jensowi. Kiedy Jens się zbliżył, Elizabeth uśmiechnęła się blado i wzięła go pod ramię. - Znalazłeś psałterz ucieszyła się. W takim razie możemy iść! Jakob tego nie ustawił ławki wzdłuż boków wozu. Sam wymyślił takie rozwiązanie, żeby więcej osób mogło siedzieć. Czekał teraz na nich z Ragną i Andresem. - Jesteście, Bogu dzięki powiedział Andres. - Spotkałam Helene, koleżankę z Dalsrud wyjaśniła Elizabeth. Pojedzie z nami. Bo ma wolny dzień. - No to witaj u nas rzekł Andres, wyciągając rękę do gościa. Elizabeth przedstawiła przyjaciółkę również pozostałym. Maria dygnęła i wyciągnęła rączkę na powitanie, gapiąc się przez cały czas na Helene. Siedzieli ciasno jeden przy drugim. Wszyscy milczeli, tylko Marii buzia się nie zamykała. Ale odpowiadały jej wyłącznie kiwnięcia lub potrząsanie głowami, więc i ona w końcu umilkła. Elizabeth próbowała jakoś uporządkować myśli na temat tego, co się działo przy kościele, ale bez skutku. Kiedy zbliżali się do rodzinnej wsi, przepełniła ją dziecinna radość i napięcie, cieszyła się, że będzie mogła wszystko Helene pokazać. Wszystko, o czym dawniej tylko jej opowiadała. Nagle pomyślała o Dorte. Nie miała okazji powiedzieć o niej przyjaciółce. O tym, że urodziła Daniela i że Jens nie jest ojcem dziecka, i że& rany boskie, ile to rzeczy trzeba będzie powiedzieć! %7łeby tylko Helene niebacznie nie zapytała o coś, o co pytać nie powinna. Elizabeth rozejrzała się wokół. Nie, nie ma możliwości powiedzieć jej nic na wozie. Musi więc mieć nadzieję, ze wszystko ułoży się jak najlepiej. Dwa małżeństwa ze Storvika szły za wozem piechotą. Jakob jechał bardzo wolno, więc wszyscy razem dotarli do Nymark. Wymieniono krótkie powitania, po czym żałobnicy weszli do kuchni. Dorte przyjmowała gości i sadzała ich przy stole. Ze względu na ciasnotę nie wszyscy mogli usiąść równocześnie, więc dzieci, które miały jeść pózniej, wysłano na dwór. Elizabeth skorzystała z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|