[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A propos Coote ów, sir Oswald gra caÅ‚kiem niezle, choć styl ma fatalny. Jest okropnie sztywny, ale trzeba przyznać, że skuteczny. InteresujÄ…ce, jak w golfie wychodzi prawdziwa natura czÅ‚owieka. Ten prostak ani razu nic daÅ‚ mi okazji na trzy metry od bazy! Wcale mi siÄ™ to nic podoba! Może po prostu lubi mieć pewność? Ale to wbrew wszelkim reguÅ‚om. Poza tym wcale nie zwraca uwagi na teoriÄ™. Z kolei ten jego sekretarz, Bateman, jest zupeÅ‚nie inny. Dla niego teoria to Å›wiÄ™tość. TrochÄ™ mi nie szÅ‚o, a on zasugerowaÅ‚, że przesadzam z prawÄ… rÄ™kÄ…. WyÅ‚uszczyÅ‚ mi swojÄ… receptÄ™ na skuteczność, mianowicie, że w golfie liczy siÄ™ lewa rÄ™ka. MówiÅ‚, że w tenisa gra lewÄ… rÄ™kÄ…, w golfa też, ale zwykÅ‚ymi kijami, bo wtedy ma przewagÄ™ nad każdym praworÄ™cznym graczem. I jak mu szÅ‚o? Nieszczególnie wyznaÅ‚ lord Caterham. Może miaÅ‚ zÅ‚y dzieÅ„& Tak czy owak jego teoria mnie przekonaÅ‚a, uważam, że jest w tym wiele racji. Ach! WidziaÅ‚aÅ› to, Bundle? Cóż za precyzja! Nawet nie musnęło tych piekielnych rododendronów! Co ja bym daÅ‚ za to, żeby za każdym razem& O co chodzi, Tredwell? Tredwell zwróciÅ‚ siÄ™ do Bundle. Telefon, proszÄ™ pani. Dzwoni pan Thesiger. Bundle pobiegÅ‚a czym prÄ™dzej w stronÄ™ domu, krzyczÄ…c na caÅ‚e gardÅ‚o Loraine! Loraine! . Obie jednoczeÅ›nie dopadÅ‚y telefonu. Bundle chwyciÅ‚a za sÅ‚uchawkÄ™. Jimmy? Cześć. Jak siÄ™ masz? Dobrze, choć trochÄ™ tu nudno. A Loraine? W porzÄ…dku. Dać ci jÄ…? Za chwilÄ™. Mam parÄ™ spraw do ciebie. ZacznÄ™ od tego, że wybieram siÄ™ na weekend do Coote ów. SÅ‚uchaj, Bundle, może ty wiesz, skÄ…d wytrzasnąć komplet wytrychów? Zielonego pojÄ™cia nie mam. Ale sÄ…dziÅ‚am, że jedziesz tam z oficjalnÄ… wizytÄ…. Owszem. PomyÅ›laÅ‚em jednak, że komplet wytrychów zawsze siÄ™ może przydać, nie? Jak sÄ…dzisz, może w sklepie żelaznym? Raczej spróbuj zagadnąć jakiegoÅ› miÅ‚ego wÅ‚amywaczy. Niestety nie znam nikogo takiego. MyÅ›laÅ‚em, że twój wspaniaÅ‚y umysÅ‚ poradzi sobie z tym problemem, ale skoro tak, to bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ zasiÄ™gnąć rady Stevensa. Boże, co ten chÅ‚opak sobie o ranie pomyÅ›li: najpierw pistolet, teraz wytrychy& Jimmy? No? BÄ…dz ostrożny, dobrze? Jak sir Oswald zÅ‚apie ciÄ™ gmerajÄ…cego w sejfie, na pewno nie bÄ™dzie zbyt uprzejmy. Nie uÅ›miecha mi siÄ™ spÄ™dzić reszty życia w ciupie. Spokojna gÅ‚owa, bÄ™dÄ™ uważaÅ‚. Martwi mnie tylko Pongo. WszÄ™dzie go peÅ‚no i w dodatku potrafi chodzić cicho jak kot. Zawsze jest tam, gdzie nie powinien być. Ale dzielny skaut nie poddaje siÄ™ bez walki. ByÅ‚abym spokojniejsza, gdybym mogÅ‚a mieć ciÄ™ na oku. To miÅ‚e. Nawet mam pewien pomysÅ‚. Jaki? Wyobraz sobie, że jedziesz z Loraine na przejażdżkÄ™ i nagle psuje siÄ™ wam samochód. Najlepiej w pobliżu Letherbury jutro rano. To chyba niedaleko od Chimneys ? CzterdzieÅ›ci mil. Nie ma sprawy. WiedziaÅ‚em, że można na ciebie liczyć. A wiÄ™c, powiedzmy, miÄ™dzy dwunastÄ…, a wpół do pierwszej. %7Å‚eby siÄ™ zaÅ‚apać na obiad? WÅ‚aÅ›nie. Ach, sÅ‚uchaj. SpotkaÅ‚em wczoraj Socks i zgadnij, co mi powiedziaÅ‚a? Otóż Terence O Rourke też siÄ™ tam wybiera. MyÅ›lisz, że& Każdy jest podejrzany, sama tak stwierdziÅ‚aÅ›. To niegÅ‚upi chÅ‚opak i wcale bym siÄ™ nie zdziwiÅ‚, gdyby to on byÅ‚ szefem szajki. On i hrabina mogÄ… mieć z tym coÅ› wspólnego. SÅ‚yszaÅ‚em, że O Rourke byÅ‚ w zeszÅ‚ym roku na WÄ™grzech. Ale przecież on mógÅ‚ zwinąć plany w każdej chwili. NiezupeÅ‚nie. MusiaÅ‚by to zrobić tak, żeby nikt go nie podejrzewaÅ‚. Hop, na górÄ™ po bluszczu i do łóżeczka. Czysto i schludnie. Dobra, a teraz instrukcje. Pongo i O Rourke muszÄ… być zajÄ™ci wami aż do obiadu, jasne? Takie Å›liczne niewiasty, jak wy dwie, nie powinny mieć z tym żadnych problemów. Pochlebstwa? ZwykÅ‚e stwierdzenie faktów. W porzÄ…dku, masz to jak w banku. Chcesz pogadać z Loraine? Bundle oddaÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ Loraine i taktownie wyszÅ‚a z pokoju. ROZDZIAA DWUDZIESTY SIÓDMY NOCNA PRZYGODA W piÄ™kne jesienne popoÅ‚udnie Jimmy Thesiger przybyÅ‚ do Letherbury witany wylewnie przez lady Coote i omieciony niechÄ™tnym wzrokiem przez jej męża. Zwiadom, że gospodyni bacznie Å›ledzi jego poczynania, Jimmy przez caÅ‚y wieczór cierpiaÅ‚ katusze u boku Socks Daventry. Wkrótce przybyÅ‚ też O Rourke. ByÅ‚ w szampaÅ„skim nastroju i najwyrazniej Å›wietnie siÄ™ bawiÅ‚ opowiadajÄ…c Socks niestworzone historie o tym, co wydarzyÅ‚o siÄ™ w Abbey . Czterech zamaskowanych zÅ‚oczyÅ„ców z rewolwerami? NaprawdÄ™? dziwiÅ‚a siÄ™ Socks. Tak byÅ‚o. Trzech trzymaÅ‚o mnie z caÅ‚ych siÅ‚, a czwarty wlewaÅ‚ mi do gardÅ‚a jakieÅ› Å›wiÅ„stwo. MyÅ›laÅ‚em, że to trucizna i że już po mnie. A co takiego chcieli ukraść? Jak to co. Klejnoty koronne carów rosyjskich, które George Lomax miaÅ‚ oddać w depozyt do skarbca w Tower. Ależ z pana kÅ‚amczuch rzekÅ‚a Socks. Ja? KÅ‚amczuch? Te klejnoty przyleciaÅ‚y do Abbey aeroplanem, wiem, bo mój przyjaciel nim leciaÅ‚. To Å›wiÄ™ta prawda, a jak pani nie wierzy, proszÄ™ spytać pana Thesigera. ChciaÅ‚abym tylko wiedzieć pytaÅ‚a Socks czy to prawda, że pan Lomax zapomniaÅ‚ zaÅ‚ożyć swÄ… sztucznÄ… szczÄ™kÄ™. Tylko tyle chcÄ™ wiedzieć. Ja sama widziaÅ‚am dwa rewolwery wtrÄ…ciÅ‚a lady Coote. Co za okropność. Cud, że nie zabili tego biednego chÅ‚opca. Nie byÅ‚o mi pisane. Ja skoÅ„czÄ™ na stryczku wyjaÅ›niÅ‚ Jimmy. SÅ‚yszaÅ‚am, że byÅ‚a tam rosyjska księżniczka subtelnej urody mówiÅ‚a Socks. I że podobno uwiodÅ‚a Billa. Tak. I takie straszne rzeczy opowiadaÅ‚a o Budapeszcie rzekÅ‚a lady Coote. Nigdy nie zapomnÄ™ tych okropieÅ„stw. Oswaldzie, powinniÅ›my jakoÅ› pomóc tym dzieciom. Sir Oswald chrzÄ…knÄ…Å‚. PrzyniosÄ™ czek rzuciÅ‚ Bateman skwapliwie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|