[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie jakiÅ› samochód. Nie miaÅ‚am caÅ‚kowitej pewnoÅ›ci, bo już byÅ‚o ciemno, ale oÅ›wietlenie uliczne wystarczaÅ‚o, żebym widziaÅ‚a dość dobrze nawet kolor pojazdów. CaÅ‚y czas jechaÅ‚a za mnÄ… ta sama szara mazda miaTa. ZadzwoniÅ‚am do Tollivera. No cześć odezwaÅ‚ siÄ™ w sÅ‚uchawce. KtoÅ› za mnÄ… jedzie. Jedz prosto do motelu, bÄ™dÄ™ czekaÅ‚ na zewnÄ…trz. Tak też zrobiÅ‚am. Tolliver staÅ‚ na wolnym miejscu parkingowym pod naszym pokojem. WyskoczyÅ‚am z samochodu i popÄ™dziÅ‚am do Å›rodka, zostawiajÄ…c go na zewnÄ…trz. Po chwili Tolliver zawoÅ‚aÅ‚ mnie. Zerknęłam przez wizjer. Nie byÅ‚ sam. Chodz, wszystko w porzÄ…dku jego gÅ‚os nie brzmiaÅ‚ radoÅ›nie. OtworzyÅ‚am drzwi. Tolliver wszedÅ‚, a wraz z nim jego ojciec. Cholera. StojÄ…c u mego boku, Tolliver zwróciÅ‚ siÄ™ do ojca. Czego chcesz? Dlaczego jechaÅ‚eÅ› za Harper? ChciaÅ‚em z tobÄ… porozmawiać, synu. Matthew zerknÄ…Å‚ na mnie, starajÄ…c siÄ™ przybrać przepraszajÄ…cÄ… minÄ™. W cztery oczy. To sprawy rodzinne, Harper. ChciaÅ‚, żebym wyszÅ‚a z wÅ‚asnego pokoju? Wykluczone oÅ›wiadczyÅ‚ Tolliver, obejmujÄ…c mnie ramieniem. Ona jest mojÄ… rodzinÄ…. Oczy Matthew powÄ™drowaÅ‚y od Tollivera ku mnie i z powrotem. Rozumiem rzekÅ‚. SÅ‚uchaj, chciaÅ‚em ciÄ™ przeprosić. Wiem, że byÅ‚em zÅ‚ym ojcem. ZawiodÅ‚em ciÄ™, zawiodÅ‚em też dzieciaki Laurel. A co gorsza, zawiodÅ‚em też nasze wspólne dzieci. StaliÅ›my z Tolliverem w milczeniu. Nie musiaÅ‚am nawet spoglÄ…dać na brata, wiedziaÅ‚am, co teraz czuje. Matthew wcale nie musiaÅ‚ mówić, że nas zawiódÅ‚. WiedzieliÅ›my o tym aż nazbyt dobrze. Mimo to czekaÅ‚ na jakÄ…Å› reakcjÄ™ z naszej strony. %7Å‚adna, nowina rzuciÅ‚ Tolliver. ByliÅ›my z Laurel uzależnieni podjÄ…Å‚ Matthew. To nie usprawiedliwienie naszych zaniedbaÅ„, raczej& wyznanie. RobiliÅ›my straszne rzeczy. ProszÄ™ tylko o twoje wybaczenie. Ciekawe, czy to miaÅ‚ być krok w jakiejÅ› terapii, w której braÅ‚ udziaÅ‚ Matthew. JeÅ›li tak, zabraÅ‚ siÄ™ do tego fatalnie. Nachodzenie dzieci, Å›ledzenie mnie, żeby dotrzeć do Tollivera, kiepski sposób na okazanie skruchy. Tym razem ja przerwaÅ‚am zapadÅ‚e po tym oÅ›wiadczeniu milczenie. PamiÄ™tasz noc, gdy Mariella zachorowaÅ‚a, a my próbowaliÅ›my wydostać siÄ™ z przyczepy, żeby zabrać jÄ… do lekarza? StanÄ…Å‚eÅ› w drzwiach i nie wypuÅ›ciÅ‚eÅ› nas, bo baÅ‚eÅ› siÄ™, że szpital zawiadomi opiekÄ™ spoÅ‚ecznÄ…. Tamtej nocy byliÅ›my gotowi zgodzić siÄ™ nawet na rozdzielenie, byle tylko Mariella otrzymaÅ‚a pomoc. WyzdrowiaÅ‚a! Bo przez caÅ‚Ä… noc nie spuszczaliÅ›my jej z oka, chÅ‚odziliÅ›my jÄ… w wodzie i podawaliÅ›my leki przeciwgorÄ…czkowe! Matthew patrzyÅ‚ na nas pustym wzrokiem. Nie pamiÄ™tasz tego kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… Tolliver. Nie pamiÄ™tasz, jak musieliÅ›my spać pod przyczepÄ…, bo urzÄ…dziliÅ›cie libacjÄ™ ze swoimi znajomkami. Nie pamiÄ™tasz, jak Harper zostaÅ‚a porażona piorunem, a ty nie pozwoliÅ‚eÅ› wezwać karetki. PamiÄ™tam rzekÅ‚ Matthew, patrzÄ…c Tolliverowi w oczy. RobiÅ‚eÅ› jej reanimacjÄ™. Tamtego dnia uratowaÅ‚eÅ› jej życie. A ty nie zrobiÅ‚eÅ› nic powiedziaÅ‚am. KochaÅ‚em twojÄ… matkÄ™ zwróciÅ‚ siÄ™ do mnie Matthew. To Å›wietnie i cieszÄ™ siÄ™, że byÅ‚eÅ› z niÄ… do koÅ„ca. PamiÄ™tasz? SiedziaÅ‚eÅ› w wiÄ™zieniu, kiedy umieraÅ‚a! A ty przy niej byÅ‚aÅ›? odpaliÅ‚. To nie ja powiedziaÅ‚am przed chwilÄ…, że jÄ… kochaÅ‚am. ByÅ‚aÅ› na pogrzebie? JeÅ›li chciaÅ‚ we mnie wzbudzić poczucie winy, nie trafiÅ‚. Nie. Nie chodzÄ™ na pogrzeby. Z oczywistych powodów. Nie zrozumiaÅ‚. Przez te wszystkie lata zabiÅ‚ używkami wiÄ™kszość swoich szarych komórek. ZmrużyÅ‚ oczy, spoglÄ…dajÄ…c pytajÄ…co. Obecność martwych ludzi odbieram dość specyficznie. Och, nie pieprz. Nie musisz udawać. PamiÄ™taj, z kim rozmawiasz. Możesz oszukiwać ludzi, ale mnie nie nabierzesz. Matthew zrobiÅ‚ konfidencjonalno- porozumiewawczÄ… minÄ™. Wyjdz syknÄ…Å‚ Tolliver. Daj spokój, synu, nie powiesz mi przecież, że to caÅ‚e szukanie trupów to prawda powiedziaÅ‚ Matthew niedowierzajÄ…co. Okej, możesz udawać przed innymi, ale sam wiesz, że twoja siostra jest tylko okultystycznÄ… szarlatankÄ…. Nie jest mojÄ… siostrÄ…, nie Å‚Ä…czÄ… nas wiÄ™zy krwi przypomniaÅ‚ Tolliver. JesteÅ›my parÄ…. Twarz Matthew skurczyÅ‚a siÄ™ w odrazie. WyglÄ…daÅ‚, jakby za chwilÄ™ miaÅ‚ zwymiotować. BrzydzÄ™ siÄ™ wami wypaliÅ‚ i natychmiast tego pożaÅ‚owaÅ‚. Prawie wszyscy, którym powiedzieliÅ›my o naszym zwiÄ…zku, reagowali mniej lub bardziej negatywnie. Gdybym przejmowaÅ‚a siÄ™ ich zdaniem, już zaczęłabym siÄ™ martwić wspólnÄ… przyszÅ‚oÅ›ciÄ… z Tolliverem. Na szczęście miaÅ‚am to gdzieÅ›. Czas na ciebie, Matthew powiedziaÅ‚am, odsuwajÄ…c siÄ™ od Tollivera. Jak na zreformowanego ćpuna i pijaka nie jesteÅ› zbyt tolerancyjny wobec innych. OtworzyÅ‚am drzwi. Matthew spoglÄ…daÅ‚ to na mnie, to na syna, czekajÄ…c, aż ten zaneguje sugestiÄ™. Tolliver wskazaÅ‚ mu gÅ‚owÄ… wyjÅ›cie. Lepiej siÄ™ wynoÅ›, zanim do reszty stracÄ™ panowanie gÅ‚os Tollivera pozbawiony byÅ‚ jakichkolwiek emocji. WychodzÄ…c, Matthew obrzuciÅ‚ mnie rozwÅ›cieczonym spojrzeniem. Zamknęłam za nim drzwi na zamek, podeszÅ‚am do Tollivera i spojrzaÅ‚am na jego zaciÄ™tÄ… twarz. Ech, żeby choć jedna osoba cieszyÅ‚a siÄ™ z naszego szczęścia powiedziaÅ‚am, żeby przerwać ciszÄ™. Nie wiedziaÅ‚am, co w tej chwili czuje. Może chciaÅ‚ zmienić zdanie? Na zewnÄ…trz panowaÅ‚a caÅ‚kowita ciemność, a okno przypominaÅ‚o wielkie, Å›lepe oko, skierowane na nasz pokój. Nieprzyjemne wrażenie potÄ™gowaÅ‚ fakt, że mieszkaliÅ›my na parterze. Tolliver przytuliÅ‚ mnie, a potem puÅ›ciÅ‚ i poszedÅ‚ zaciÄ…gnąć zasÅ‚ony. Odgrodzona od nocy, nareszcie tylko z Tolliverem, poczujÄ™ siÄ™ lepiej. StaÅ‚ przy oknie, z rozÅ‚ożonymi ramionami i palcami zaciÅ›niÄ™tymi na tkaninie. Ja znajdowaÅ‚am siÄ™ za nim, nieco z boku, pochylajÄ…c siÄ™, by zdjąć buty. I nagle, w uÅ‚amku sekundy, jednoczeÅ›nie wydarzyÅ‚o siÄ™ sto rzeczy. Przerazliwy haÅ‚as, piekÄ…ce igÅ‚y na klatce piersiowej i twarzy, wilgoć na skórze. PoczuÅ‚am zimny powiew, a Tolliver zatoczyÅ‚ siÄ™ do tyÅ‚u, przewracajÄ…c mnie na łóżko. RunÄ…Å‚ na mnie caÅ‚ym ciężarem, a potem zsunÄ…Å‚ siÄ™ bezwÅ‚adnie na podÅ‚ogÄ™. SkoczyÅ‚am na równe nogi tak gwaÅ‚townie, że aż siÄ™ zachwiaÅ‚am. Choć byÅ‚o to kompletnie niezrozumiaÅ‚e, wiedziaÅ‚am, że chłód bije od okna. SpojrzaÅ‚am po sobie. Moja koszulka byÅ‚a mokra, ale nie od deszczu. CaÅ‚a czerwona. NadawaÅ‚a siÄ™ do wyrzucenia. Nie wiem, dlaczego przyszÅ‚o mi to do gÅ‚owy. Chyba krzyknęłam, pojmujÄ…c jakÄ…Å› czÄ…stkÄ… Å›wiadomoÅ›ci, że Tolliver zostaÅ‚ postrzelony, że w mojej skórze tkwiÄ… odÅ‚amki szkÅ‚a i jestem pokryta krwiÄ…, że w jednej chwili caÅ‚y nasz Å›wiat wywróciÅ‚ siÄ™ do góry nogami. ROZDZIAA SZÓSTY MusiaÅ‚am otworzyć drzwi w odpowiedzi na Å‚omotanie, bo w pokoju znajdowaÅ‚ siÄ™ Matthew. StaÅ‚am bezradnie, patrzÄ…c to na Tollivera, to na swoje dÅ‚onie, którymi przetarÅ‚am twarz. ByÅ‚y caÅ‚e we krwi, a nie chciaÅ‚am go dotykać brudnymi rÄ™koma. Matthew klÄ™czaÅ‚ przy synu. SiÄ™gnęłam po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|