[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wątrobianymi dłoni; wypadła reszka. Stęknął z rozbawienia i wrzucił monetę do starej metalowej miseczki, którą Lloyd przywiózł z sobą do przyczepy. Powinienem już się nauczyć, by nie grać z tobą o wysokie stawki poskarżył się Lloyd i zwlókł z kozetki, by podnieść słuchawkę. Z nikim nie powinieneś grać o wysokie stawki odparł John Tępy Nóż. Grasz jak kobieta. Pocałuj mnie w dupę odrzekł Lloyd, akurat gdy dziewczęcy głos powiedział: Halo? O, cześć, słucham. To jest, przepraszam. Czy to pan Denman? Dzwoniłam do pańskiej restauracji rybnej, lecz tam mi powiedziano, że pan sprzedał interes i wyprowadził się. No cóż, to prawda. Jestem w tej chwili na pustyni i robię sobie urlop. To się nazywa zbierać się do kupy. Czym mogę pani służyć? Pan mnie prawdopodobnie nie pamięta, lecz nazywam się Lawreign. Pracuję przy stoisku z pamiątkami na Gwiezdzie Indii . Ależ skąd, pamiętam panią. Pani jest tą ładną dziewczyną. Dziękuję! Ale w gruncie rzeczy dzwonię dlatego, że pan prosił mnie, bym uważała na kobietę w prochowcu, żółtej chustce na głowie i ciemnych okularach. No cóż, to prawda, oczywiście, ale& Ona przedwczoraj tu była. Delikatne uczucie strachu prześlizgnęło się po plecach Lloyda niczym kot o zimnym futrze. Niech pani to powtórzy. Była tu przedwczoraj i kupiła rzezbiony kawałek kości. Nawet dość drogi. Powiedziała, że ma zamiar wysłać to komuś w prezencie, a więc zapakowaliśmy go i tak dalej. W jaki sposób zapłaciła? Kartą kredytową? Czekiem? Czy podała nazwisko? Nie, zapłaciła gotówką. Ale to była piękna sztuka. Cała wygrawerowana w syreny i trytony, z napisem: Twoja po wieczne czasy . Dokładnie z tymi słowami? Właśnie. Lawreign, mam u pani dług rzekł Lloyd i nim zdążyła powiedzieć coś więcej, odłożył słuchawkę. Przez dłuższy czas stał w zamyśleniu, zakrywszy dłonią usta, po czym powiedział do Johna Tępego Noża: Zaglądałeś ostatnio do skrzynki? Indianin popatrzył nań wilgotnymi oczyma. Przepraszam, zawsze zapominam. Odkąd Tony poszedł mieszkać u tej twojej Kathleen& hm, on zawsze to robił. Będę za minutkę powiedział Lloyd. Otworzył drzwi, zszedł po schodkach i przespacerował się, klucząc pośród zaparkowanych przyczep. Choć było już dobrze po siódmej, wieczór wciąż jeszcze był suchy i upalny, a w powietrzu unosiła się woń kaktusów mesąuite. Z początku szedł wolnym krokiem, lecz gdy począł zbliżać się do skrzynki pocztowej, ruszył biegiem. Nim jeszcze zdążył otworzyć drucianą furtkę, zobaczył, że coś jest w środku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|