[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którą wypatrzył pod oknem. Była taka jak ta z domu, tylko większa. - Mogę zagrać rolę mamy? - zażartowała speszona Lisi, wskazując czajnik z herbatą. - Jesteś mamą - odparł Philip ciepło. Lisi usiadła na kanapie i nalała herbatę do filiżanek, podczas gdy Philip nie odrywał od niej oczu. - O której przyjdzie opiekunka? - spytała rzeczowym tonem. - O siódmej trzydzieści. Po podwieczorku Philip pokazał Timowi jego pokój. Był utrzymany w pastelowych kolorach, pełen zabawek i plakatów z postaciami z kreskówek. - 89 - S R - Rozpieszczasz go - zauważyła łagodnie Lisi. - Mam dużo czasu do nadrobienia - odparł, wzruszając ramionami. Podeszła szybko do okna, bo ta uwaga uświadomiła jej po raz kolejny, że Philip ma do niej żal o trzymanie w tajemnicy istnienia jego syna. Czy kiedykolwiek jej wybaczy? - Chodz, pokażę ci twoją sypialnię. Oczywiście jest w pobliżu pokoju Tima. Pokój był niewielki, ale bardzo przytulny, z kominkiem. - Wiem, jak lubisz ogień - uśmiechnął się. A to jedyna sypialnia z kominkiem w domu, oprócz mojej, oczywiście. Poczuła rozczarowanie na myśl, że tam oczywiście jej nie zaprosi. Niby dlaczego miałby to zrobić, skoro najwyrazniej już go nie pociąga? - Może pójdę się przebrać? - zaproponowała, zerkając na zegarek. - Dobrze. Wzięła prysznic, zrobiła staranny makijaż i upięła włosy małymi spinkami ze sztucznymi diamencikami, ale nie mogła poradzić sobie z nieszczęsnym suwakiem. Westchnęła na myśl, że będzie musiała poprosić o pomoc Philipa, choć przecież nie musiała się go wstydzić. A jednak poczuła, że się czerwieni, gdy zawołała w głąb korytarza: - Philip! Czy mógłbyś mi pomóc zapiąć suwak? Philip przerwał zapinanie spinek przy mankietach, z czym przywykł sobie radzić sam, i skrzywił się. Tak, mógłby jej pomóc, lecz czy może być gorsza tortura dla mężczyzny, który poprzysiągł sobie, że nie tknie jej palcem do chwili, gdy nadejdzie stosowny moment? Stała przed drzwiami swej sypialni i gdy do niej podszedł, wzruszyła przepraszająco ramionami, przytrzymując przód wydekoltowanej sukni. - Z trudem się w niej mieszczę - mruknęła, speszona widokiem Philipa w stroju wieczorowym, który doskonale podkreślał jego smukłą sylwetkę. - 90 - S R Odwróciła się tyłem i gdy ujrzał jej nagie plecy, bo nie miała na sobie stanika, z trudem zapanował nad pragnieniem, by odwrócić ją i zacząć całować. Wyglądała oszałamiająco. Czerń sukni podkreślała hebanowy odcień jej włosów i mleczną biel skóry. Philip chwycił końcówkę suwaka tak ostrożnie, jakby to był jadowity wąż i szybkim ruchem podciągnął do góry. Czuł ciepło bijące od ciała Lisi i zapach subtelnych perfum. - Czy dobrze? - spytał nieco schrypniętym głosem. - Zwietnie, dziękuję! - rzuciła i wróciła szybko do swojej sypialni. Niemal nienawidziła siebie za to, że tak bardzo go pragnie. A jego za to, że już jej nie pożąda. Pewnie z powodu tego, co zaszło w Old Rectory. Philipowi mogło się nie podobać, że matka jego dziecka nie ma żadnych zahamowań... Gdy wreszcie wyszła z pokoju, czekał na nią już całkowicie ubrany. - Chodzmy do kuchni. Damy Timowi coś do zjedzenia, zanim przyjdzie opiekunka - zaproponował Philip. - Nawiasem mówiąc, wyglądasz świetnie - rzucił niedbałym tonem. - Dziękuję - powiedziała, uśmiechając się blado. Chciała, by rzeczywiście tak myślał, a nie lustrował ją zimnym wzrokiem, jakby była kosztownym meblem. Philip przygotował dla Tima jajka na miękko i tost, a potem chłopczyk usadowił się ze szklanką mleka w fotelu i, uszczęśliwiony, wybrał jedną z kaset video, kupionych zapewne specjalnie na tę okazję. - Dlaczego mnie zaprosiłeś? - spytała Lisi w samochodzie. - Pewnie ktoś się wycofał w ostatniej chwili? - Jeśli chcesz mi przypomnieć, że masz o mnie fatalne zdanie, to ci się udało - odparł Philip kwaśno. - Po prostu chciałem ci zrobić przyjemność, Lisi. - Dziewczyna z prowincji w wielkim mieście? Zignorował jej sarkastyczny ton. Nie chciał się kłócić. Nie tego wieczoru. - 91 - S R - Zapewniam cię, że wyglądasz jak wyrafinowana bywalczyni salonów - powiedział z żartobliwą galanterią. - Czy mam to uznać za komplement? - Może spróbuj. I przestań się już dąsać, bo szybko się zestarzejesz. Uśmiechnij się. Jesteśmy na miejscu. Bal był bardzo elegancki. Wokół roiło się mnóstwo atrakcyjnych kobiet i przystojnych mężczyzn, ale Lisi nie czuła się tu kimś nie na miejscu, być może dlatego, że Philip nie odstępował jej na krok, co było niezmiernie przyjemne. Tańczył z nią i przedstawiał wciąż nowym ludziom, przynosił drinki i smakołyki, które niedbale wkładał jej do ust, a ona nie protestowała, nie chcąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|