Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie. Stefano, to ja. - Dotknęła czoła, jakby chciała podkreślić, że za piękną twarzą
kryje się żywy i błyskotliwy umysł. - Znam cię. Nawet jeżeli nie mogę czytać w twoich
myślach, potrafię czytać z twojej twarzy. Twoje dawne lęki wróciły, prawda?
Odwrócił wzrok.
- Nigdy cię nie opuszczę.
- Ani na jeden dzień? Ani na chwilę?
Zawahał się przez chwilę i spojrzał znowu na nią. Jeżeli tego naprawdę chcesz. Nie
opuszczę cię, nawet na chwilę. Teraz przesyłał jej swoje myśli, wiedziała o tym, bo mogła je
usłyszeć.
- Uwalniam cię od wszystkich obietnic.
- Eleno, ale one są szczere.
- Wiem. Ale kiedy już odejdziesz, chcę żebyś miał czyste sumienie.
Nawet bez nadnaturalnych zdolności potrafiła odczytać z twarzy Stefano każdy niuans
jego myśli: Kaprysy. W końcu, dopiero się obudziła. Jest oszołomiona. Elenie nie zależało na
tym, żeby którekolwiek z nich było mniej oszołomione. To dlatego ugryzła go lekko w
podbródek, dlatego go całowała. Z pewnością, pomyślała, jedno z nas jest oszołomione...
Czas wydawał się rozciągać tak bardzo, że w końcu się zatrzymał. Wszelkie
oszołomienie zniknęło, wszystko stało się absolutnie jasne. Elena wiedziała, że Stefano wie,
czego ona pragnie, i że chciał zrobić wszystko, o co ona go poprosi.
Bonnie wpatrywała się w cyfry na ekranie swojego telefonu. Dzwonił Stefano.
Nerwowo przeczesała palcami włosy i odebrała.
To nie był Stefano, ale Elena. Bonnie zaczęła chichotać i mówić jej, żeby nie bawiła
się zabawkami Stefano, bo one przeznaczone są dla dorosłych... aż w końcu do niej dotarło.
- Elena?
- Czy za każdym razem będę to słyszeć? Czy tylko od najbliższych mi osób?
- Elena?
- Elena. Całkiem przebudzona - wtrącił Stefano, pojawiając się na ekranie. -Jak tylko
wstaliśmy, postanowiliśmy zadzwonić...
- Ele... ale jest południe! -wypaliła Bonnie.
- Byliśmy zajęci paroma drobnymi sprawami - wyjaśniła Elena. Czyż to nie było
cudowne, słyszeć, jak to mówi! Półniewinnie i z wielkim zadowoleniem z siebie, sprawiając,
że masz ochotę objąć ją i błagać o wszystkie szczegóły.
- Elena. - Bonnie wciąż nie mogła się otrząsnąć. Oparła się o ścianę, a potem osunęła
na podłogę. Z jej oczu pociekły łzy. - Elena, oni powiedzieli, że musisz opuścić Fell's Church.
Odjedziesz?
Tym razem to Elena była w szoku.
- Co powiedzieli?
- Ze ty i Stefano musicie stąd odejść na zawsze.
- Nigdy w życiu!
- Kochanie moje... - zaczął Stefano, ale nagle przerwał i tylko otwierał i zamykał usta,
nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Bonnie przyglądała mu się. To się zdarzyło poza widokiem kamery, ale mogłaby
przysiąc, że  kochanie właśnie uderzyło Stefano łokciem w brzuch.
- Spotykamy się o drugiej? - zapytała Elena.
Bonnie wróciła do rzeczywistości. Elena nigdy nie dawała nikomu czasu na
zastanowienie.
- Jasne!
Elena - Meredith oddychała ciężko. - Elena! Elena!
- Meredith. Nie zmuszaj mnie do płaczu, ta bluzka jest z czystego jedwabiu!
- Bo to jest moje sari z czystego jedwabiu! Elena wyglądała niewinnie jak anioł.
- Wiesz, Meredith, chyba sporo urosłam ostatnio...
- Jeżeli chcesz powiedzieć  więc tak naprawdę na mnie leży lepiej - w głosie
Meredith słychać było grozbę - to ostrzegam Cię, Eleno Gilbert... - Przerwała i obie
dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a potem płaczem. -Wez je sobie! Wez ją!
- Stefano? - Matt potrząsnął telefonem, najpierw delikatnie, potem dużo mocniej. - Nie
widzę... - Przerwał i głośno przełknął ślinę. - E - le - na? - wykrztusił powoli, robiąc przerwę
po każdej sylabie.
- Tak, Matt. Wróciłam. Tu już wszystko w normie. -Przyłożyła palec do czoła. -
Spotkasz się z nami?
Matt nachylił się nad swoim nowym, niemal sprawnym samochodem.
- Dzięki Bogu, dzięki Bogu - powtarzał.
- Matt? Nie widzę cię. Wszystko w porządku? - On chyba zemdlał.
- Matt? - wtrącił Stefano. - Elena naprawdę chce cię zobaczyć.
- Tak, tak. - Matt podniósł głowę i spojrzał w telefon, wciąż mrugając z
niedowierzaniem. - Elena, Elena...
- Tak mi przykro, Matt. Nie musisz przychodzić... Matt zaśmiał się krótko.
- Czy to na pewno Elena?
Ten uśmiech Eleny złamał już niejedno serce.
- W takim razie, panie Honeycutt, nalegam, żeby spotkał się pan z nami w wiadomym [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript