[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mro\oną herbatą. Cisza przy stole świadczyła o tym, \e goście nie są pochłonięci przyjacielską rozmową. W końcu odezwał się Billy: - A więc jesteś tutejszym sklepikarzem, Nicholas? - zapytał protekcjonalnym tonem. - Owszem. - I artystą - dodała Ali. Nicholas popatrzył na nią z niedowierzaniem. Aha, poruszyła śliski temat. Z ostrego spojrzenia wyczytała, \e nie powinna wtykać nosa w tę dziedzinę \ycia Knighta. - Ojej, naprawdę? - zawołała Caroline. - Zazdroszczę ci, Nicholas. śałuję, \e nie mam \adnych twórczych talentów. Chciałabym umieć, na przykład, malować lub urządzić taką śliczną herbaciarnię jak ta. - Przecie\ niedługo wyjdziesz za mą\ i urodzisz mnóstwo dzieci - powiedziała Ali. - Stworzenie szczęśliwego domu to najbardziej twórcze zajęcie. Billy przykrył ręką dłoń narzeczonej. - Zwięta racja, kochanie. Nie pozwolę ci się nudzić. Obowiązki mał\eńskie zajmą nam mnóstwo czasu. - Pobieramy się w święta Bo\ego Narodzenia - wyjaśniła Caroline Nicholasowi. - Zawsze marzyłam o ślubie w grudniu, z druhnami w zielonych, aksamitnych sukniach i z bukietami poinsecji. - To wspaniałe plany. Gratuluję - odparł, choć zrobiło mu się jej \al. Czy ona nie widzi, jaki z tego Billy'ego palant? Sama sprawiała wra\enie miłej dziewczyny, nawet jeśli trochę zepsutej pieniędzmi. Je\eli ktoś z moimi doświadczeniami ma prawo wydawać sądy o kobietach, pomyślał z ironią. Ciekawe, skąd Ali wiedziała o jego artystycznych zainteresowaniach. No tak, oczywiście od Jessiki. Zamierzał jej wygarnąć, co sądzi o plotkowaniu. Pewnie wypaplała o nim coś niecoś. A mo\e Ali się dopytywała? I co dokładnie Jessica jej naopowiadała? - Billy, jak się udał weekend nad jeziorem? - zapytała Ali, przerywając rozwa\ania Nicholasa. - Obiecałeś spędzić dwa dni z rodzicami Caroline, prawda? - Nie pojechaliśmy nad jezioro. Billy załatwiał jakieś nagłe sprawy, więc musieliśmy odwołać wizytę. Mama i tatuś strasznie \ałowali, ale obiecaliśmy, \e wkrótce ich odwiedzimy. Billy skrzywił się lekko. Było jasne, \e ani mu w głowie wyjazd nad jezioro do rodziców Caroline. - Czym się zajmujesz, Billy? - spytał Nicholas. - Jestem przedsiębiorcą. Robię to i owo. Przedsiębiorca... To mogło znaczyć wszystko od lenia i darmozjada, poprzez powa\nego biznesmena, a\ do łobuza i oszusta. Nicholas zastanawiał się, z którego brzegu plasuje się Billy Lawrence. Na pewno nie w środku. Co do tego nie miał \adnych wątpliwości. Czy to Ali szturchała go pod stołem w kolano? Spojrzał na nią uwa\nie, ale wyglądała jak wcielenie niewinności. Uznał, \e mu się zdawało, lecz po chwili znów poczuł czyjś dotyk. Nagle zrozumiał, kto go zaczepia. To Billy - z Caroline u boku - zalecał się w ten sposób do Ali. Niezły z niego numer! Czy dziewczyna akceptowała jego umizgi? Chyba tak. Podczas aukcji bez przerwy wdzięczyła się do tego kretyna. Nicholas nie mógł przepuścić takiej okazji. Dyskretnie zdjął mokasyn i kilka razy przesunął palcami po nodze Billy'ego, obserwując z satysfakcją jego zadowoloną minę. Właśnie chciał go kopnąć w goleń, gdy odezwała się Caroline: - Nicholas, jesteś \onaty? - Nie. - Och, wobec tego czas, \eby ktoś cię złapał - stwierdziła, uśmiechając się zachęcająco do Ali. Ta pojęła tę przejrzystą aluzję i natychmiast zmieniła temat: - Jak wam smakowała sałatka? - Boska - oświadczyła Caroline. - Połówki zielonych winogron i siekane migdały to świetny pomysł. Nadają taki wykwintny smak, prawda, Billy? - Tak - przyznał, odsuwając pusty talerz. - Ali potrafi robić smakowite rzeczy. Nicholasa korciło, aby go udusić. Wiedział, co Lawrence ma na myśli - flirtowanie pod stołem. Ten bubek rzeczywiście był godny pogardy. Caroline - nawet jeśli nie grzeszyła rozumem - zasługiwała na lepszy los ni\ mał\eństwo z taką kreaturą. Dlaczego Ali do tej pory nie ostrzegła swojej przyjaciółki? - Gotowi do deseru? - spytała wesoło Ali, zbierając nakrycia. - Przyniosę te\ więcej herbaty. - Co proponujesz? - Nicholas wolał się najpierw dowiedzieć, co jest do wyboru. - Szarlotkę z karmelowym lukrem, orzechowe ciasteczka z waniliowymi lodami i leguminę czekoladową. - Dla mnie ciasteczka - zdecydowała Caroline. Billy i Nicholas zamówili szarlotkę. - Zaczekaj, pomogę ci. - Billy chwycił pusty dzbanek i pognał za Ali do kuchni. - To ty, prawda? - Słucham? Caroline obdarzyła Nicholasa sympatycznym uśmiechem. - Wydawało mi się, \e ju\ cię gdzieś widziałam. Wczoraj spotkałam Ali i trochę się zdziwiłam, gdy zaprosiła mnie do swojej herbaciarni w Stonebriar. Teraz rozumiem, czemu tutaj zamieszkała... - Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Caroline. - Jesteś tym facetem, który licytował podczas aukcji, gdy Ali kupiła kredens dla swoich rodziców. - Zgadza się. - Musiałeś ją wtedy czymś rozgniewać. - Naprawdę? - Była strasznie wzburzona. Nie wiem, co takiego zrobiłeś, ale zwróciła na ciebie uwagę, chocia\ ma adoratorów na pęczki. Z twoim narzeczonym włącznie, pomyślał. Natomiast głośno zapytał, do czego Caroline zmierza. - Chodzi mi o to, \e mę\czyzni szybko się Ali nudzą. Ona potrzebuje takiego, który będzie dla niej wyzwaniem. - Hm... Przeproszę cię na moment, Caroline. Chyba nabrałem ochoty na te lody. Zaraz wrócę. Przed wejściem do kuchni zatrzymał się z ręką na klamce, bo usłyszał podniesione głosy. - Nie wygłupiaj się, Ali. Sama mnie prowokowałaś. - Billy, Caroline mo\e tu wejść w ka\dej chwili i złapać cię na gorącym uczynku. Przestań! Mę\czyzna najwyrazniej nie słuchał. Trzymał Ali w objęciach, gdy Nicholas wkroczył do akcji. - Zostaw ją w spokoju - powiedział złowrogo i szarpnął Billy'ego za ramię. - Zje\d\aj! To nie twoja sprawa - warknął Billy, lecz odsunął się na bezpieczną odległość. - Owszem, moja, skoro napastujesz moją kobietę. - Twoją kobietę? - Lawrence przeniósł wzrok z Nicholasa na Ali. - Na pewno nie twoją. Twoja nosi pierścionek zaręczynowy i czeka na ciebie przy stoliku. Lepiej idz do niej. I to ju\! Billy przez kilka sekund rozwa\ał słowa Nicholasa. W końcu wzruszył ramionami i wyszedł. - Nie jestem twoją kobietą! - zawołała z oburzeniem Ali. - A więc skłamałem. Przyciągnął ją do siebie i uniósł jej podbródek. Zamierzał ją pobić jej własną bronią. Z rozmysłem musnął wargami usta Ali. Jej puls gwałtownie przyśpieszył. Pocałunek, który miał być tylko przelotną, rozdra\niającą pieszczotą, stał się czymś więcej, poniewa\ Nicholas stracił nad sobą kontrolę. Zsunął ręce z talii dziewczyny i ujął jej pośladki. Przycisnął ją mocno, aby poczuła jego męskość, ruchami bioder i ustami sygnalizując oczywistą, zmysłową potrzebę. Gdy w końcu się odsunął, oboje byli oszołomieni. Ali wyglądała jak potargana wiktoriańska dziewica. Spódnicę miała przekręconą na bok, bluzkę wyciągniętą spod paska, a z koka wysunęło się jeszcze więcej loczków. Nicholas przyjrzał się jej z namysłem. - Ty te\ skłamałaś - stwierdził prowokującym tonem i odwrócił się, zamierzając wyjść. Wyzwanie zawisło w powietrzu. - Po co przyszedłeś? Spojrzał na nią przez ramię. - Po lody. - Pytałam, w jakim celu zjawiłeś się dziś tutaj? Oparł się leniwie o framugę. - Wpadłem, \eby cię zachęcić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|