[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po czym zamknęła się za nim bez śladu. Zdumieni rycerze poszli w jego ślady i przebili się przez dziwną membranę bez szczególnego oporu z jej strony. Znalezli się na wyniesionej w górę platformie, z której zejście prowadziło wprost na otoczony budynkami plac. Zciany bąbla emanowały równą, bladą poświatę, a powietrze nadawało się do oddychania. Kiedy ruszyli w dół, pierwsi Gunganie zwrócili na nich uwagę i rozbiegli się w panice, wszczynając alarm. Wkrótce pojawił się oddział umundurowanych mieszkańców miasta, dosiadających dwunogich wierzchowców o ptasich pyskach, nieco nawet podobnych do samych Gungan. Były to, jak natychmiast skojarzył Qui-Gon, kaadu, biegacze bagienne o potężnych odnóżach, wyróżniające się wytrzymałością i wyczulonymi zmysłami. %7łołnierze dzierżyli w dłoniach długie, nieprzyjemnie wyglądające elektryczne pałki, którymi rozpędzali zdezorientowany tłumek. Hej tam, kapitan Tarpals! Jar Jar wesoło pozdrowił dowódcę. Moja wrócić. To znowu ty, Jar Jar Binks! odparł poirytowany kapitan. Iść do Boss Nassa. Zobaczyć co on powie. Tym razem twoja mieć duża kłopoty. Nie zwracając zupełnie uwagi na Jedi szturchnął pałką Jar Jara, który pod wpływem wstrząsu elektrycznego wyskoczył na pół metra w górę, po czym, mamrocząc coś pod nosem, roztarł obolałe miejsce. Gungańska eskorta poprowadziła przybyszów przez miasto. Pokonali kilka bąbli i łączących je przejść, aż dotarli do miejsca, które, jak oznajmił szeptem Jar Jar, nosiło nazwę Wielkiej Wieży Rady . Sala była okrągła, a na zewnątrz, po drugiej stronie membrany, pływały ławice drobniutkich rybek, błyszczących jak gwiazdy na nocnym niebie. W końcu pomieszczenia znajdowała się długa, półokrągła ława, której jeden fragment znajdował się nieco wyżej, niż reszta. Wszystkie miejsca zajmowali gungańscy urzędnicy w oficjalnych szatach. Przybyszów sprawnie przepchnięto przez tłum mieszkańców Otoh Gungi, którzy załatwiali tu własne sprawy. Najwyższe miejsce zajmował przysadzisty Gunganin, tak bardzo przytłoczony ciężarem własnego ciała i wieku, że trudno było sobie wyobrazić, iż kiedyś mógł wyglądać równie smukło jak Jar Jar. Fałdy skóry spływały z jego cielska jak za luzne ubranie, szyję miał całkiem wciśniętą w ramiona, jego twarz miała zaś tak skwaszony wyraz, że Jar Jar skulił się i skurczył w sobie, gdy dano im znak, zęby podeszli. Gunganie przyglądali się Jedi i mamrotali coś miedzy sobą. Czego wy chcieć, przybysze? zagrzmiał Boss Nass, przedstawiwszy się uprzednio. Qui-Gon Jinn opowiedział mu całą historię o tym, co przywiodło rycerzy na Naboo i o rozgrywającej się na powierzchni planety inwazji po czym poprosił Gungan o pomoc. Rada starszych słuchała go cierpliwie i w milczeniu. Boss Nass pokręcił głową, aż zatrzęsły się obwisłe fałdy skóry. Wy się wynosić. Maszyny na górze to nie nasza sprawa. Armia robotów niszczycieli lada chwila zaatakuje Naboo nie ustępował Qui-Gon. Musimy ich ostrzec. Nie lubić Naboo! zabulgotał rozdrażniony Boss Nass Oni nie lubić Gungan, myśleć, że mądrzejsi niż my, że mieć takie wielkie mózgi. Nie mieć z nami nic wspólnego, bo my mieszkać w bagnie, a oni na górze. Od dawna. To się nie zmienić przez jakieś maszyny. Kiedy wojsko opanuje już całą Naboo, żołnierze zejdą tutaj i podbiją Gungan ostrzegł cicho Obi-Wan. Boss Nass zachichotał tylko. Nie, raczej nie. Rozmawiać z Naboo raz, może dwa w życiu; nigdy nie gadać z maszyna. Maszyny tu nie przyjść. Nie wiedzieć, że Gunganie tu być! Reszta zgromadzonych zawtórowała mu pełnymi aprobaty pomrukami, wychwalając jego mądrość. Jesteście połączeni z Naboo nalegał Obi-Wan z napięciem, nie rezygnując. To, co stanie się z nimi, przydarzy się i wam. Musicie to zrozumieć. Boss Nass uciszył go skinieniem pulchnej dłoni. My nic nie wiedzieć o tobie, obcy, a Naboo nas nie obchodzić. Zanim Obi-Wan zdążył zareagować, Qui-Gon wystąpił naprzód. Pomóżcie nam zatem szybko opuścić to miejsce rzekł i uczynił dłonią niedbały ruch, wprost na wysokości oczu gungańskiego wodza, przywołując moc umysłu Jedi. Boss Nass wlepił w niego wzrok i skinął głową. My pomóc wam stąd odejść. Qui-Gon wytrzymał jego spojrzenie. Musimy się dostać do Theed. Nie ma sprawy. Boss Nass pokiwał jeszcze pary razy łbem. Dać wam bongo. Najszybsza droga do Naboo przez środek. Iść już. Dziękuję za pomoc. Qui-Gon się cofnął. Odejdziemy w pokoju. Jedi odwrócili się i skierowali ku wyjściu. Obi-Wan zapytał szeptem. Co to jest bongo, mistrzu? Qui-Gon popatrzył na niego i uniósł w zamyśleniu brwi. Mam nadzieję, że to jakiś rodzaj statku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|