[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczekuje . Bardzo charakterystyczne dla praktycznej natury pana Taylora, było to małe powiedzonko: Rzeczy dzięki Bożemu błogosławieństwu będą widziane jeżeli są oczekiwane . Zajmując sam najtrudniejsze pozycje i polegając na ożywczej mocy Ducha, wyruszał modląc się i cierpliwie rozwiązując trudności pobudzając do nowej gorliwości, zarówno misjonarzy, jak i nawróconych. Po przyłączeniu się pani Taylor w dolinie Yangcy, spędził tam trzy miesiące w Nanking, poświęcając większość czasu na bezpośrednią ewangelizację. Każdego wieczora za pomocą obrazków wyświetlanych przy pomocy latarni, gromadziliśmy sporą grupę ludzi (pisał z tego miasta) i głosiliśmy im Jezusa. Ostatniego wieczora mieliśmy w kaplicy pięciuset ludzi. Niektórzy nie zostali długo, inni byli tam prawie trzy godziny. Niech Pan pobłogosławi nasz pobyt tu dla tych dusz! 129 Coś z jego wewnętrznej siły, która go podtrzymywała, możemy pochwycić z pytania w liście do panny Blatchley: Jeżeli zawsze pijesz ze zródła (pisał) to, to czym twoje życie będzie przepełnione to Jezus, Jezus, Jezus . W tym znaczeniu niósł pełen kielich i jego przelewanie było właśnie tym, co było potrzebne. Tak więc wizyty spełniły swój cel i były kontynuowane dopóki pan Taylor nie był przynajmniej raz w każdej stacji i prawie w każdej zewnętrznej placówce Misji. Niezadowolony tym, wyszukiwał na każdym miejscu chińskich liderów. Ewangeliści, kolporterzy, nauczyciele i kobiety znające Biblię, wszyscy byli potrzebni. Kiedy mogli być razem, towarzystwo pani Taylor było nieocenione, i czasami pracowali do pózna w nocy zajmując się korespondencją. W czasie medycznych podróży, często była jego towarzyszem lub mogła pozostać w jednej stacji, gdzie byli chorzy, podczas gdy on ruszał do następnej. Jakże cieszyli się w tych dniach, z jego medycznej wiedzy, gdyż w Misji nie było żadnego innego lekarza, ani w miejscach oddalonych od atrakcyjnych portów. Nie ma potrzeby mówić, że to znacznie zwiększyło obciążenia pana Taylora. Kiedy dotarł do odległej stacji, znalazł osiemnaście listów czekających na niego, i zaraz następnego dnia poświęcił czas, aby napisać stronę medycznego pouczenia o dziecku Aliang . Aliang był cennym pomocnikiem w Chinkiang. I nawet gdy oznaczało to dłuższe listy lub dodatkowe podróże, był wdzięczny za każdą możliwość bycia pomocnym. Gdyż być sługą wszystkich było przywilejem, którego pragnął najbardziej. Pan sprzyja nam (mógł napisać po około dziewięciu miesiącach) i praca stopniowo rośnie, szczególnie w najważniejszej części, pomocy rdzennym mieszkańcom tego kraju. Pomocnicy sami potrzebują wiele pomocy, troski i pouczenia. Ale stają się zarówno bardziej skuteczni jak i liczni, i nadzieja Chin leży bez wątpienia w nich. Spoglądam na cudzoziemskich misjonarzy jak na rusztowanie wokół budynku. Im wcześniej zostaną usunięci, tym lepiej, lub raczej wcześniej, aby zostali przeniesieni, by służyć temu samemu doczesnemu celowi gdzie indziej . 130 Cóż za modlitwa i wizja towarzyszyła tym niestrudzonym wysiłkom. Aatwo było utracić poczucie przynaglanie wielkiej potrzeby z dala, będąc pod presją potrzeb, które były najbliżej, szczególnie wtedy kiedy fundusze na już istniejącą pracę nie były zbyt wielkie. Ale u pana Taylora było właśnie odwrotnie. Odbywając dalekie podróże pomiędzy stacjami, poprzez wiejskie krainy, zamieszkane przez przyjaznych, otwartych ludzi, jego serce rwało się coraz bardziej do tych, do których jeszcze nie dotarł, dalekich i bliskich. Ostatniego tygodnia byłem w Taiping (pisał do Rady w Londynie). Moje serce zostało poruszone widokiem tłumów, które dosłownie zapełniły ulice na odległość dwóch albo trzech mili, tak że z ledwością mogliśmy chodzić, gdyż było to w dzień targowy. Nie wiele głosiliśmy, gdyż szukaliśmy miejsca do docelowej pracy, lecz zostałem przymuszony, aby cofnąć się do muru miejskiego i wołać do Boga, aby okazał miłosierdzie ludowi i otworzył ich serca, i dał nam możliwość przebywania pośród nich. Bez żadnych poszukiwań z naszej strony zetknęliśmy się, z co najmniej czterema niespokojnymi duszami. Jeden stary człowiek odnalazł nas nie wiem jak i poszedł za mną do łodzi. Poprosiłem go, aby wszedł i zapytałem jak się nazywa. Nazywam się Dzing odrzekł ale pytanie, które przygnębia mnie i na które nie umiem znalezć odpowiedzi jest takie: Co mam uczynić z moimi grzechami? Nasi uczeni mówią nam, że nie ma żadnego przyszłego bytu, lecz ja nie dowierzam im. Och, panie leżę na moim łożu i myślę, lecz nie umiem powiedzieć, co się stanie w związku z moimi grzechami. Mam 72 lata. Nie mogę oczekiwać, że dożyję do następnej dziesiątki. Dziś nie wiem jakie jest jutrzejsze przeznaczenie, jak mówi przysłowie. Czy może mi pan powiedzieć, co uczynić z moimi grzechami? Zaiste, mogę brzmiała moja odpowiedz To właśnie, aby odpowiedzieć na to pytanie przebyliśmy tysiące mil. Posłuchaj, a ja wyjaśnię ci, co chcesz i musisz wiedzieć . Kiedy moi towarzysze powrócili, znowu wysłuchał cudownej opowieści o krzyżu i pozostawił nas uspokojony i pocieszony... Ucieszony, gdy dowiedział się, że wynajęliśmy dom i spodziewamy się, że wkrótce chrześcijańscy kolporterzy będą przebywać w mieście. 131 Taka sama praca musiała być wykonana w ponad pięćdziesięciu miastach w jednej prowincji Chekiang, miastach bez ani jednego świadka Chrystusa. Och, te oczekujące miliony w oddali! Samotny w łodzi pan Taylor, mógł tylko zrzucić ciężar na Pana. Wiara została wzmocniona, a w jednej z jego Biblii można znalezć wpis, który uczynił następnego dnia, 27 stycznia 1874r.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|