[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ach, Saro! To ty jesteÅ›? Tak! odpowiedziaÅ‚a Sara i nagle oblaÅ‚a siÄ™ pÄ…sem na myÅ›l, która przeszÅ‚a jej przez gÅ‚owÄ™. W jej oczach, które patrzyÅ‚y wprost przed siebie, byÅ‚o coÅ› takiego, że Ermengarda zmieszaÅ‚a siÄ™ jeszcze bardziej, majÄ…c wrażenie, jakby Sara zmieniÅ‚a siÄ™ w jakÄ…Å› innÄ…, dotÄ…d jej jeszcze nieznanÄ… dziewczynkÄ™; wzięło siÄ™ to może stÄ…d, iż Sara tak nagle zbiedniaÅ‚a i musiaÅ‚a pracować ciężko jak Becky. Ach... - zajÄ…knęła siÄ™. - Jak... jak siÄ™ masz? Sama nie wiem odpowiedziaÅ‚a Sara. A jak ty siÄ™ miewasz? Ja... ja... dobrze odrzekÅ‚a Ermengarda, ogarniÄ™ta zakÅ‚opotaniem, i bezradnie poczęła przemyÅ›liwać nad tym, by powiedzieć coÅ› takiego, co by tchnęło wiÄ™kszÄ… serdecznoÅ›ciÄ…. - Czy... czy jesteÅ› bardzo nieszczęśliwa? wykrztusiÅ‚a z siebie. Wówczas Sara dopuÅ›ciÅ‚a siÄ™ postÄ™pku niesprawiedliwego: zbolaÅ‚e jej serce nabrzmiaÅ‚o wielkim gniewem i podszepnęło jej, że najlepiej bÄ™dzie nie wdawać siÄ™ w rozmowÄ™ z tak gÅ‚upiÄ… istotÄ…. Cóż ty sobie myÅ›lisz? ofuknęła jÄ…. Może ci siÄ™ zdaje, że jestem szczęśliwa? - I odeszÅ‚a, nie mówiÄ…c już ani sÅ‚owa. Z biegiem czasu uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że gdyby nieszczęście nie kazaÅ‚o jej zapomnieć o wielu rzeczach, wiedziaÅ‚aby o tym, iż biedna, tÄ™pa Ermengarda nie zasÅ‚ugiwaÅ‚a na naganÄ™ za swÄ… niezrÄ™czność i zahukanie. Jednakże owa nagÅ‚a myÅ›l, która nagle przemknęła przez gÅ‚owÄ™ Sary, obudziÅ‚a w niej nadmiernÄ… wrażliwość: Wszystkie one jednakowe pomyÅ›laÅ‚a sobie. Ona nawet nie chce ze mnÄ… rozmawiać... bo wie, że inne ode mnie stroniÄ…[54]. Przez kilka tygodni coÅ› jakby odgradzaÅ‚o je od siebie. Gdy przypadkiem spotkaÅ‚y siÄ™ z sobÄ…, Sara odwracaÅ‚a oczy w innÄ… stronÄ™, a Ermengarda czuÅ‚a siÄ™ zbyt skrÄ™powana i zakÅ‚opotana, by mogÅ‚a jÄ… zagadnąć. Czasami mijajÄ…c siÄ™, skinęły sobie wzajem gÅ‚owÄ…, a zdarzaÅ‚o siÄ™, że zaniedbaÅ‚y nawet i tego powitania. Jeżeli ona woli ze mnÄ… nie rozmawiać myÅ›laÅ‚a Sara to i ja bÄ™dÄ™ jej unikaÅ‚a. Miss Minchin nam to uÅ‚atwi... Miss Minchin uÅ‚atwiaÅ‚a im to tak wybornie, że w koÅ„cu prawie nie spotykaÅ‚y siÄ™ z sobÄ…. W owym to czasie zauważono, że Ermengarda jeszcze bardziej zgÅ‚upiaÅ‚a i że miaÅ‚a minÄ™ osowiaÅ‚Ä… i nieszczęśliwÄ…. CaÅ‚ymi dniami siadywaÅ‚a na parapecie okna i spoglÄ…daÅ‚a na dwór, nie mówiÄ…c ani sÅ‚owa. Pewnego razu Jessie, przechodzÄ…c koÅ‚o okna, zatrzymaÅ‚a siÄ™ i spojrzaÅ‚a na niÄ… zdumiona. Czemu pÅ‚aczesz, Ermengardo? zapytaÅ‚a. Ja... nie pÅ‚aczÄ™ odpowiedziaÅ‚a Ermengarda zdÅ‚awionym, niepewnym gÅ‚osem. Ależ pÅ‚aczesz! zapewniÅ‚a jÄ… Jessie. WÅ‚aÅ›nie ogromna Å‚za spÅ‚ynęła ci z koniuszka nosa... a za niÄ… pÅ‚ynie druga... A niech sobie pÅ‚ynie! żachnęła siÄ™ Ermengarda. - Jestem nieszczęśliwa... wiÄ™c niech nikt do mnie siÄ™ nie wtrÄ…ca! To rzekÅ‚szy, odwróciÅ‚a od niej krÄ™pe plecy i zakryÅ‚a sobie twarz chusteczkÄ…. Tego wieczoru Sara pózniej niż zwykle wróciÅ‚a na poddasze. Zatrzymano jÄ… przy robocie aż do tej godziny, o której dziewczynki kÅ‚adÅ‚y siÄ™ spać, po czym udaÅ‚a siÄ™ do pustej sali szkolnej, by odrabiać lekcje. Gdy wyszÅ‚a na schody, wiodÄ…ce na strych, zdumiaÅ‚a siÄ™ ogromnie, widzÄ…c jakieÅ› Å›wiateÅ‚ko, dobywajÄ…ce siÄ™ ze szpary pod drzwiami jej pokoiku. KtoÅ› zapaliÅ‚ Å›wiecÄ™ pomyÅ›laÅ‚a. Ale kto? Oprócz mnie nikt tam nie wchodzi. Istotnie ktoÅ› zapaliÅ‚ Å›wiecÄ™; paliÅ‚a siÄ™ ona jednak nie w kuchennym lichtarzyku, którego Sara zwykla używać, lecz w takim, jakie znajdowaÅ‚y siÄ™ w sypialnych pokojach dziewczynek. Ten ktoÅ› siedziaÅ‚ na zszarganym podnóżku, a ubrany byÅ‚ w szlafroczek i otulony czerwonym szalem. Sara poznaÅ‚a przybyÅ‚Ä…. ByÅ‚a to Ermengarda. Ermengarda! krzyknęła Sara w zdumieniu, graniczÄ…cym niemal z przerażeniem. Ależ narażasz siÄ™ na nieprzyjemnoÅ›ci! Ermengarda stoczyÅ‚a siÄ™ z podnóżka i podreptaÅ‚a przez pokój, szurajÄ…c zbyt wielkimi na niÄ… pantoflami. Jej oczy i nosek byÅ‚y czerwone od pÅ‚aczu. - Wiem, że siÄ™ narażam... gdyby mnie przyÅ‚apano... odpowiedziaÅ‚a Ermengarda. Ale ja o to nie dbam... nie dbam wcale... Ach... Saro, powiedz mi... co to siÄ™ staÅ‚o? Czemu przestaÅ‚aÅ› mnie kochać? W gÅ‚osie jej byÅ‚a jakaÅ› dziwna nuta, że SarÄ™ znów coÅ› zaczęło dÅ‚awić w gardle. Ten ton prostoduszny i serdeczny przypomniaÅ‚ jej dawnÄ… ErmengardÄ™, która pragnęła zostać jej najlepszÄ… przyjaciółkÄ…, i wyraziÅ‚ zgoÅ‚a co innego, niż zdawaÅ‚o siÄ™ wyrażać jej zachowanie w ciÄ…gu ostatnich kilku tygodni. Ja ciÄ™ kocham odparÅ‚a Sara. Ale widzisz... teraz wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o... MyÅ›laÅ‚am... myÅ›laÅ‚am... że i tyÅ› siÄ™ zmieniÅ‚a. Ermengarda szeroko otworzyÅ‚a zapÅ‚akane oczy. Ależ... to tyÅ› siÄ™ zmieniÅ‚a! zawoÅ‚aÅ‚a. Nawet nie chciaÅ‚aÅ› rozmawiać ze mnÄ…... sama nie wiedziaÅ‚am, co mam zrobić. Tak, to tyÅ› siÄ™ zmieniÅ‚a od czasu mojego powrotu! Sara zamyÅ›liÅ‚a siÄ™. SpostrzegÅ‚a, że popeÅ‚niÅ‚a omyÅ‚kÄ™. Tak, ja siÄ™ zmieniÅ‚am odpowiedziaÅ‚a ale w inny sposób, niż ci siÄ™ wydaje. Miss Minchin nie życzy sobie, żebym rozmawiaÅ‚a z dziewczynkami... i prawie żadna ze mnÄ… nie rozmawia. MyÅ›laÅ‚am... że i ty może nie chcesz ze mnÄ… mówić; dlatego staraÅ‚am siÄ™ schodzić ci z drogi. Och, Saro! odrzekÅ‚a Ermengarda z wyrzutem, niemal pÅ‚aczÄ…c, po czym obie spojrzaÅ‚y sobie w oczy i rzuciÅ‚y siÄ™ wzajem w objÄ™cia. Przez kilka minut czarna główka Sary spoczywaÅ‚a na ramieniu spowitym w czerwony szal. Bo też tak siÄ™ czuÅ‚a osamotniona w owym czasie, gdy Ermengarda zdawaÅ‚a siÄ™ od niej stronić! NastÄ™pnie usiadÅ‚y razem na podÅ‚odze. Sara objęła ramieniem kolano, a Ermengarda otuliÅ‚a jÄ… swoim szalem, patrzÄ…c z uwielbieniem w jej przedziwne, duże oczy. Już nie mogÅ‚am dÅ‚użej tego znosić zwierzaÅ‚a siÄ™. Może ty byÅ› mogÅ‚a żyć beze mnie, Saro, ale ja bym bez ciebie żyć nie mogÅ‚a. Dlatego to dziÅ› wieczorem, gdym pÅ‚akaÅ‚a pod koÅ‚drÄ…, przyszÅ‚o mi nagle na myÅ›l, by po cichu wejść do ciebie na górÄ™ i prosić ciÄ™, żebyÅ›my znów mogÅ‚y być przyjaciółkami. PostÄ…piÅ‚aÅ› o wiele piÄ™kniej niż ja wyznaÅ‚a Sara. Ja byÅ‚am zbyt dumna, by starać siÄ™ o twojÄ… przyjazÅ„. Widzisz, teraz, gdy los mnie doÅ›wiadczyÅ‚, okazaÅ‚o siÄ™, że nie jestem dobrym dzieckiem. BaÅ‚am siÄ™ zawsze, że przyjdÄ… na mnie takie ciężkie chwile... Może dlatego zostaÅ‚y zesÅ‚ane, żeby mnie wypróbować! Ermengarda rozejrzaÅ‚a siÄ™ po pokoiku, a na jej twarzyczce malowaÅ‚a siÄ™ jednoczeÅ›nie ciekawość i bojazÅ„. Saro odezwaÅ‚a siÄ™ jak ty tu możesz mieszkać? Sara również rozejrzaÅ‚a siÄ™ wokoÅ‚o. Owszem, mogÄ™... o ile sobie wyobrażę, że ten pokoik inaczej wyglÄ…da... albo też, że jest to jedno z miejsc, o których mowa w powieÅ›ciach. MówiÅ‚a powoli, a wyobraznia jej poczęła siÄ™ ożywiać i pracować, jak nie pracowaÅ‚a od czasu, gdy na SarÄ™ spadÅ‚o nieszczęście. Toteż Sara miaÅ‚a wrażenie, że ta wÅ‚adza jej duszy ulegÅ‚a niejakiemu stÄ™pieniu. Inni ludzie w gorszych jeszcze żyli warunkach. Przypomnij sobie hrabiego Monte Christo, gdy znajdowaÅ‚ siÄ™ w kazamatach[55] Château d If[56]. A pomyÅ›l o wiÄ™zniach Bastylii! Bastylii... szeptem powtórzyÅ‚a Ermengarda, wpatrujÄ…c siÄ™ w przyjaciółkÄ™ i ulegajÄ…c już jej urokowi. MiaÅ‚a żywo w pamiÄ™ci dzieje rewolucji francuskiej, które Sara za pomocÄ… intrygujÄ…cych opowiadaÅ„ utrwaliÅ‚a w jej umyÅ›le. Prócz Sary, nikt nie zdoÅ‚aÅ‚by tego dokonać. Tak jest mówiÅ‚a dalej Sara, oplatajÄ…c kolana dÅ‚oÅ„mi, a w oczach jej zajaÅ›niaÅ‚ bÅ‚ysk, znany tak dobrze Ermengardzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|