[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak roztrzęsiony. Był spięty i nerwowy, i często, z bolesnym wyrazem twarzy, przebiegał oczami po jej piersiach. Allison, czując kobiecą dumę, wiedziała, że to ona odpowiedzialna była za to zdenerwowanie. - Widzę, że nie masz uczulenia na mięczaki - zauważył, gdy opróżniła do czysta talerz z krewetkami. Roześmiała się. - Nie. I nie przepadam za czerwonym mięsem, więc możesz sobie wyobrazić, jak się czułam, gdy tamtego wieczoru musiałam zjeść prawie surowe żeberka. - Wzdrygnęła się. - To dlatego od razu mi się spodobałaś. Brałaś to do ust i za każdym razem wstrząsałaś się. - Wyciągnął do niej rękę poprzez oświetlony świecami stół. - Jedyną rzecz, której nie mogłem zrozumieć, to to, dlaczego tak bardzo chciałaś zrobić przyjemność narzeczonemu, którego nie kochasz. Bo jasne było dla mnie, że nie kochasz Davida. - Masz dużo intuicji. - Tak sądzę. A gdybyś wiedziała o wszystkim tym, co moja intuicja powiedziała mi na twój temat, zarumieniłabyś się. Trzymając się za ręce, szli wolno przez Harbour Town, które zaraz po zachodzie słońca stawało się centrum nocnego życia. Restauracje i wspaniałe butiki tworzyły imponujący labirynt. Dzieci i starsi, rodziny i kochankowie jedli, pili, śpiewali i tańczyli w kojącym nocnym powietrzu. Znalezli sobie miejsce na niskim kamiennym murku ograniczającym molo. Podziwiali występy na scenie pod olbrzymim dębem. Głos młodego śpiewaka był czysty, a jego wesołość zarazliwa. Klaskali w takt muzyki i śmiali się z jego dobrze znanych numerów. Spencer usiadł blisko Allison. Kiedy przedstawienie skończyło się, zostali wchłonięci przez tłum. By nie zgubić dziewczyny, prowadził ją przed sobą, objąwszy w pasie rękami. Czuła na żebrach dotyk silnych palców. Jego dłonie wyglądały na idealnie dopasowane do kształtu jej talii; przez wycięcie z tyłu sukienki czuła na skórze lekki dotyk koszuli. Kiedy po drodze zrobił się zator, zostali mocno przyciśnięci do siebie. Dotknęła plecami jego piersi, gdyż trzy pierwsze guziki koszuli miał rozpięte. Na szczęście nie mógł widzieć jej twarzy; z zamkniętymi oczami rozkoszowała się tymi przypadkowymi pieszczotami. On też nie pozostawał na nie obojętny. Zcisnął ją mocniej w talii; poczuła też na swoich włosach wargi. Po wydostaniu się z tłumu oboje szybko oddychali i daremnie usiłowali ukryć swoje uczucia. Lecz na Double Dealer Allison ponownie poczuła się onieśmielona. - Masz ochotę na trochę wina? - spytał. Wypiła już przy kolacji dwa kieliszki. - Nie. Wyczerpałam swój limit. - Uśmiechnęła się przepraszająco. - W niczym nie jestem szczególnie dobra, nawet w piciu. Spencer z udawaną złością położył ręce na biodrach. - W jednym jesteś cholernie dobra: w pomniejszaniu swojej wartości. - Odwrócił się do niej plecami, przemierzył pokład aż do skierowanego w stronę oceanu dziobu, po czym wrócił. - Gdybym tego nie chciał, nie byłoby cię tutaj, rozumiesz? Mówię to po raz ostatni. Przestań być taka potulna i przepraszająca, i powiedz mi, co chcesz robić przez resztę wieczoru: oglądać telewizję, słuchać taśm, pograć w karty. Jego złość wzbudziła w niej podobne uczucia. Za kogo on się uważa, że tak na nią krzyczy! - Chcę się położyć - odrzekła zimno. - To był długi dzień. Schodząc na dół, otarła się o niego; złapał ją za rękę i obrócił dookoła. Przyciągnął ją mocno do siebie i, chwyciwszy jedną ręką za włosy, delikatnie odchylił głowę do tyłu. W jego ciemnoniebieskich oczach odbijało się światło księżyca. Powolny, diabelski uśmiech odsłonił zęby, zaskakująco białe na tle ciemnej twarzy. - Jesteś dobra też w innej rzeczy: we wpadaniu we wściekłość. Robisz to lepiej niż jakakolwiek znana mi kobieta. To na pewno z powodu tych rudych włosów - zadumał się, pocierając palcami grube kosmyki. - Ale mnie to się podoba. Twój temperament niesamowicie mnie ekscytuje. Jego wzrok wędrował łakomie po jej twarzy, ogarniając hardy zarys podbródka, wyzywające, zielone oczy, skrzące się włosy. Powędrował niżej, by podziwiać widok jej na- brzmiałych piersi. Całe jego ciało płonęło pożądaniem; pamiętał jednak o swojej obietnicy. Wiedział, że gdyby ją w tej chwili pocałował, nie byłby w stanie zatrzymać się aż do momentu wejścia w nią. Wtedy ona przestałaby mu ufać, a przecież zanim zdobędzie jej ciało, musi zdobyć jej zaufanie. Delikatnie odsunął ją od siebie. Dostrzegł błysk w jej oczach i miał nadzieję, że to rozczarowanie. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zawołaj mnie. Zostanę jeszcze trochę na pokładzie. Dobranoc, Allison. - Dobranoc. Na schodach odwróciła się. Stał nieruchomo, ale nadal patrzył na nią. Zwilżyła wargi, zawstydzona swym wcześniejszym zachowaniem. - To był miły wieczór, Spencerze. Dziękuję ci. Skinął głową i uśmiechnął się. Allison weszła do bogato urządzonej sypialni. Zciągnąwszy z łóżka narzutę, ze zdumieniem stwierdziła, że pod spodem znajduje się atłasowa pościel. Do tej pory używała zawsze pościeli perkalowej. Włożyła jedną z piżam, do kupna których zmusiła ją Anna. Piżama była dwuczęściowa, uszyta z czarnego jedwabiu. Górę, głęboko wydekoltowaną, podtrzymywały cieniutkie ramiączka. Dół był tak skąpy, że zastanawiała się, po co w ogóle zawraca sobie nim głowę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|