Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znajdzie tego popołudnia. Jednak w tej chwili, po trzydziestu zaledwie sekundach,
dramatycznie usiłowała znalezć odpowiedz na jego wypowiedziane szeptem intymne pytanie.
Zbliżyła wargi do jego ucha.
- Bo wczoraj tak trudno nam było poradzić sobie z pokusą. A wiesz, że nie możemy...
- Rozumiem - zamruczał obok jej policzka. - Ale nie podoba mi się to. - Pocałował ją
szybko jeszcze raz i odstąpił na bok, by mogła przywitać się ze Spencerem.
- Cześć, Anno.
Poczuła szarpnięcie w sercu.
- Cześć, Spencerze - powiedziała z fałszywą wesołością.
Pod wpływem jego spojrzenia ugięły się pod nią nogi. Jego oczy przypominały niebieskie
płomienie, ukryte pod rozczochranymi brwiami. Na twarzy widać było działanie słonecznego
powietrza, morza i słońca. Ręce i nogi miał szczupłe, opalone i muskularne. Ubrany był w
białe szorty i opinającą tors niebieską, trykotową koszulę. Eleganckie, europejskie okulary
zsunął na czubek głowy.
Aby uchronić się pod jego urokiem, wzięła Davisa pod ramię.
- Czy Davis zajmował się dziś tobą? - zapytała.
- Zabrał mnie do fabryki komputerów - odrzekł przyjaznie Spencer. - To bardzo ciekawe.
- Tak. Mnie również to pasjonuje. - Zcisnęła ramię Davisa i upewniła się, że Spencer
dojrzał ten pełen dumy gest.
- Davis powiedział mi, że ty też pracujesz z komputerami. Co robisz?
Uśmiech znikł z jej twarzy. Czemu nie słuchała uważniej, kiedy Anna paplała o swojej
pracy?
- Ja... eee...
- Ona jest zbyt skromna, by powiedzieć ci, że jest programatorem dla całego zespołu.
Allison obdarzyła Davisa szczerym, kochającym uśmiechem. Uratował ją.
- W tym tygodniu mam urlop i nie chcę rozmawiać o pracy. Co to za niespodzianka?
Davis uśmiechnął się konspiracyjnie do Spencera.
- Czy potrzymamy ją w niepewności jeszcze chwilę?
- Ani mi się waż! - krzyknęła Allison, dokładnie tak, jak by to zrobiła Anna, i żartobliwie
przystawiła mu pięść do brzucha. Nie był on bynajmniej płaski i napięty jak brzuch Spencera,
który wyglądał tak, jakby nawet kilof nie by? w stanie go przedziurawić.
- Znalazłem dzisiaj dom. Chciałbym, żebyś go zobaczyła. Myślę, że właśnie czegoś takiego
szukaliśmy.
- Och, kochanie, to cudownie. - Zarzuciła mu ręce na szyję. Anna i Davis od paru miesięcy
usiłowali kupić dom. Allison wiedziała, że reakcją Anny na taką wiadomość byłby wybuch
przesadnego entuzjazmu. - Gdzie on jest? Czy cena jest rozsądna? Jak wygląda?
Davis roześmiał się uradowany.
- Chodzmy, zobaczysz go.
W czasie jazdy samochodem zajmowała przednie siedzenie, obok Davisa, ale przez cały
czas świadoma była obecności Spencera, siedzącego z tyłu niczym strażnik. Trzymała rękę na
kolanie Davisa.
Przeprowadzenie porównań obu tych mężczyzn nie miało sensu, jednak nie mogła się
powstrzymać. Nogi Davisa nie były tak często wystawiane na słońce, jak Spencera. Wyglą-
dały blado i gąbczasto. Mierziło ją dotykanie ich; miała wielką ochotę przeczesać palcami
poskręcane włosy, porastające miedzianą skórę Spencera, i dotknąć jego stalowych mięśni.
Te myśli były jednak podświadome. Allison skoncentrowała się na zasypywaniu
uprzejmościami Davisa i gratulowała sobie, jak dobrze jej to wychodzi.
Jej dobry nastrój zniknął, gdy Davis zatrzymał samochód przed domem, który tak pragnął
jej pokazać. Anna byłaby nim zachwycona; Allison wydał się okropny.
Dom był parterowy, niski, o opływowych liniach. Nie miał spadzistego dachu ani
szczytowych okien osłoniętych okapem, co tak bardzo lubiła. Był idealnie nowy, ale bez cha-
rakteru.
- Och, Davisie - powiedziała, mając nadzieję, że potrafi ukryć rozpacz.
Nawet ogród wyglądał sztucznie. Identyczne krzewy posadzono równo, z wojskową
precyzją. Davis poprowadził Allison wzdłuż chodnika, by uścisnąć dłoń otwierającego przed
nimi drzwi wysmukłego pośrednika, w poliestrowym garniturze.
Wnętrze pachniało farbą i klejem do tapet, a nie boazerią ze starego drewna i świeżo
upieczonym chlebem. Większość pokoi miała kształt idealnie kwadratowy; nie było w nich
nisz, w których można by umieścić półkę na książki czy antyczny, angielski stolik do herbaty.
Kominek w salonie wyglądał zbyt sterylnie, by można w nim było rozpalić ogień. Nie
zachęcał do tego, by skulić się przed nim z olbrzymią poduszką i kryminałem. Kuchnia,
bardziej nawet niż laboratorium Allison, przypominała klinikę. Trudno było sobie wyobrazić
te nieskazitelne blaty zabrudzone mąką czy jakąś pachnącą, smakowitą potrawą, piekącą się
w piecyku.
- Czekaj, zobaczysz główną łazienkę - entuzjazmował się Davis, ciągnąc ją wąskimi
korytarzami, kojarzącymi się jej ze szpitalem dla umysłowo chorych.
W łazience zobaczyła wyłożoną marmurem kabinę z prysznicem i wbudowaną w podłogę
wannę. Zawsze chciała mieć kabinę z szorstką podłogą i wysoką wannę z mosiężnymi
kurkami.
- Niewiele mówisz - stwierdził zaniepokojony Davis.
Allison odwróciła się szybko w jego stronę i dotknęła uspokajająco jego ramienia.
- Jestem oszołomiona. - Wiedziała, że choć jej ten dom się nie podobał, Anna będzie nim
zachwycona. Wielokrotnie opisywała, czego pragnie, i ten dom idealnie pasował do jej
opisów. - Nie wiem, co powiedzieć. To jest... to jest...
- Nie chcę wpływać na twoją decyzję. Naprawdę ci się podoba? - spytał, patrząc z
niepokojem w jej oczy.
- Oczywiście. Jestem zachwycona. Wiedziałam, że tak będzie. - Uścisnęła go tak, by nie
mógł spojrzeć jej w oczy. Mógłby wykryć szkła kontaktowe lub, co gorsza, kłamstwo.
- Panie Lundstrum, proszę obejrzeć warsztat w garażu - powiedział pośrednik.
Davis połaskotał ją pod brodą i ruszył podniecony za pośrednikiem. Allison została w
łazience sam na sam ze Spencerem. Od momentu wejścia do domu chodził za nimi od
jednego pokoju do drugiego, ale nie robił żadnych uwag, chyba że zadano mu bezpośrednie
pytanie.
- Nie podoba ci się ten dom, prawda?
Odwróciła się, poirytowana i skoncentrowana. Doskonale umiał odczytać jej uczucia.
- Jestem nim zachwycona. Słyszałeś przecież, jak powiedziałam to Davisowi.
- Tak. - Zbliżył się do niej. - Słyszałem. Ale to było kłamstwo.
- Nie!
- Wiedziałem, że to nie jest dom dla ciebie. Pragnęłabyś czegoś ciepłego i przytulnego.
Okna z żaluzjami; przynajmniej w jednym musi być witraż. Niezwykłe, posiadające swój
charakter pokoje. Skrzypiące klepki.
- Coś jak dom nawiedzony przez duchy.
Zrobił jeszcze krok do przodu; musiała odchylić głowę, by móc spojrzeć w jego twarz.
- Nawiedziłaś mnie tej nocy. Nie mogłem spać. A ty?
- Spałam jak zabita.
Uniósł dłoń i palcem wskazującym przesunął wzdłuż fioletowych cieni pod jej oczami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript