[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzymają. Musisz mi pomóc. Czułam, jak ręka Brunona zadrżała. Cofnął ją i zwinął w pięść. Próbuję się od niej uwolnić, a ty żądasz, żebym poszedł z nią porozmawiać? Może zabierzemy ją do cafeterii i pogadamy przy ciastku i cappuccino? Czyś ty oszalała, dziewczyno? To wytwór chorych naukowców z IronHeart, poroniony eksperyment z wykorzystaniem technologii obcych. Nie sądzę, by dało się z nią paktować. Nie wkurzaj mnie, do cholery! Poderwałam się na równe nogi. Muszę spróbować, a ty, przeklęty pijaku, musisz mi pomóc. Nie mam tu nikogo bliskiego, nikogo, komu mogłabym ufać! A chcę odzyskać Evę. Muszę spróbować, rozumiesz?! Zamierzam wyrwać to dziecko z łap Ziemian, choćby zakrawało to na szaleństwo. Złapałam go za ramiona, chcąc nim potrząsnąć, ale wyglądało to tak, jakbym próbowała poruszyć górę. Jesteś jedynym moim kumplem na tym okręcie. Do kogo mam zwrócić się o pomoc, jak nie do ciebie? Bruno wstał, wyraznie zmieszany. Niezdarnie próbował wytrzeć koszulkę z plam tłuszczu i %7łelazniak wie czego jeszcze, zanim podciągnął spodnie. Już dobrze, Xiu bąknął. Oczywiście, że możesz na mnie polegać. Zawsze mogłaś. Nawet gdy byłem opętany, nie potrafiłbym zrobić ci krzywdy. Pomogę, pewnie. Już się zbieram. Zachwiał się, niemal waląc na podłogę. Z trudem odzyskał równowagę. Spojrzałam na niego spode łba. Znaczącym gestem wskazałam łazienkę. Poszedł tam bez słowa, jak skarcony chłopiec. Po chwili usłyszałam szum prysznica. Z pewnością zimnego i to bardzo. Można wiedzieć, po co nam pomoc Agany? ryknął z łazienki. Nam? Wchodzę w to. Cokolwiek wymyśliłaś, biorę w tym udział. Przydałaby mi się wreszcie porządna rozróba. No to powiesz, do czego przyda nam się Agana? Chcę wedrzeć się na pokład Wyrwisłońca i odbić młodą! wydarłam się i od razu zrobiło mi się głupio. Zabrzmiało to dość absurdalnie. Dostać się na okręt flagowy Ziemian, wielki pancernik rojący się od żołnierzy, a potem odszukać i odbić najcenniejszy, najpilniej strzeżony skarb na pokładzie. Woda przestała lecieć. Po chwili Bruno wszedł do pokoju, wycierając się brudnym jak nieszczęście ręcznikiem. Spojrzał na mnie makabrycznie przekrwionymi oczyma. Gdy będziemy na pokładzie Wyrwisłońca i zamkną się tarcze stazy, nie będziemy mogli liczyć na pomoc psychotronów i ich smoków wyjaśniłam. Będę potrzebowała Agany, by znalazła i wskazała nam drogę do Evy. Sam mówiłeś, że stworzono ją, żeby była superagentem. Naukowcy z Najjaśniejszej twierdzą, że jest bytem na stałe związanym z hiperprzestrzenią. Jakby duchem wpisanym w czasoprzestrzeń. Może fizycznie znikać, przechodząc na tamtą stronę, zupełnie jak Shao. Bardzo nam się przyda na terenie wroga. Bruno pokiwał głową ze zrozumieniem, choć może tylko mi się wydawało, bo jego tępa gęba właściwie nigdy nie odzwierciedlała jakichkolwiek myśli. Sięgnął do szafy, szukając w miarę czystych ciuchów. Znów nim zarzuciło, że omal się nie przewrócił. Muszę walnąć jakiegoś klina jęknął. Bez słowa wyciągnęłam z kieszeni manierkę z mocną wódką zmieszaną z gunflainą. Bruno przyjął ją z paskudnym uśmiechem i pociągnął tęgiego łyka. Chuchnął i jęknął z rozkoszą. Substancja rozpuszczona w alkoholu miała silnie pobudzające działanie, jednocześnie przeciwbólowe i wywołujące łagodną euforię. Jednym słowem, Bruno prawie natychmiast poczuł się lepiej. Pomaszerowaliśmy do stacji kolejki magnetycznej. Kolejką można było błyskawicznie przemieszczać się po okręcie mającym w najszerszym miejscu ponad cztery tysiące kilometrów średnicy. Smocze Leża znajdowały się w jednej z robotniczych warstw znajdujących się stosunkowo blisko powierzchni. Od warstwy naukowej, gdzie trzymano Aganę, dzieliło nas półtora tysiąca kilometrów. Staliśmy na przestronnym peronie, czekając na kolejkę docierającą aż tak głęboko. Hala dworca zbudowana była z typowym dla Najjaśniejszej rozmachem i przepychem. Wykonano ją ze spieku imitującego czerwony marmur. Właściwie wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to jednak był prawdziwy minerał sprowadzony tu z drugiego końca Galaktyki. Pod sufitem wisiały absurdalnie wielkie, kryształowe żyrandole, a na centralnym miejscu stał posąg pani kapitan. Wznosił się na kilkanaście metrów, głową sięgając sklepienia dworca. Wykonany został w całości z matowego, czarnego metalu, prócz maski błyszczącej polerowanym złotem. Pani surowym wzrokiem patrzyła na kłębiący się tłum podróżnych. Jej obecność była tu nieomal fizycznie wyczuwalna. Gdzie się obrócić, wszędzie wisiały jej portrety, ze wszystkich stron człowieka przeszywało lodowate spojrzenie złotych oczu. Można zwariować. Wszystko tu zdawało się mówić: uważaj, Najjaśniejsza patrzy. Na peronie roiło się od ludzi w mundurach i uzbrojonych cywilów z opaskami straży obywatelskiej. Ja także paradowałam w oliwkowym kombinezonie ze srebrnym słońcem na pagonach oznaką młodszego oficera. Czekaliśmy blisko godzinę, w tym czasie odjechało kilka kolejek, do jednej załadował się pododdział konwojujący aresztowanych. Pewnie podejrzanych o współpracę z Ziemią, dezercję, spekulację, szabrownictwo lub inne zbrodnie wojenne. Zgodnie z rozkazem Pani, każde takie przestępstwo karane było śmiercią. Zaskoczyła mnie nieco taka bezwzględność i okrucieństwo Kaili, ale chyba wiedziała, co robi, w końcu to ona tu rządziła. Wreszcie nadjechała kolejka i z prędkością większą od prędkości dzwięku pomknęliśmy w głąb statku. Bruno tradycyjnie nie był zbyt gadatliwy, całą drogę siedział bez ruchu, tępym wzrokiem gapiąc się w ścianę. Nim minęła godzina, znalezliśmy się na miejscu. Warstwa laboratoriów błyszczała sterylną czystością. Szerokie korytarze lśniły bielą i zaskakiwały nietypową dla reszty okrętu wręcz ascetyczną prostotą. Nie obyło się oczywiście bez barokowych kolumn i portali z białego kamienia zdobiących wejścia do poszczególnych labów, ale i tak było tu zdecydowanie skromniej niż w warstwach robotniczych. Posągi i portrety pani kapitan zastępowały tu płaskorzezby przestawiające doskonale symetryczną, piękną, choć lodowato zimną twarz. Po drodze przeszliśmy przez trzy kontrole. Służba bezpieczeństwa uwijała się jak w ukropie, szukając agentów wroga w każdej części okrętu. Na szczęście moje uprawnienia pozwalały nam poruszać się swobodnie bez konieczności tłumaczenia się każdemu napotkanemu szpiclowi. Aganę, złapaną przez smoki w Bezmiarach, więziono w jednym z laboratoriów, gdzie miejscowi naukowcy próbowali dojść, czym właściwie jest i jak ją stworzono. Z ich punktu widzenia była niesłychanie ciekawym przypadkiem zastosowania nowoczesnej technologii hiperprzestrzennej. Trzymano ją teraz w celi otoczonej polem energetycznym o wielkiej mocy. To wystarczyło, by ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|