Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypił.
- Za nic nie dałabym mu mojego portwajnu.
Gwałtownie zasłoniła usta.
- O? A więc co pani mu dała? Odwróciła wzrok.
- Nie wiem, o czym pan mówi. Wybaczy pan, kapitanie, ale jestem zmęczona i chcę już
iść spać. Rozłożył mały stołek i usiadł.
Proszę uprzejmie, ale ja będę czekał na swoje porto. - Uśmiechnął się. - Nie napiłaby
się pani czegoś? Uspokoiłaby się pani.
Jestem zupełnie spokojna. Zawsze po występach tak się zachowuję,
Doprawdy? A może sprawił to pocałunek tamtego mężczyzny?
Maddie nie patrzyła na niego. Na wspomnienie dotyku tamtego strasznego człowieka
zaczęła drżeć. Nigdy wżyciu nikt jej nie dotknął, jeśli sobie tego nie życzyła. Już od
dziecka wiedziała, że jest inna, wyjątkowa i odnosiła się do siebie z szacunkiem. Jako
dwudziestolatce zdarzyła jej się krótka szamotanina na kanapie z francuskim księciem,
uznała jednak to doświadczenie za tak nieprzyjemne, że nigdy nie chciała go
powtórzyć. Mężczyznom wystarczał jej śpiew; nie musiała dawać im niczego więcej.
Ale dzisiejszej nocy... Dobry Boże, dzisiejszej nocy ten mężczyzna jej dotykał. I
możliwe, że posunąłby się dalej, gdyby do namiotu nie wpadła Edith.
Teraz, czując, jak opasuje ją ramię mężczyzny, przeraziła się i zaczęła wyrywać.
51
Ciii... To tylko ja - uspokajał ją Ring. - Nic już pani nie grozi. Ma pani cudowny głos,
prawdziwy dar Boży. Nigdy nie słyszałem nic równie wspaniałego jak pani śpiew dziś
wieczorem. Co to była za aria o tej kobiecie, która oszalała?
Tui la voce sua soave - odpowiedziała z głową wtuloną w jego tors.
 To najpiękniejszy..."? - zaczął, specjalnie zle tłumacząc.
Nie.  W tych najczulszych słowach..."
A, rzeczywiście. Moja ulubiona aria. Uśmiechnęła się do niego.
Na razie. Jeszcze pan nie słyszał wszystkiego.
Ależ tak. Słyszałem to w wykonaniu Adeliny Patti.
Co! - Odsunęła się od niego gwałtownie. - Patti? Tego wyjca? Jej fis to istna rozpacz,
ona się nadaje wyłącznie do chóru.
Mnie się podobała.
Ale bo co też pan może wiedzieć o operze. Jest pan zwykłym amerykańskim
żołnierzem, podczas gdy ja...
Jestem księżniczką z Lanconii?
Popatrzył na nią, unosząc jedną brew. Nagle zrozumiała, do czego zmierzał. Kiedy
wszedł do namiotu, trzęsła się, była bliska łez, teraz jednak czuła się lepiej, znacznie
lepiej.
- Co by pan powiedział na kieliszeczek porto, kapitanie?
Wiedział, że zrozumiała, i od razu poczuł się lepiej.
Wołałbym pieśń. Ale tylko dla mnie.
Ha! - zawołała, ale uśmiechała się do niego. - Aby na to zasłużyć, trzeba zgładzić kilka
smoków. Dziś zarobił pan na kieliszek portwajnu. Ale jest to najlepsze porto na świecie.
Pochlebiało jej, że od wyśmiewania się z jej głosu przeszedł do pragnienia, by śpiewała
tylko dla niego.
- W takim razie muszę się tym zadowolić, ale jeszcze
zarobię na tę pieśń.
Wlała gęstego portwajnu do dwóch kryształowych kieliszków, które trzymała w
specjalnej kasetce, chroniącej je przed stłuczeniem.
- Za prawdę - powiedział, wznosząc toast.
Maddie wypiła, cały czas czekała jednak na grom, który by ją poraził. Wątło
uśmiechnęła się znad kieliszka do mężczyzny i poprzysięgła sobie, że za nic nie wyzna
mu całej prawdy.
Następnego dnia wyruszyli w drogę i Maddie znowu utknęła w kołyszącym się powozie,
gdzie towarzyszyła jej chrapiąca Edith. Kapitan Montgomery prosił, by pozwoliła mu się
dosiąść, ale się nic zgodziła. Bardzo chętnie spędziłaby ten czas w jego kompanii,
porozmawiała, ale i tak zbyt wiele rzeczy już z niej wyciągnął.
Póznym rankiem Frank zatrzymał powóz i do okna podszedł kapitan,
Obawiam się, że muszę panią prosić o przysługę. Toby nie czuje się najlepiej, czy
mógłby wsiąść do środka?
Oczywiście, obok Edith jest miejsce.
I o to właśnie chodzi - mruknął Ring.
Przepraszam?
Pokazał, żeby się ku niemu nachyliła,
52
Moim zdaniom są w sobie zakochani - wyszeptał jej do ucha.
O?
Wyprostowała się i powiodła wzrokiem od Edith do Toby'ego, który wyglądał zupełnie
zdrowo. Ring znowu na nią skinął.
Chcą zostać sami. Nadal nie rozumiała.
Może pani jechać ze mną.
Rozumiem. Jeśli próbuje pan w ten sposób naciągnąć mnie na jakieś sam na sam...
Może się pani przejechać na moim koniu.
Nie pytała, skąd wie, że poradziłaby sobie z jego ogierem, ani jak się domyślił, że o tym
marzyła. Nie zamierzała odrzucić takiej propozycji. Tak szybko otworzyła drzwiczki
powozu, że uderzyła Tob ego w ramię.
- Przepraszam, nie...
Ring niemal ściągnął Toby'ego z konia i wrzucił do środka, po czym zatrzasnął za nim
drzwi.
- Edith go opatrzy.
Zapraszającym gestem wskazał swojego wspaniałego wierzchowca. Uśmiechnęła się
do konia.
- Do mnie. Diabeł - zawołała, ale koń ani drgnął. - Diabeł?
Ring zdjął kapelusz i podrapał się po głowie.
Niech pani spróbuje... eee... Kary. Popatrzyła na niego.
Kary?
To nie był mój pomysł. To imię wymyśliła moja siostra. Bracia chcieli go nazwać
Błyskawica. Uznałem, że z dwojga złego Kary będzie lepsze.
Nie Diabeł?
Wpatrzył się w swój kapelusz.
Rodzina by mnie wyśmiała. Gotowa do jazdy?
Chodz tu, Kary! - zawołała i koń podbiegł do niej, minął wyciągniętą rękę i zaczął
ogryzać czerwoną farbę powozu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript