[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mógÅ‚ przeboleć, że nie uczestniczyÅ‚ w pogrzebie Walta. ModliÅ‚ siÄ™ w duchu, by za drzwiami nie staÅ‚a Erica. Nie rozmawiaÅ‚a z nim przez parÄ™ tygodni od ich ostatniej wspólnej kolacji, po czym pewnego dnia, jak gdyby nigdy nic, weszÅ‚a do szpitalnego pokoju z planem, który przygo- towaÅ‚a wraz z pracownikiem socjalnym. Planem, który jego zdaniem byÅ‚ kompletnie nie do obrony. Co znowu? rzuciÅ‚ teraz zirytowany. Pewnie ma pan goÅ›cia, ale chyba nikt nie wytrzyma z panem dÅ‚ugo, jak pan bÄ™dzie w takim kwaÅ›nym humo- rze. WpuÅ›cić czy odesÅ‚ać do diabÅ‚a? SkrzywiÅ‚ siÄ™ i niezdarnie poprawiÅ‚ poduszki. WpuÅ›cić. PielÄ™gniarka pochyliÅ‚a go lekko do przodu, porzÄ…dnie poprawiÅ‚a poduszki, po czym otworzyÅ‚a drzwi. Ostrożnie ostrzegÅ‚a kobieta Annie, wychodzÄ…c. Nie jest w nastroju. SÅ‚yszaÅ‚em! zawoÅ‚aÅ‚ za niÄ… Jared. Annie spojrzaÅ‚a na pielÄ™gniarkÄ™ z úsmiechem. DziÄ™ki za uprzedzenie. PodeszÅ‚a dołóżka. WiÄ™c nie chcesz współpracować? OczywiÅ›cie, że chcÄ™ burknÄ…Å‚. PrzystajÄ™ na wszelkie tortury, jakie wymyÅ›lajÄ… te upiory. Jej Å›miech od razu poprawiÅ‚ atmosferÄ™. No dobra. NiedÅ‚ugo ich pożegnasz. Wiesz już, co zrobisz, jak doktor Allen ciÄ™ wypisze? Allen byÅ‚ chirurgiem ortopedÄ…, który wsadziÅ‚ mu w kostkÄ™ kilka Å›rubek i naprawiÅ‚ zÅ‚amanÄ… stopÄ™. Jeszcze nie. MIASTO NADZIEI 113 Jared od drzwi rozlegÅ‚ siÄ™ gÅ‚os Eriki. Nie możesz dÅ‚użej odkÅ‚adać decyzji. Musimy sfinalizować plany. Jared Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ brwi. Niezależność i skuteczność Eriki zawsze robiÅ‚y na nim wrażenie, ale teraz jedynie go zirytowaÅ‚y. Czy tak czuÅ‚a siÄ™ Annie, kiedy próbowaÅ‚ niÄ… sterować? Los w koÅ„cu daÅ‚ mu poznać na wÅ‚asnej skórze, na co uskarżali siÄ™ przez lata jego bracia i siostry. On nie życzyÅ‚ sobie, by nim dyrygowano. Teraz wreszcie pojÄ…Å‚, dlaczego najbliżsi zbuntowali siÄ™ przeciwko niemu. PoÅ‚ożyÅ‚ sprawnÄ… rÄ™kÄ™ na gipsie. A o co chodzi tym razem? Erica zlustrowaÅ‚a Annie. Jared zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że panie siÄ™ nie znajÄ…. Annie, Erica przedstawiÅ‚. Erica, Annie. Ach prychnęła Erica. To pani jest tÄ… sÄ…siadkÄ…. Tak, a pani? Bardzo bliskÄ… znajomÄ… oÅ›wiadczyÅ‚a Erica, po czym, jakby stwierdziÅ‚a, że szkoda jej czasu na rozmowÄ™ z Annie, zwróciÅ‚a siÄ™ do Jareda. To oczywiste, że nie dasz sobie sam rady, wiÄ™c rozmawiaÅ‚am z dyrektorem Woodhaven. Woodhaven? wtrÄ…ciÅ‚a Annie. Tego domu opieki? W tym domu opiekujÄ… siÄ™ również ludzmi, którzy sÄ… w sytuacji Jareda wyjaÅ›niÅ‚a wynioÅ›le Erica. Ależ alternatywa, pomyÅ›laÅ‚ sam zainteresowany. Mo- że poprosić siostry, którym praca i tak nie pozwoli poÅ›wiÄ™cić mu wiele czasu, albo przenieść siÄ™ do domu opieki. MógÅ‚byÅ› poruszać siÄ™ na wózku? spytaÅ‚a Annie. Mniej wiÄ™cej. To czemu nie znajdziesz kogoÅ›, kto ci pomoże 114 MIASTO NADZIEI w domu? Albo jeszcze lepiej. Na pewno masz bliskiego przyjaciela, który wpadnie kilka razy w ciÄ…gu dnia i zo- stanie z tobÄ… na noc. Zerknęła z ukosa na EricÄ™ i uniosÅ‚a brwi. Znalezienie pomocy do domu jest prawie niemoż- liwe. On potrzebuje wykwalifikowanej pielÄ™gniarki, a nie kogoÅ› z ulicy, kto ma dobre intencje. JeÅ›li chodzi o mnie, znasz mojÄ… sytuacjÄ™, Jared. Ledwie sobie radzÄ™ z bieżący- mi sprawami. Nie wezmÄ™ na siebie jeszcze jednego obowiÄ…zku. Nie spodziewaÅ‚ siÄ™, że Erica wyrazi chęć pomocy, a jednak byÅ‚ zawiedziony, że odsyÅ‚a go do domu opieki. Chcesz jechać do Woodhaven? spytaÅ‚a znów Annie. A jaki mam wybór? westchnÄ…Å‚. Masz odparÅ‚a. Po pierwsze możesz zadzwonić do rodziny. Jestem pewna, że z radoÅ›ciÄ… ci pomogÄ…. Lynn i Carrie sÄ… nauczycielkami. Nie mogÄ… opuÅ›cić szkoÅ‚y na dÅ‚użej. Todd pracuje na swoim, wiÄ™c jeÅ›li nie pracuje, to nie je. WÄ…tpiÄ™ też, aby Wuj Sam daÅ‚ wolne Rickowi, żeby siÄ™ mnÄ… opiekowaÅ‚. To niech przyjadÄ… choć na trochÄ™. A co, proszÄ™ mi powiedzieć, ma robić w te dni, kiedy nie bÄ™dÄ… wolni? spytaÅ‚a Erica. Ja siÄ™ nim zajmÄ™. Kompletnie osÅ‚upiaÅ‚y Jared oÅ›wiadczyÅ‚: Nie mogÄ™ ciÄ™ o to prosić. Nie prosisz. ZgÅ‚aszam siÄ™ na ochotnika. Nie ma sensu angażować tylu osób wtrÄ…ciÅ‚a Erica. Tego siÄ™ nie da zaplanować A jeÅ›li komuÅ› coÅ› wypad- nie, to Jared ucierpi. OdwróciÅ‚a siÄ™ do niego. Powinie- neÅ› przystać na mojÄ… propozycjÄ™. MIASTO NADZIEI 115 Logicznie rzecz biorÄ…c, byÅ‚a istotnie najrozsÄ…dniejsza. A jednak nie mógÅ‚ znieść myÅ›li, że znajdzie siÄ™ w miejscu podobnym do tego, w którym wÅ‚aÅ›nie przebywa. Trzeba zatem wybrać mniejsze zÅ‚o, stwierdziÅ‚. WolÄ™ wypróbować pomysÅ‚ Annie. Erica wyprostowaÅ‚a siÄ™ dumnie. Skoro siÄ™ upierasz. Ale jak nie wypali, nie proÅ› mnie o pomoc. ZapamiÄ™tam. Erica spojrzaÅ‚a na niego przez zmrużone oczy, potem przeniosÅ‚a wzrok na Annie. Może nas pani zostawić na chwilÄ™? NiechÄ™tnie skinęła gÅ‚owÄ…, bo umieraÅ‚a z ciekawoÅ›ci. Nie odchodz daleko poprosiÅ‚ Jared. Raz jeszcze kiwnęła gÅ‚owÄ… i zamknęła za sobÄ… drzwi. O co chodzi? rzuciÅ‚ ostro do Eriki. WÅ‚aÅ›nie chcÄ™ ciÄ™ zapytać o to samo. Sprawiasz wrażenie, że jesteÅ› bardzo spoufalony z tÄ… twojÄ… sÄ…siadkÄ…. A czemu nie? Jest wspaniaÅ‚Ä… osobÄ…. A co z nami? Wiem, że byliÅ›my tylko przyjaciółmi, ale spodziewaÅ‚am siÄ™, że w koÅ„cu stworzymy to, czego obydwoje pragniemy. Ja też tak myÅ›laÅ‚em przyznaÅ‚ powoli ale teraz to by nie wyszÅ‚o. Przykro mi. Przez kilka sekund w szpitalnym pokoju sÅ‚ychać byÅ‚o wyÅ‚Ä…cznie haÅ‚as z korytarza. Rozumiem wycedziÅ‚a w koÅ„cu Erica. Szkoda, że tak to widzisz, ale zapamiÄ™taj moje sÅ‚owa. PożaÅ‚ujesz tej decyzji. Twoja sÄ…siadka nie pomoże ci zrobić kariery. Utkwisz na caÅ‚e lata na prowincji, a ja pójdÄ™ wyżej. %7Å‚yczÄ™ ci wszelkich sukcesów. OtarÅ‚ siÄ™ tak blisko o Å›mierć, że straciÅ‚ pewność, iż wspinanie siÄ™ 116 MIASTO NADZIEI po szczeblach kariery ma znaczenie. ZachowaÅ‚ jednak tÄ™ myÅ›l dla siebie. Przez kilka tygodni bÄ™dzie miaÅ‚ czas na przemyÅ›lenia dotyczÄ…ce pracy, a także swoich uczuć do Annie. Co ty w ogóle o niej wiesz? WystarczajÄ…co dużo. Erica znowu prychnęła. A ja znam ciebie. Ona nie jest dość dobra dla ciebie, ale nie chcÄ™ ciÄ™ na siÅ‚Ä™ wyprowadzać z bÅ‚Ä™du. Po tej uwadze zakrÄ™ciÅ‚a siÄ™ na swoim wysokim obcasie i wymaszerowaÅ‚a z pokoju. O jej zdenerwowaniu Å›wiad- czyÅ‚ jedynie sposób, w jaki zamknęła drzwi. Jared nie żegnaÅ‚ jej z wielkim żalem. Tymczasem Annie staÅ‚a obok biurka pielÄ™gniarek. Celowo odsunęła siÄ™ od drzwi, chociaż ciekawość jÄ… roznosiÅ‚a. WolaÅ‚a jednak nie sÅ‚yszeć ich rozmowy. SÄ… bitwy, w których powinny uczestniczyć wyÅ‚Ä…cznie zainte- resowane strony. Raptem drzwi uderzyÅ‚y o framugÄ™ i Erica wyszÅ‚a z kamiennÄ… twarzÄ…. Widocznie rozmowa nie poszÅ‚a po jej myÅ›li. Annie odczekaÅ‚a, aż Erica zniknie z widoku, i zaraz potem wpadÅ‚a z powrotem do pokoju Jareda. Czy tu nie bijÄ…? zażartowaÅ‚a. Nie. Przepraszam, jeÅ›li to moja wina. ChciaÅ‚am pomóc.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|