[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trudniejsza niż niejedno zadanie, jakie zleca ci SPEAR. Jestem pewien, że dam sobie radę. Już z góry Prezent od losu 127 cieszył się na te bezcenne chwile sam na sam z synem. I w tej chwili, zupełnie jakby chciał wystawić go na próbę, mały zaczął głośno płakać. Płakał właściwie przez całą noc. Seth słyszał, jak Meghan kilkakrotnie do niego zagląda, w końcu wszedł do pokoju małego, żeby zaoferować pomoc. Nie, nie trzeba. Meghan siedziała w buja- nym fotelu z Kirkiem w ramionach. Lepiej oszczędzaj siły na jutro. Chcąc nie chcąc, wrócił do siebie. Jednak jeszcze długo nasłuchiwał odgłosów z pokoju Kirka trze- szczenia bujanego fotela i cichego głosu Meghan śpiewającej kołysanki. O świcie wstał i nastawił kawę. Nie mógł się już doczekać, kiedy zacznie się jego pierwszy dzień z Kirkiem. O wpół do siódmej w kuchni zjawiła się Meghan z synkiem na ręku. Była już ubrana i gotowa do wyjścia. Zmieniłam mu pieluszkę, ale zostawiłam go w piżamie powiedziała, sadzając małego w foteli- ku. Wyglądała na wykończoną. Mały całą buzię miał w krostach, ale na widok Setha zdobył się na słaby uśmiech. Jeszcze wcześnie. Usiądz i wypij kawę. Meghan pokręciła głową. Chcę być przed Markiem. Kawę wypiję już w biurze. Tu masz mój numer do pracy. Zadzwoń, 128 Carla Cassidy jakbyś miał jakieś problemy. Pamiętaj, żeby co jakiś czas zmieniać mu pieluszkę. Może spróbuj go wykąpać. Potrafisz? Tu na ladzie jest lekarstwo na obniżenie gorączki, podawaj mu co kilka godzin. Na pewno sobie poradzę zapewnił. Wstał i odprowadził ją do drzwi. Nie martw się, Meghan. Martwienie się to specjalność każdej matki. Położył jej ręce na ramionach, ale nie odważył się przytulić jej do piersi. Dziś, mamusiu, nie musisz się martwić. Damy sobie radę. Meghan zniknęła za drzwiami i w tej samej chwili Kirk zaczął płakać. ,,Nie martw się, Meghan . Aatwo mu mówić. W drodze do pracy słowa Setha wciąż dzwięczały jej w uszach. Jak mogła się nie martwić? Jej syn ma wietrzną ospę, a ona zostawiła go pod opieką mężczyzny, którego nie chce znać, którego prze- gnała, ale wrócił i... Powinna zrzucić go z ganku już w chwili, kiedy się tam zjawił. Nie powinna obiecywać mu pomocy, nie powinna w ogóle wpuszczać go przez próg do ich domu. Czuła, że po dzisiejszym dniu pozbycie się go nie będzie już takie proste. Z każdą mijającą minutą widziała coraz większą więz tworzącą się między Sethem i Kirkiem, wi- działa miłość w oczach Setha za każdym razem, Prezent od losu 129 kiedy jego wzrok padał na syna. Wiedziała, że nie odejdzie, jak obiecał. Bardzo się tego bała. Nawet jeśli dość szybko znajdzie potrzebne mu informacje i tak już nie zdąży powstrzymać tej nieuniknionej zmiany w swoim życiu. Jeśli Seth nie zechce zniknąć z życia Kirka, na zawsze pozostanie też w jej życiu. Nie jako mąż czy kochanek, lecz jako ojciec Kirka. Będzie musiała go widywać, rozmawiać z nim, pozwalać mu na opiekę nad Kirkiem i jednocześnie pilnować swojego serca. Wysiadła z auta i szczelnie otuliła się płaszczem. Ostrożnie stąpała po lodzie, który w ciągu nocy skuł kałuże. Północny wiatr smagał jej twarz. W biurze szybko zaparzyła kawę i włączyła komputer. Spojrzała na zegarek. Było kilka minut po siódmej. Miała godzinę lub nawet więcej, żeby przed przyjściem Marka popracować nad sprawą Simona. Usiadła przy biurku, pociągnęła łyk kawy i za- częła poszukiwania. Czyżbyś chciała zapracować na premię? Na dzwięk głosu Marka Meghan aż podskoczyła i szybko wygasiła ekran. Mark! Nie słyszałam, jak wszedłeś. Najwyrazniej. Mark zdjął płaszcz i spojrzał na nią podejrzliwie. Znów jesteś wcześnie. O ile pamiętam, w piątek też przyszłaś tak rano. Naprawdę? Meghan zmusiła się do uśmiechu 130 Carla Cassidy i wstała, żeby dolać sobie kawy. Chyba ostatnio po prostu wcześniej się budzę. Nagle w pokoju rozległ się ostry dzwonek telefo- nu. Meghan upuściła filiżankę, która z brzękiem rozbiła się podłogę. Mark podniósł słuchawkę, a ona, zawstydzona, szybko posprzątała skorupy. Uspokoiła się, kiedy okazało się, że to nie Seth. Czy naprawdę u ciebie wszystko w porządku, Meghan? spytał po chwili Mark. Patrzył na nią podejrzliwie. Oczywiście, że tak odparła natychmiast. Miała wyrzuty sumienia, że go okłamuje. Chciało jej się płakać. Oczywiście, że wszystko jest w porządku. Ukry- wam w swoim domu uciekiniera, agenta SPEAR, i żeby mu pomóc, przeglądam pliki, których nie powinnam otwierać. Ten agent to mój były mąż i teraz właśnie opiekuje się moim chorym na ospę synem i jeśli nie będę czujna, chyba znów się w nim zakocham na zabój. Czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać? naciskał Mark. Serce waliło jej jak młot. Czyżby podejrzewał, że coś ukrywa? Czyżby domyślił się, że Seth jest u niej w domu? Chodzi ci o coś konkretnego? odparowała. Zmusiła się, by spojrzeć mu prosto w oczy. Prezent od losu 131 Nie. Po prostu wydajesz mi się jakaś podener- wowana. Podobnie jak wczoraj. Meghan nalała sobie filiżankę kawy i spojrzała na Marka. To z powodu Kirka. Ma wietrzną ospę. Dlaczego nic nie powiedziałaś? Mark wyraz- nie się uspokoił. Też nalał sobie kawy i rozsiadł się za biurkiem. Jak cię czuje nasz król? Marudzi i cały jest w krostach. Meghan z wyrazną ulgą powitała zmianę tematu. Przy- szłam wcześniej, bo pomyślałam, że może udałoby mi się dziś szybciej wyjść. Oczywiście, nie ma sprawy. Znów na mo- ment pojawiła się w jego spojrzeniu podejrzliwość. Ale chyba trudno ci będzie pracować z wygaszo- nym ekranem. Meghan parsknęła nerwowym śmiechem. A... zgasiłam, bo układałam pasjansa. Nawet w jej uszach nie zabrzmiało to przekonu- jąco, ale nic lepszego nie potrafiła wymyślić. Nigdy nie była w tym dobra. Zajęta pracą, cały czas czuła jednak na sobie jego wzrok. Meghan, a może ty po prostu masz jakieś problemy finansowe? odezwał się w końcu. Wyraznie nie dawał się zwieść. Nie... dlaczego? zdziwiła się. Tak tylko pytam. Jeśli masz jakieś problemy... 132 Carla Cassidy jakiekolwiek... wiesz, że możesz się do mnie zgło- sić, prawda? Oczywiście ostrożnie przytaknęła Meghan. Oboje znów zajęli się pracą. Dopiero pózniej Meghan nagle uświadomiła sobie, co tak naprawdę zaniepokoiło Marka. Te jego pytania o kłopoty finansowe, ta podejrzliwość w oczach... No tak, pomyślała ze złością. Mark zapewne podejrzewa, że ona albo szpieguje dla innej agencji rządowej, albo sprzedała swoje usługi innemu pań- stwu. Tak czy siak, podejrzewa ją, że zdradziła. Jeszcze tylko tego jej brakowało! Rozdział dziewiąty Kiedy tylko Meghan wyszła, Seth podkręcił ogrzewanie w całym domu i wrócił do kuchni, gdzie czekał na niego Kirk. Usmażył jajecznicę, taką samą jak poprzedniego ranka zrobiła mu Meghan. Niestety, mały odmówił jedzenia. Najpierw miętosił jajecznicę między pal- cami, potem wsmarował ją sobie we włosy. Resztę zrzucił na podłogę. Seth obserwował to bezradnie. Nie wiedział, czy lepiej posprzątać te nędzne resztki, które zostały na talerzu, czy zostawić je w spokoju, bo może w koń- cu choć trochę jajecznicy trafi ostatecznie do buzi małego. Jednak całkiem stracił na to nadzieję, kiedy Kirk zaczął rzucać w niego tymi resztkami. Dobra, stary, koniec jedzenia rzekł, wyj- mując Kirka z fotelika.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|