[ Pobierz całość w formacie PDF ]
B.J. oderwała się do niego, upokorzona, podczas gdy Dar ła w powiewnym, czarnym negliżu, oparła się z kocim wdziękiem o futrynę drzwi. Jej skóra kolom kości słoniowej przebijała przez czarną koronkę, a gładkie krucze włosy opa dały luzno na plecy. - Po co? - spytał szorstko Taylor. Daria wydęła usta i wzruszyła ramionami. - Taylor, kochanie, nie bądz gburem... B.J. pochyliła się, by podnieść buty. Była zdruzgotana. Bezczelnie ją wykorzystał, gdy tymczasem czekała na niego inna kobieta! - A ty dokąd się wybierasz? - Taylor złapał ją za rękę i zatrzymał. 102 NORA ROBERTS - Do mojego pokoju - poinformowała sucho. - Wygląda na to, że byłeś umówiony. - Zaczekaj. - Pozwól mi odejść. Mam dość siłowania się jak na jeden wieczór. Zacisnął palce na jej ręce. - A ja mam ochotę skręcić ci kark - syknął, a potem rap townie puścił jej nadgarstek. B.J. odwróciła się na pięcie i na bosaka wbiegła po scho dach do środka, mijając słodko uśmiechniętą Darię. ROZDZIAA DZIEWITY BJ. przeniosła wszystkie papiery z biura do swego poko ju. Doszła do wniosku, że tylko tutaj może spokojnie praco wać, z dala od niepokojącej obecności Taylora. Zagłębiła się w papierkowej robocie, usiłując nie dopuścić do siebie in nych myśli. Siąpiący za oknem deszcz doskonale kompono wał się z jej nastrojem. Ciężkie, nisko zawieszone chmury nie przepuszczały promieni słońca. Ale wzrok jej stale przy ciągała zamglona szyba, a myśli płynęły wraz z przezroczy stymi potokami, sunącymi po szkle. Musiała często potrząsać głową, by przywołać się do porządku. Gdy nagle drzwi otworzyły się z rozmachem, odwróciła się od biurka i z drżeniem serca obserwowała wchodzącego do jej pokoju Taylora. - Chowasz się przede mną? - spytał od progu. - Ależ skądże. - Instynktownie uniosła podbródek. - Po prostu wygodnie mi tu pracować, gdy ty zajmujesz biuro. - Rozumiem. - Pochylił się nad nią złowróżbnie. - Daria powiedziała mi, że odbyłyście wczoraj miłą rozmowę w sa lonie. BJ. ze zdziwienia otworzyła usta. Nie wierzyła, by Daria ujawniła prawdę o tym spotkaniu. - Ostrzegałem cię, B.J., że tak długo jak Daria jest tu gościem, musisz traktować ją tak samo uprzejmie jak innych. 104 NORA ROBERTS - Przepraszam cię, Taylor, ale mógłbyś mi wyjaśnić, o co chodzi? - Powiedziała mi, że zachowałaś się niegrzecznie, robiłaś uwagi na temat jej związku ze mną, odmówiłaś nalania jej drinka i ogólnie byłaś nieuprzejma. Poza tym podobno naka załaś pracownikom, by z nią nie rozmawiali. - Tak powiedziała? - Oczy B.J. pociemniały z wściekło ści. Powoli odłożyła długopis i wstała z krzesła. - To dziw ne, jak różnie mogą dwie osoby zapamiętać tę samą rozmo wę. - Włożyła ręce do kieszeni. - Muszę ci więc natychmiast coś powiedzieć... - Jeśli chcesz się usprawiedliwić, proszę bardzo. - Spoj rzał na nią z pobłażliwością. - Jakże to szlachetnie z twojej strony! - Nie mogąc się powstrzymać, uderzyła się lekko w piersi. - Oskarżonemu należy się uczciwy proces, czyż nie? - Odwróciła się i ner wowo maszerowała po pokoju. Zastanawiała się, czy powie dzieć mu prawdę o spotkaniu z Darią. W końcu duma zwy ciężyła. - Nie, dziękuję, Wysoki Sądzie. Odmawiam składa nia zeznań. - B.J.! - Taylor chwycił ją za ramiona i odwrócił twarzą do siebie. - Czy ty musisz przez cały czas mnie prowoko wać? Dlaczego? - A ty, czy musisz przez cały czas się mnie czepiać? - zaatakowała. - Wcale tego nie robię. - W jego głosie zamiast gniewu pojawiła się rozwaga. - To twoja opinia. Mam wrażenie, że stale się usprawied liwiam. Jestem już zmęczona wyjaśnianiem każdego mojego posunięcia i próbami dopasowywania się do twoich nastro- NIEODPARTY UROK 105 jów. Nigdy nie wiem, czy za chwilę mnie pocałujesz, czy zapędzisz w kozi róg. Wmawiasz mi, że jestem niekompe tentna, naiwna i głupia. Nigdy dotąd tak się nie czułam i to mi się nie podoba! - W nerwowym pośpiechu wylewała z siebie potok słów, a Taylor tylko na nią patrzył i uprzejmie słuchał. - Mam naprawdę dość tej twojej nieskazitelnej Darli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|