[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaś druga spoczywała na łonie. Dziecko. Jak mogło oznaczać katastrofę? Macierzyństwo było dla niej sprawą nową i napawającą strachem, ale chciała tego dziecka. Musi jedynie dać Gideonowi część swojej radości, by i on zrozumiał, \e ich dziecko to cud, a nie tragedia. Jej rozwa\ania przerwał dzwonek do drzwi. Z ociąganiem sięgnęła po szmatkę do wytarcia pędzla. Nie miała ochoty odrywać się od malowania. Ale ktokolwiek zakłócał teraz jej spokój, znajdował się na zatwierdzonej liście gości. Inaczej nie zostałby wpuszczony do budynku. - Och - zawołała lekko zaskoczona. - Z kim mam przyjemność? Mę\czyzna, kiedyś zapewne przystojny, stał w progu, z przyklejonym do twarzy dziwnie znajomym uśmiechem. Miał na sobie znoszony szary płaszcz i zakurzone buty. Jego rysy znaczyły głębokie bruzdy, a białe pasma we włosach przydawały mu dramatycznego wyglądu. - Witaj, kochana. - Jego usta wygięły się teatralnie. - Nie uściskasz teścia? Gideon wiedział, kto oczekuje go na piątym piętrze. Instrukcje dotyczące tego wyjątkowego gościa były wyrazne: wpuścić, ale natychmiast zawiadomić Gideona. Dlaczego nie skreślił go z listy, zastanawiał się teraz, wbiegając do góry po kilka stopni naraz? Rzeczywiście jego ojciec nie pokazywał się przez pewien czas, ju\ prawie przez cztery lata, ale to nie stanowiło \adnego usprawiedliwienia. Nie chciał, \eby jego \ona dowiedziała się o wszystkim. - Czy mogę przygotować coś więcej? - spytała Cassie. - Nie, nie - Gideon usłyszał znienawidzony głos. - Kawa wystarczy. I mogę poczekać, naprawdę. Ju\ tak dawno... - Westchnął. - Proszę, nie martw się tym. Wiem, \e Gideon opowiada, \e ja... có\, \e mnie ju\ nie ma. Ale nie mo\esz mieć mu tego za złe. - W głosie mę\czyzny pojawiła się nuta \alu. - Ma swoje powody. Ja... nie byłem najlepszym ojcem. Gideon wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Trzask klamki zaalarmował siedzące na przeciwległych kanapach osoby. Oboje spojrzeli w jego stronę. Cassie mia- ła na sobie workowate szorty, umazaną farbą koszulkę i uprzejmy uśmiech przyklejony do twarzy. Druga osoba... Gdyby tylko nie to wra\enie, \e patrzy w lustro, które w tajemniczy sposób dodaje mu trzydzieści lat. Jak najszybciej chciał mieć to za sobą. - Ile to będzie kosztowało tym razem? - spytał bez wstępów. Ojciec odstawił fili\ankę i wstał. - Gideonie. - Ciemne, zbyt znajome w sieci zmarszczek oczy przybrały łagodny wyraz. - Miło mi cię widzieć, synu. Gideon zdusił w sobie narastającą wściekłość. - Nie potrafisz odmówić sobie przyjemności odegrania sceny przed nową widownią? - Niepokój w oczach Cassie dobitnie świadczył o tym, \e Gideon wie, o czym mówi. Podszedł bli\ej do mę\czyzny, który go spłodził. Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się niepokoić moją \onę podczas mojej nieobecności, będziesz tego \ałował. Cassie wstała z kanapy. - Gideonie, ale\ on... Spojrzenie mę\a sprawiło, \e nagle zamilkła. - Pózniej. - Potem zwrócił się do ojca. - Nie bądz chciwy. Zobaczyłeś ją i oceniłeś, \e jest wra\liwa. Masz rację. Ale dlatego właśnie będziesz się trzymał od niej z daleka. Bo jeśli usłyszę, \e próbujesz nękać ją tak, jak nękałeś mnie przez lata, stracisz więcej ni\ tylko szansę uzyskania jakiejkolwiek gotówki ode mnie. Wiem, jak działasz, a mogę dowiedzieć się jeszcze więcej i postaram się, byś trafił za kratki... ponownie. Starszy człowiek pochylił lekko głowę. - Dobrze, synu. Szczęki Gideona zacisnęły się mocniej. - Skończ z tym, jeśli w ogóle chcesz dziś cokolwiek dostać. A to jest cel twojej wizyty, prawda? Cassie miała wra\enie, \e widzi aktora, który nagle zdecydował się zrzucić maskę. Timothy Wilde nachylił się, by odstawić fili\ankę z kawą. Kiedy się wyprostował, głowę trzymał wysoko, a jego rysy były ostre i wyrazne. Ciemne oczy nie wyra\ały ju\ wzruszenia. - Och, i tak nie bardzo chciała to kupić. Oczywiście, współczuła mi, ale cały czas była spięta. - Zmarszczył lekko brwi. - Albo wychodzę z wprawy, albo poślubiłeś inteligentną kobietę. Cassie z trudem mogła uwierzyć własnym oczom. I uszom. Nie czuła się dobrze w towarzystwie obskurnego staruszka, który zło\ył jej wizytę, ale dopiero jego cyniczne słowa wstrząsnęły nią naprawdę. - Obawiam się, \e trochę ją zaszokowałem. - W jego głosie pobrzmiewała drwina. - Proszę o wybaczenie, Cassandro, ale tak bardzo chciałaś widzieć we mnie miłego starszego pana, \e nie mogłem oprzeć się pokusie. Kobiety lubią otaczać troską mę\czyzn swojego \ycia. Cassie poczuła dreszcz, kiedy odezwał się Gideon.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|