[ Pobierz całość w formacie PDF ]
inne zdanie. - Odwrócił się, by podejść do konia, ale Kady dokładnie słyszała, jak krztusi się ze śmiechu. Jordan był przystojniejszy nawet od Gregory'ego, a Kady wiedziała już z doświadczenia, że mężczyzni o takiej powierzchowności mogą przysporzyć wielu kłopotów. - Jesteś gotowa na spotykanie z moim wujem? - spytał, gdy wrócił do obozowiska, prowadząc konia. Kady wyprostowała dumnie plecy, ale nadal sięgała Jordanowi zaledwie do połowy piersi. - Sądzę, że powinny nas łączyć stosunki wyłącznie służbowe. Lepiej, byśmy się w nic nie angażowali. %7ładnych wagarów, wycieczek, biwaków i - urwała, bo Tarik zamknął jej usta pocałunkiem. - Jak sobie życzysz, habibbi - powiedział, podając jej rękę. Kady dosiadła konia, mrugając nieprzytomnie oczyma. 25 To moja żona - powiedział Tarik, obejmując Kady ramieniem. - Twoja... - zaczęła gniewnie dziewczyna, ale urwała, bo Jordan ścisnął ją tak mocno, że przygryzła wargi z bólu. - Jest trochę na mnie zła, wujku, więc nie zwracaj na nią uwagi. - Nie jestem jego żoną - powiedziała Kady do wysokiego, starszego mężczyzny. Po opuszczeniu obozu Tarik skierował konia na szlak prowadzący do Legendy. Była to jednak okrężna droga. Kady nie musiała długo myśleć, żeby zrozumieć, że Jordan chce się przemknąć do miasta chyłkiem, zupełnie jakby się czegoś bał. - Myślałam, że z wujem łączą cię zażyłe stosunki rodzinne - powiedziała. - Rodziny bywają różne - odparł enigmatycznie Tarik. - Jasne. Co mu takiego zrobiłeś, że chce cię zastrzelić? 137 - Widzę, że masz trochę rozumku w tej ślicznej główce - odparł, odwracając się do niej z uśmiechem. - Potrafię tylko zapamiętywać przepisy i demaskować kłamców. - Tego drugiego nie jestem pewien. Gilford na pewno cię oszukiwał, a ty mu na to pozwoliłaś. - Zapewne mówisz o Gregorym - poprawiła go machinalnie i poczuła, że przechodzi ją dreszcz. Cole zawsze udawał, że nie może zapamiętać tego imienia. - Ale ja przynajmniej uciekłam człowiekowi, który oczekiwał ode mnie czegoś, co nie miało nic wspólnego z miłością - odparła zjadliwie. Zrozumiał aluzję. - Jeśli dziewczyna ma takie nogi jak Leonie, to może mnie nie kochać. - Jesteś okropny. Zaśmiał się i przycisnął jej ręce do swojego brzucha. - Wiesz, Kady, nie sądziłem, że jazda konna może mi dostarczyć tylu przyjemnych wrażeń. W innych okolicznościach Kady śmiałaby się razem z nim, ale nie mogła sobie pozwolić na taki luksus. Nie chciała zacieśniać związków z tym mężczyzną. Stojąc na wprost wuja Hannibala, który wyglądał zupełnie jak prorok ze Starego Testamentu, Kady miała coraz większą ochotę zapomnieć o swojej misji. - Z prawa jazdy wynika, że ona nazywa się Long mruknął przerażający, siwy starzec, patrząc na Kady jak na grzesznicę. To on ukradł torebkę - pomyślała. - W środku były wszystkie dokumenty. Ale widocznie złodziejstwo i strzelanie do niewinnych ludzi nie są zakazane w jego Biblii. Właśnie chciała go o to zapytać, gdy przerwał jej Tarik. - Jesteśmy małżeństwem i mam na to dowody - powiedział. - Możesz mnie puścić? - syknęła, próbując się oswobodzić z jego uścisku. On tymczasem wyjął z kieszeni jakiś dokument i wręczył go Hannibalowi. - To oczywiście kopia - wyjaśnił, patrząc, jak starzec przebiega wzrokiem jego treść. - Ale wyraznie z niej wynika, że panna Kady Long wyszła za mąż za Cole'a Jordana, a tak się właśnie nazywam. - Też chcę zobaczyć - powiedziała Kady, wyrywając Hannibalowi kartkę. Była to rzeczywiście kopia aktu małżeństwa Kady z Cole'em. - Spójrz na datę - powiedziała, podnosząc wzrok na Tarika. - Tysiąc osiemset siedemdziesiąt trzy. - Fakt. Widocznie komputer się pomylił. Wiemy, co sądzić o tych wszystkich maszynach - dodał, patrząc na wuja z uśmiechem. - A ja nie chcę w ogóle o nich słyszeć - oznajmił stanowczo Hannibal. - Maszyny zniszczą nasz wspaniały naród. Kady wyszarpnęła się gwałtownie z uścisku Tarika. - Ten dokument napisano ręcznie na długo przed wynalezieniem komputerów. Nie jestem żoną tego Cole'a Jordana. - Naprawdę jej odbiło - szepnął Jordan, nachylając się konfidencjonalnie do wuja. - Ale co mogę zrobić? To moja żona. Jesteś gotowa, kochanie? - spytał głośno. - Możemy zamieszkać z wujkiem. Zerknął znacząco na Kady. - A gdybyśmy nie byli małżeństwem, on z pewnością by nam na to nie pozwolił. Nie popiera życia w grzechu. - Ale to nasz miesiąc miodowy, kochanie - odparła trzepocząc rzęsami. - Wolałabym mieć do dyspozycji własny dom. I osobny pokój - dodała w myślach. - Za grzechy trzeba zapłacić... - zaczął Hannibal i ku przerażeniu Kady zrobił duży krok w jej stronę. 138 - Wybacz, wujku, ona nie wie, co mówi - powiedział szybko Tarik, chwytając Kady za ramię. - Bardzo chcemy zamieszkać z tobą i twoimi dziećmi. Sprawi to nam naprawdę ogromną przyjemność. Chcielibyśmy tylko przy okazji trochę pozwiedzać okolicę. Kady pomyślała, że starzec podniesie rękę i każe im się wynosić lub też przeklnie ją na wieki, ale on tylko odwrócił się do nich plecami i ruszył przed siebie, mamrocząc coś pod nosem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|