[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzeliÅ‚, a w zamkniÄ™tym pomieszczeniu strzaÅ‚ rozszedÅ‚ siÄ™ straszli- wym, ogÅ‚uszajÄ…cym hukiem. Edward! Mademoiselle Baillon rzuciÅ‚a siÄ™ do niego, wtulili siÄ™ w siebie, a on przycisnÄ…Å‚ mocno usta do jej czoÅ‚a. Wybacz powiedziaÅ‚. PrzybyÅ‚em najszybciej jak siÄ™ daÅ‚o. Eddington zmarszczyÅ‚ czoÅ‚o. Pani nie jest mademoiselle Baillon, prawda? UÅ›miechnęła siÄ™. Jestem. Ale nie mam na imiÄ™ Lynette. Marguerite krzyknęła, widzÄ…c Saint-Martina w drzwiach. Za nim szedÅ‚ de Grenier, przyciskajÄ…c lufÄ™ pistoletu do jego pleców. PierÅ› Å›cisnÄ…Å‚ jej skurcz niepohamowanego przerażenia. Philippe szepnęła, widzÄ…c malujÄ…cy siÄ™ na jego twarzy żal i ból. 259/272 Za niÄ… Lysette wydaÅ‚a z siebie stÅ‚umiony okrzyk i cofnęła siÄ™, ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… Marguerite. ChroniÅ‚a matkÄ™, gdy powinno być na odwrót. Przez tyle lat pozwalaÅ‚a, by jej dzieci przebywaÅ‚y w towarzystwie potwora. Spójrz, kogo zÅ‚apaÅ‚em na podglÄ…daniu zadrwiÅ‚ de Grenier. Nie mógÅ‚ lepiej wybrać, muszÄ™ przyznać. SpodziewaÅ‚em siÄ™, że zw- abienie go tutaj zajmie mi kilka godzin. Dlaczego? zapytaÅ‚a drżącym gÅ‚osem Lysette. %7Å‚eby zabić ciebie, ma petite wycedziÅ‚ dobitnie. Nie! Marguerite rozÅ‚ożyÅ‚a szeroko ramiona, chroniÄ…c Lysette. Jak mogÅ‚eÅ›? To twoja córka! Twarz de Greniera wykrzywiÅ‚a siÄ™ w okrutnym uÅ›miechu. Nie. Chyba masz mnie za idiotÄ™. Nie sposób, by mogÅ‚a być jeszcze bardziej podobna do Saint-Martina. Marguerite uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚a na Philippe a. PrzyglÄ…daÅ‚ siÄ™ Lysette z wyrazem zdumienia i radoÅ›ci, która zmyÅ‚a Å›lady goryczy ich tragicznej przeszÅ‚oÅ›ci. Oczy zaszÅ‚y jej Å‚zami. Moment, o którym tyle Å›niÅ‚a, w koÅ„cu siÄ™ ziÅ›ciÅ‚, ale w tragicznych okolicznoÅ›ciach. ZmusiÅ‚a siÄ™, by spojrzeć na swojego męża. WychowaÅ‚eÅ› jÄ… tÅ‚umaczyÅ‚a. PatrzyÅ‚eÅ›, jak dorasta. ByÅ‚eÅ› je- dynym ojcem, jakiego zna. I cóż to byÅ‚a za przyjemność. Oczy zabÅ‚yszczaÅ‚y mu zÅ‚owrogo. Wiedzieć, że mam wszystko, co byÅ‚o drogie dla Saint- Martina; jego kobietÄ™ i córki, które spÅ‚odziÅ‚. Pieprzenie jego pra- wowitej małżonki, a potem zabicie jej byÅ‚y dodatkowym smaczkiem. Ale to tylko dodatek. PrawdziwÄ… rozkoszÄ… byÅ‚o branie ciÄ™ każdego dnia. Z piersi Saint-Martina wyrwaÅ‚ siÄ™ potężny ryk, tak przerażajÄ…cy, że nawet Marguerite przebiegÅ‚ od niego dreszcz. Ty jesteÅ› L Esprit powiedziaÅ‚a Lysette, zaciskajÄ…c dÅ‚oÅ„ na dÅ‚oni Marguerite. 260/272 Wszystko nadal byÅ‚oby idealnie, gdybyÅ› pozostaÅ‚a martwa powiedziaÅ‚ de Grenier. Kiedy z wami skoÅ„czÄ™, zabijÄ™ Des- jardins a za jego machinacje. Wszystko mi popsuÅ‚. Simon miaÅ‚ racjÄ™ powiedziaÅ‚a Lysette miÄ™kko. Nie masz pojÄ™cia, jak bardzo mi przykro, że siÄ™ nie myliÅ‚. W gÅ‚osie Lysette i sposobie, w jaki wypowiedziaÅ‚a te sÅ‚owa, byÅ‚o coÅ›, co przyprawiÅ‚o Marguerite o gÄ™siÄ… skórkÄ™. PrzepeÅ‚niÅ‚o jÄ… poczucie zagubienia i niepewnoÅ›ci. O czym ty do cholery mówisz? De Grenier kopnÄ…Å‚ Saint- Martina w gÅ‚Ä…b pokoju. Philippe zachwiaÅ‚ siÄ™, ale już po chwili odzyskaÅ‚ równowagÄ™ i za- sÅ‚oniÅ‚ Marguerite, tak jak ona chroniÅ‚a Lysette. ByÅ‚a rozdarta miÄ™dzy uczuciem wdziÄ™cznoÅ›ci, a panicznym lÄ™kiem, że stanie mu siÄ™ coÅ› strasznego. Simon podejrzewaÅ‚, że to ty stoisz za wszystkim powiedziaÅ‚a Lysette. Cóż, mÄ…dry czÅ‚owiek. To fakt. To dlatego Lysette jest daleko stÄ…d, a jej wspomnienia sÄ… bezpieczne. Gdy przed tobÄ… stojÄ™ ja. Ażesz. Spojrzenie de Greniera pociemniaÅ‚o. Lynette? zapytaÅ‚a Marguerite, odurzona faktem, że nikt nie jest tym, za kogo siÄ™ podawaÅ‚. Z nas dwóch, to ja teraz cieszÄ™ siÄ™ znacznie lepszym zdrowiem wzruszyÅ‚a ramionami z gracjÄ…. Tym samym znacznie lepiej zniosÄ™ twój widok. Usta de Greniera wykrzywiÅ‚y siÄ™ w uÅ›mieszku. Marguerite wstrzÄ…snęła myÅ›l, że oddaÅ‚a siÄ™ mężczyznie, który nienawidziÅ‚ jej i pragnÄ…Å‚ tylko jej cierpienia. Nie bÄ…dz tak pewna swego, ma chérie. Quinn i twoja siostra sÄ… już zapewne martwi. Wkrótce do nich doÅ‚Ä…czysz. W piekle. Marguerite jÄ™knęła i wyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™ do Philippe a, czujÄ…c narastajÄ…cy w sercu strach i żal. UdrÄ™kÄ… byÅ‚o mieć rodzinÄ™ w kom- plecie tylko po to, by mieli zostać znowu brutalnie rozdzieleni. 261/272 WstaÅ‚em wiÄ™c z martwych odezwaÅ‚ siÄ™ radosny gÅ‚os z ir- landzkim akcentem. De Grenier osunÄ…Å‚ siÄ™ bliski agonii. Marguerite patrzyÅ‚a z przer- ażeniem, jak jego prawe ramiÄ™ przebijaÅ‚ niewielki sztylet, raniÄ…c go dotkliwie. De Grenier upadÅ‚ na kolana i w tym momencie doskoczyÅ‚ do niego Saint-Martin. Kopniakiem wytrÄ…ciÅ‚ mu pistolet z rÄ™ki. BroÅ„ upadÅ‚a kilka metrów od nich. Dopiero teraz za de Grenierem ujrzeli Quinna trzymajÄ…cego zakrwawione ostrze w dÅ‚oni. Lynette chwyciÅ‚a Marguerite i jÄ… odsunęła. De Grenier poderwaÅ‚ siÄ™ z wrzaskiem i rzuciÅ‚ na Saint-Martina, powalajÄ…c go na ziemiÄ™. Quinn ominÄ…Å‚ dwóch siÅ‚ujÄ…cych siÄ™ mężczyzn i ruszyÅ‚ do Lynette i Marguerite. Ale Marguerite nie zważaÅ‚a już na nic. NabraÅ‚a odwagi, umknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|