[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszy kontakt z biologiczną rodziną, z drugiej cieszyła się, mogąc odłożyć go na pózniej i spędzić kilka dni na zwiedzaniu Sapporo w towarzystwie Ricka. Mogłaby przysiąc, że wykuł na pamięć treść kilku przewodników, bo świetnie sobie radził w mieście, choć twierdził, że jest w nim po raz pierwszy. Zasypywał ją ciekawostkami, wyjaśniał, dlaczego wyspa Hokkaido została skolonizowana przez Japończyków dopiero w dziewiętnastym wieku. Wiedział, że dawniej nazywano ją Ezo i zamieszkiwali ją Ajnowie. Anna wszędzie nosiła ze sobą aparat fotograficzny. Podziwiała krajobraz i okiem artystki wyłapywała zachwycające kontrasty stworzone przez przyrodę i człowieka. Nad nowoczesnymi zabudowaniami Sapporo wznosiły się ma- jestatyczne góry Miasto liczyło prawie dwa miliony mieszkańców i było piątą co do wielkości metropolią Japonii. Zaskakiwało nowoczesnością i zachodnim stylem - nawet hotel w niczym nie odbiegał od podobnych miejsc w Stanach Zjednoczonych. Mimo to Sapporo było na wskroś japońskie i emanowało zdumiewającym czarem, nietypowym dla tak dużego miasta. Ulice zaskakiwały czystością i były bezpieczne. Nie słyszało się o brutalnych przestępstwach i nawet metra nie szpeciło graffiti. Oboje z Rickiem starali się jak najczęściej korzystać z publicznego transportu. Anna lubiła przebywać wśród ludzi. Nie rozumiała języka, ale chętnie go poznawała, a Rick okazał się cierpliwym nauczycielem. Nie do końca pasowała do otoczenia, ale nie wyróżniała się i nie traktowano jej jak osobliwości - co było na porządku dziennym w dzielnicy Iowa, w której dorastała. Trzeciego popołudnia w Japonii wybrali się do parku Nakajima. Rick S R sprawił Annie niespodziankę: wynajął łódkę i zabrał ją na przejażdżkę po stawie Shobu. Anna zrobiła wiele zdjęć bujnej roślinności na brzegach, a potem skierowała obiektyw na Ricka. - Dokumentuję podróż - wyjaśniła. - Więc po co robisz mi zdjęcie? - Uniósł brwi. - Jesteś jej częścią - powiedziała i pstryknęła kilka ujęć. Kiedy obejrzała portrety na wyświetlaczu aparatu, była pewna, że uchwyciła emocje głębsze i silniejsze niż, te które Rick chciał pokazać. Zastanawiała się, czy mu o tym wspomnieć po powrocie do hotelu, ale w międzyczasie nadeszło zaproszenie na lunch następnego dnia w domu Chisato. Mimo że się go spodziewała, poczuła silną obawę pomieszaną ze wzruszeniem. Jak ma się zachować? Co powiedzieć biologicznej matce i przyrodniej siostrze? Co będzie, jeśli po powitaniu zapadnie cisza, w której będą się sobie tylko przyglądać? Czy poczuje z nimi jakąkolwiek więz? A jeśli uczucia ją obezwładnią? - Pójdziesz ze mną, prawda? - spytała Ricka podczas kolacji. Jadł pałeczkami japoński makaron. Anna poddała się już dawno i zamówiła hamburgera. - Oczywiście. Przestań się zamartwiać. - Wcale się nie martwię. Zerknął na nią znad czarki z zieloną herbatą. - Będzie dobrze. - Jasne... - Westchnęła z powątpiewaniem. - Daj się ponieść chwili. - Dziwne, że taka rada pada akurat z twoich ust. - Dlaczego? - Bo sam się do niej nie stosujesz - stwierdziła. S R Rick się nie odezwał, ale Anna wiedziała, że uderzyła w czuły punkt, bo makaron, który dopiero co znajdował się na pałeczkach, wylądował na jego koszuli. Chisato mieszkała w dzielnicy zabudowanej drewnianymi domkami otoczonymi schludnymi ogródkami. Budynki były znacznie mniejsze niż w Ameryce, ale zamożni Japończycy zwracali mniejszą uwagę na znamiona luksusu, jakimi lubili się otaczać mieszkańcy Kalifornii. Kiedy stanęli przed drzwiami, Rick lekko dotknął policzka Anny. Ten przyjacielski gest ją poruszył i wprawił w lekkie zakłopotanie. - Gotowa? - zapytał. Kiwnęła głową, więc zapukał do drzwi. Otworzył je uśmiechnięty Gidayu. - Witaj, Anno. Cieszę się, że cię widzę. Jest i pan Danton! Witam równie serdecznie. - Akurat uwierzę! - mruknął Rick pod nosem. - I my się cieszymy - zapewniła Anna. - Na lotnisku byłam bardzo zmęczona. - Po długim locie to w pełni zrozumiałe. Mam nadzieję, że zdołałaś już wypocząć? - Tak. - Doskonale. Twoja matka i siostra nie mogą się doczekać spotkania. Są bardzo przejęte. Za chwilę do nas dołączą. - Znam to uczucie - zapewniła Anna i weszli do przedsionka, który, jak wcześniej wyjaśnił Rick, nosił nazwę genkan. Rick położył jej dłoń na ramieniu i szepnął: - Rozluznij się. - Zcisnął ją mocniej i przypomniał: - Buty. - No tak, rzeczywiście. S R Zdjęła szpilki, które dobrała do wąskiej spódniczki i jedwabnej bluzki z kołnierzykiem. Uznała, że taki strój będzie najstosowniejszy, ale teraz czuła się bardzo niepewnie - jak przed balem w szkole średniej, na który zaprosił ją jeden z najprzystojniejszych kolegów w klasie. Kilkanaście razy zmieniła wtedy zdanie co do sukienki, którą powinna włożyć. W końcu jej matka odmówiła kolejnej wyprawy na zakupy. Jej matka. - Proszę tędy - Gidayu przerwał jej rozmyślania. Rick musiał ją szturchnąć, by wróciła do rzeczywistości. Anna wrosła w podłogę i nie mogła się ruszyć, podczas gdy wspomnienia i emocje wirowały jak w kalejdoskopie. W końcu minęli przesuwane drzwi i weszli do skąpo umeblowanego pokoju, na podłodze którego leżały miękkie maty. Ich dotyk pieścił stopy Anny. - Bardzo przyjemne - szepnęła, patrząc pytająco na Ricka. - Tatami - odparł ściszonym głosem. Salon udekorowano typowymi japońskimi ozdobami. Jedyny wyjątek stanowiła wypełniona półkami wnęka, czyli tokonoma, mieszcząca najważniejsze przedmioty w domu. Anna zauważyła wśród nich coś znajomego. Podeszła bliżej. Na jednej z półek stała ramka z kolorowaną fotografią. W prawym dolnym rogu widniał podpis Anny. - To moja praca - powiedziała, zdumiona i zaszczycona. - Tak - potwierdził Gid. - Chisato kupiła ją kilka miesięcy temu. - Przecież wtedy jeszcze nie wiedziała, że na pewno jestem jej córką - zaoponowała. - Chisato była pewna, że Ayano to ty - odparł. - Dlatego tak bardzo ciała mieć jakiś przedmiot, którego dotknęłaś. Dzięki niemu czuła twoją bliskość. S R Wyjaśnienie wzruszyło Annę. Spojrzała na Ricka, serce zaczęło jej szybko bić, krew tętniła w skroniach. Z wyjątkiem dwóch namiętnych epizodów, Rick dokładał wszelkich starań, by trzymać ją na dystans. Miał jakieś tajemnice, przez które nie mógł się angażować. Ale skoro... A jeśli...? - Czy to jedyny powód? - zapytała. - Oczywiście - zapewnił Gid, zdziwiony, że Anna może mieś jakiekolwiek wątpliwości. Nie zauważył, że pytanie nie było skierowane do niego. - Rick? On również posiadał jej dzieła. Cztery prace, które uważała za najbardziej naładowane emocjami. Zakochani. Złączone dłonie, splecione ramiona. Rick nie zdawał sobie sprawy z tego, że Anna widziała je w jego sypialni, dlatego wstrzymała oddech, czekając, co powie. Powoli skinął głową. Jego odpowiedz uskrzydliła Annę i jednocześnie ją przygnębiła. - Chisato cię kocha. Posiadając twoją pracę, może się do ciebie zbliżyć. To jedyna część twojej osoby, którą może mieć. Chyba nietrudno to zrozumieć, prawda? Oczy Anny wypełniły się łzami, ale się uśmiechała. Rozumiała. Rozumiała doskonale. - Rick, ja... - zaczęła, ale Gid przerwał jej gestem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|