[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poduszkę. Jego pocałunek był miękki i delikatny. Nie mógł opanować drżenia. Brenna wyciągnęła ręce, aby objąć go, ale on usiadł nagle. Nie powiedział ochrypłym głosem. Ale... Myślałam, że mnie pragniesz, Hunter... Cholera! O niczym innym nie marzę! Nigdy jeszcze nie pragnąłem tak żadnej kobiety. Och, Hunter westchnęła, kładąc swą rękę na jego plecach. On jednak odsunął się. Nie wiem, co się ze mną dzieje powiedział przez zaciśnięte zęby. Nie mogłem się doczekać, aby cię zobaczyć, całować... Ale, Brenna, ja nie należę do twojego świata. Rzeczywiście jesteś jak homar i przyszedł na ciebie czas, ale moje życie jest wciąż jeszcze w kawałkach. Rozumiem odparła. Nie proszę o nic. Po prostu cię kocham, Hunter. Nie stawiam żadnych warunków... Czy lubisz przebywać w moim świecie? Tak. Oczywiście, że tak. To zostań w nim tak długo, ile możesz i kiedy możesz. Tak jak twój ojciec? Musimy słuchać swojego głosu. Och, Brenna... Kiedy na nią spojrzał, i w jego niebieskich oczach zobaczyła ból. Zasługujesz na coś więcej. Ja już nawet nie wiem, kim jestem, kiedy tu przychodzę. Wszystkie moje postanowienia znikają gdzieś. Moje życie było do tej pory logiczne, ale, cholera, to nie ma sensu! Brenna uśmiechnęła się lekko. Domyśliła się, że Hunter też ją kocha. Nie znał jednak jeszcze tego uczucia i nie mógł go zrozumieć. Cokolwiek było przeznaczone, zamierzała o to walczyć. Przyznałeś, że lubisz być w moim świecie wyszeptała. Dzisiaj jesteś w nim. Zostań ze mną, proszę. Kochaj mnie i zapomnij o wszystkim. Jesteśmy tylko we dwoje i tylko to się teraz liczy. Zamknął jej usta gwałtownym pocałunkiem, dając jednocześnie szansę, aby się wycofała zanim będzie za pózno. Brenna objęła go jednak mocno. Tak bardzo cię pragnę... Ja ciebie także, Hunter... Drżała, kiedy wolno zdejmował jej szlafrok i całował delikatne ciało. Słyszała jego głos, czuła ciepły dotyk. Uśmiechnęła się i przyzwalająco uniosła ręce. Jesteś taka piękna szepnął, całując jej dłonie. Zaparło jej dech, gdy ujrzała jego wspaniałe ciało. Wiedziała, że jej pragnie i nie bała się. Cieszyła się, bo za chwilę miał należeć tylko do niej. Kocham cię, Hunter. Ogarnęło ją uczucie słodkiego cierpienia. To było ponad jej oczekiwania i pragnienia. Słyszała jakby odgłos burzliwych fal rozbijających się o brzeg, trzepotanie skrzydeł motyla... Hunter całował ją i pieścił, a ona wołała do niego z rozkoszy. Jego usta i ręce penetrowały każdy zakątek jej delikatnego ciała. Czuła jego ciężar, serce waliło jej w rytmie tysiąca głosów... Och, Hunter, proszę... Boję się. Nie rozumiem... To wspaniałe, ale... Jestem przy tobie. Nie bój się tego, co czujesz. Chciał, aby było jej dobrze. Kochała go i to była jej noc. Uśmiechnął się do niej ciepło, czekając, aż strach zniknie z jej oczu. Wziął ją delikatnie, wolno pijąc z niej słodycz. Kiedy Brenna uśmiechnęła się, pomyślał, że to był najpiękniejszy uśmiech, jaki widział w swoim życiu. Przyjęła go z lękiem i oddaniem zarazem. Hunter nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Dawał i otrzymywał w zamian. Otrzymywał słodycz kobiecego ciała. Och, Brenna westchnął. Czuł narastającą w nim rozkosz. Ofiarował jej całego siebie. Nasycony opadł na poduszkę i spojrzał pytająco na Brennę. Brenna? Ja... Brenna, proszę, powiedz coś. Wszystko w porządku? Nie żałujesz? Dziękuję. Co? Dziękuję za najpiękniejszą chwilę mojego życia. Och, Brenna pocałował ją i przytulił do siebie. To ja ci dziękuję. Byłaś wspaniała. To było coś więcej... Trudno mi to wyrazić. Nie znajduję słów... Teraz śpij. Będę trzymał cię w ramionach. I wiesz co? Co? Dziękuję, że powiedziałaś mi o homarach. Od tej chwili będę wiedział, że to odważne i piękne stworzenia. Dobranoc. Dobranoc. Przykrył ją kocem. Czuł, że musi być blisko niej, choć nie do końca rozumiał dlaczego. Zmarszczył brwi i przypomniał sobie homary, o których mówiła. Tylko ona mogła wymyślić coś takiego. Brenna chciała rosnąć, rozbijać skorupkę i iść naprzód, biorąc to co ofiaruje jej przyszłość. Co mogła jej przynieść miłość do niego?... Nie wiedział, co robić. Przeżył z Brenna coś wspaniałego, co więcej, pragnął jej nawet teraz. Chciał mieć ją wciąż przy sobie, wciąż blisko, dniami i nocami. Podejrzewał, że robi się tak egoistyczny, jak MacPhee, który zjawiał się nagle i równie szybko znikał. Zastanawiał się, dlaczego Brenna zgadza się na tak niewiele. Czy nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką jest niezwykłą kobietą? Pewnie nie, bo dla ojca zawsze była na drugim miejscu. A teraz on jeszcze robił to samo. Zdał sobie sprawę, że nie ma wyboru. Firma pochłaniała całą jego uwagę, wszystkie siły, ale to nie była jego wina. A skoro Brenna akceptowała taki stan rzeczy... Czuł jednak, że nie jest w porządku. Bernna poruszyła się we śnie i przytuliła do niego mocniej. Zatopił palce w jej włosach. Było mu tak dobrze... Musiał jednak zasnąć jutro czekała na niego praca. Do diabła! wymamrotał. Przestało padać. Księżyc wyjrzał zza chmury i oświetlił pokój. Hunter zamknął oczy. Brenna obudziła się z głębokiego snu. Hunter obejmował ją mocno i nie mogła się ruszyć. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Wydawał się jej jeszcze bardziej opalony. Tak bardzo go kochała... Dzięki niemu ta noc była cudowna. Wspólna przyszłość wydawała się niejasna i niepewna, lecz liczyła się tylko ta chwila. Leżała w jego ramionach bezpieczna i szczęśliwa. Kocham cię, Hunter szepnęła. Hmm? Nic, nic. Spij, kochanie. Chciała być przy nim, kiedy się zbudzi, wzywały ją jednak obowiązki. Wysunęła się z łóżka, założyła szlafrok i wyszła z sypialni. Godzinę pózniej, kiedy zwierzęta były już nakarmione i Brenna siedziała w kuchni, pijąc herbatę, Hunter zszedł na dół. Dzień dobry przywitał ją. Wcześnie wstałaś. Musiałam nakarmić zwierzęta. Zjesz coś? Nie, napiję się tylko kawy. Nalał sobie i usiadł przy stole. Jak się czujesz? Zwietnie odpowiedziała uśmiechając się. Uśmiechniesz się do mnie, kiedy wypijesz? Przepraszam. Nic mi nie jest. Co do nocy... Ja... Było wspaniale. Tak. Nie żałujesz, prawda? Oczywiście, że nie. Słuchaj, Brenna. Wiem, że akceptujesz zachowanie MacPhee, bo to twój ojciec. Nie wybiera się rodziców, ale możesz wybierać osobę, którą pokochasz, której oddasz swoje serce. Nie, nie mogę. Miłość po prostu przychodzi i jest. No, tak. Tak mówi ci twój głos wewnętrzny, ale nie sądzę, aby miał rację. Wybrał nieodpowiedniego człowieka. Spędziłem z tobą fantastyczny dzień, kochaliśmy się i było pięknie, ale za dziesięć minut wychodzę i idę do biura. Dobrze. Naprawdę? zdziwił się, marszcząc brwi. Piękne dzięki! Och, naprawdę chciałabym spędzić z tobą ten dzień, ale będę zajęta. Słucham? zesztywniał nagle. Dzisiaj są urodziny Cookiego. Kończy dwa lata. Muszę upiec ciasto, bo będzie przyjęcie. Brenno MacPhee, jesteś szalona i... ubóstwiam cię! Hunter pozbierał swoje rzeczy i kilka razy gorąco ucałował Brennę na pożegnanie. Gdy wyszedł, opadła na krzesło. Bezmyślnie gapiła się w sufit. Już za nim tęskniła, pragnęła, aby wrócił... Rozumiała, że firma to jego marzenie, że jej chce się poświęcić, ale stanowczo nie pochwalała tego. Myślała o przyszłości... Bardzo jej na nim zależało. On także pewnie ją kochał, choć może nie zdawał sobie z tego sprawy. Ach, ci mężczyzni! westchnęła wstając. Ale Hunter jest cudowny. Tyle w nim siły i delikatności zarazem... Jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|