[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RS 82 - Dobry wieczór, panie Holloway. Stolik już na pa-m czeka. - Zwietnie, Ted - podziękował Ken, po czym pogrążył się z nim w cichej rozmowie, gdy szli do stolika w ciemnym rogu sali. Na drewnianym stole migotał płomień świecy. Wyciągnął rękę, aby dotknąć jej dłoni i kiedy spoglądała w jego oczy, rozwiewały się wszystkie wątpliwości i lęki. - Masz śliczną sukienkę i przepięknie dziś wyglądasz. - Dziękuję. Dziękuję za sukienkę. - Chcę ci podarować cały świat. I widzieć błysk twoich oczu taki sam, jak wówczas gdy patrzyłaś na stary, mosiężny dzwonek. - Kocham ten dzwonek. - Zbudujemy dom, gdzie tylko będziesz chciała -zapewniał. - Ale to musi zaczekać do wakacji. Podczas ostatniego tygodnia nagromadziło się tyle spraw, że aż trudno w to uwierzyć. - Ken! Uniósł głowę, po czym wstał, aby przywitać się ze stojącym obok stolika mężczyzną i jego żoną. Przedstawił ich Kamili. Panowie rozmawiali przez chwilę o transporcie, a kiedy znajomi odeszli, Ken usiadł z powrotem. - Następnym razem powiem Tedowi, żeby przygotował mi stolik w najciemniejszym kącie. - Stałeś się głośny, nic nie możesz na to poradzić! - Lepiej zastanów się, gdzie chcesz spędzić miodowy miesiąc. - Kelner nadchodzi - zauważyła. - Lepiej zdecyduj się, co zamówić. - Ja biorę moją ulubioną... - przerwał, patrząc na nią pytająco. - Jakie jest twoje ulubione kreolskie danie? - Jambalaja - powiedzieli to chórem i roześmieli się. - Widzisz? Jesteśmy dla siebie przeznaczeni podsumował. Danie było przepyszne, ale oboje zostawili połowę swych porcji nietkniętych. Kiedy wreszcie dotarli do domu, Ken rozpalił ogień w kominku. - Jesteś piękna - powiedział cicho i przyciągnął ją do siebie. - Wiesz, dlaczego wybrałem właśnie tę sukienkę? Bo ma suwak - wyszeptał, rozpinając go od szyi do pasa. Zsunął sukienkę z ramion i odchylił się, aby spojrzeć na skąpe czarne figi i czarny koronkowy stanik, które podkreślały kolor jej skóry. Przylgnęła do niego, pragnąc ofiarować mu swe pieszczoty i pocałunki. Serce jej waliło, kiedy objął ją z całej siły. Zwiat przestał istnieć. Kilka godzin pózniej, gdy leżała koło niego w łóżku, znów zaczęły ją nachodzić wątpliwości. - Coś nie tak, Kamila? - zapytał. RS 83 - Ken, czy nie możemy na jakiś czas odłożyć małżeństwa? Jesteś przyzwyczajony do tego, że zawsze dostajesz, czego pragniesz, ale tym razem pośpiech może zaszkodzić. - Boisz się, że przestaniesz mnie kochać po ślubie? - Boże drogi, nie! - Usiadła gwałtownie, prześcieradło osunęło się jej aż do pasa, ale nie zwracała na to uwagi. - Nie rozumiesz, co mówię? Boję się, że ty przestaniesz mnie kochać! Chcesz się połączyć ze zwyczajną kobietą i być może któregoś dnia obudzisz się z myślą, że powinieneś był poślubić kogoś innego. Teraz przeżyłabym jeszcze jakoś nasze rozstanie, ale pózniej - nie. Nie śmiałam marzyć, że będziesz chciał ze mną zostać - powiedziała cicho. - Ale jeśli się pobierzemy i uznasz, że popełniłeś błąd, ja tego nie przeżyje. - To absurd. - Jestem nieśmiała i nie mogę nagle się zmienić. Nie było mi dziś łatwo na przyjęciu. - Bądz dalej sobą: miłą, bezpośrednią dziewczyną, taką jak w przytułku. Nie zauważyłem tam żadnych oznak nieśmiałości u ciebie. - Nie jestem elegancka ani obyta; nie martwię się tym tak bardzo. Boje się tylko, że nie kochasz mnie naprawdę. - A widząc jego zmarszczone czoło, dorzuciła szybko: - Nie mogę się pozbyć myśli, że któregoś dnia spojrzysz na mnie z dystansu albo poznasz jakąś inną dziewczynę, bardziej w twoim typie. Ken, te kobiety na przyjęciu były takie piękne! - Czy mogłabyś przestać! - burknął. - Ty jesteś nieprawdopodobnie piękna. - Dajmy sobie trochę czasu - poprosiła. - Nie śpieszę się. Gdybym chciał wszystko zrobić po swojemu, bylibyśmy od wczoraj małżeństwem, a i tak sądziłbym, że to zbyt pózno. Cały problem istnieje tylko dla ciebie, a nie dla mnie. Ja wiem, czego chcę. Chcę się jak najszybciej z tobą ożenić i mogę tylko próbować przekonać cię, że naprawdę jestem pewny swoich uczuć. Ogarnął ją wzrokiem. Głos mu złagodniał. - Głównie będę musiał przekonać cię, że moja miłość starczy na resztę życia. - Wyciągnął rękę, aby pogłaskać ją po szyi. Kłótnia i lęki poszły w zapomnienie. We wtorek wieczorem Kamila poleciała z Kenem do Dallas na przyjęcie. Pokazał jej swój dom, dwupiętrowy budynek z czerwonej cegły, otoczony wysokim murem. Wnętrze urządzone było na błękitno. Kamila stała na progu sypialni zdumiona jej ogromem. Patrzyła na sięgające do sufitu szklane drzwi balkonowe i na olbrzymie, królewskie łoże. RS 84 - Nie czujesz się tu zagubiony? - spytała. - W tym jednym pokoju zmieściłby się cały mój dom. - Zanim przeniosłem się do Waltera, dzieliłem pokój z dwoma młodszym braćmi. Lubię przestrzeń, ciszę i spokój. I intymność. Zrzucił płaszcz i przeszedł pokój, aby wziąć ją w objęcia. - Za chwilę oprowadzę cię po domu - powiedział ochryple. - Za bardzo długą chwilę-wyszeptała. Następnego dnia miał spotkanie służbowe, jednak obiad zjedli razem. Dwa dni pózniej wrócili do Kolorado. Na weekend i Sylwestra polecieli do Cansas City, gdzie również miał dom i gdzie znajdowało się główne biuro jego firmy. - Co robisz sam w tak wielkim domu? - Przez tyle lat marzyłem o nim, że wciąż jest dla mnie cudowny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|