Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie. - Zamknęła drzwi i opuściła szybę. - Nie mogę.
Pocałował ją jeszcze raz.
- Jedz do domu, Pollyanno. Zobaczymy się jutro. Stał przed domem i
machał do niej ręką, kiedy ostrożnie wykręcała na podjezdzie, kierując się
do domu. W głowie miała kompletny zamęt.
Był wdowcem. Do wzięcia. Samotny, biedny mężczyzna w tym
cudownym, pustym domu, z wiekowym psem jako jedynym
towarzystwem.
Polly wróciła do domu, napełniła butelkę gorącą wodą i, najszybciej
jak mogła, położyła się do łóżka. Skuliła się pod kołdrą i przytuliła do
siebie misia.
48
RS
- No i co, miśku - powiedziała cichutko - chyba już niedługo
nadejdzie czas, by wysłać cię na emeryturę. Co o tym myślisz?
Miś odpowiedział jej zmęczonym piskiem. Polly roześmiała się.
- Wiedziałam, że się ze mną zgodzisz. Z uśmiechem na twarzy Polly
usnęła.
W ciągu następnego tygodnia ich ścieżki krzyżowały się
wielokrotnie, ale poza przypadkowymi spotkaniami na korytarzu nigdy nie
byli sami.
Tak było do piątkowego wieczoru, kiedy to Matt przyszedł do
pokoju Polly, która właśnie wybierała się do domu, i powiedział jej, że był
u niego pan Robinson.
- Och! - Polly była zdziwiona. -I jaki on jest?
- Przerażony. Ciągle mu się wydaje, że ona zaraz może umrzeć,
chociaż powiedziałem mu, że po tak długim czasie jej szanse
zachorowania na raka nie są większe niż kogokolwiek innego. Wtedy
nabrał nieco pewności siebie i kiedy zachęciłem go do mówienia, nie mógł
przestać. Wygląda na to, że po operacji żona odsunęła się od niego i nie
wiedział, jak ma się do niej zbliżyć. Zamartwiał się o nią na śmierć i te
wszystkie okropne uwagi, które jej robił, były, jak twierdzi, rodzajem
zemsty. Ona widocznie wciąż oskarżała go, że ją zdradza.
- A zdradzał?
Matt uniósł pytająco brwi.
- Skąd można wiedzieć? Ja jestem skłonny mu uwierzyć. On obawia
się własnych reakcji. Nie widział jej bez ubrania od operacji i myślę, że
nie wie, co mógłby poczuć w takiej sytuacji.
Polly westchnęła.
49
RS
- Powinni znowu zostać przyjaciółmi, zanim zaczną myśleć o seksie.
Mają tyle do nadrobienia, ale jeśli wciąż się kochają, może im się uda. Czy
myślisz, że on zdecyduje się na wizytę u psychologa?
- Myślę, że tak. Ona jest do tego bardzo zapalona. Zdaje się, że w
końcu zaczęli ze sobą rozmawiać. Ale on potrzebuje jeszcze trochę czasu.
Polly uśmiechnęła się.
- W takim razie, hura! Jeszcze jeden pracoholik wyjrzał na światło
dzienne. Myślisz, że przyjdzie do mnie, do poradni profilaktycznej?
Matt roześmiał się.
- Wszystko w swoim czasie. Teraz powiedz mi, jak tam wrzód pana
Greya?
- W porządku. Zmieniałam mu opatrunek w poniedziałek i dzisiaj.
Zdaje się, że na brzegach zaczyna się zablizniać. W każdym razie już nie
ropieje.
- On był przekonany, że straci nogę, wiesz o tym?
- Myślę, że mogło do tego dojść. A skoro rozmawiamy o nogach, jak
tam twoja?
Matt uśmiechnął się szeroko.
- Masz zamiar kazać mi zdjąć spodnie, Polly? Oblała się rumieńcem.
- Zboczeniec! Czy nie potrafisz zachować zawodowego dystansu?
- Do ciebie? - zachichotał. - Raczej nie. Chciałbym, abyś dotknęła
mnie swoimi uzdrawiającymi dłońmi, i wiesz o tym dobrze - powiedział,
podwijając nogawkę i kładąc się na leżance. - Ty też leczysz dotykiem.
Myślałaś kiedyś o medycynie? Polly pokręciła głową.
- Nie, zawsze chciałam być pielęgniarką, właśnie po to, żeby móc
dotykać ludzi. Myślę, że zapomnieliśmy w naszym społeczeństwie, jak
50
RS
ważny jest kontakt fizyczny. Potrzebujemy uścisków, przytulania,
klapsów...
- Słusznie. Czy chcesz mi dać klapsa? - zapytał, odwracając się do
niej i uśmiechając zachęcająco.
Tłumiąc uśmiech poleciła mu odwrócić się znowu tyłem.
- Mówię poważnie. To jest część naszego języka, ale zapomnieliśmy,
jak się nim posługiwać. Pielęgniarstwo pozwala pocieszać ludzi za
pomocą dotyku. Prawdziwe uzdrawianie jest przeważnie dziełem
pielęgniarek, nie lekarzy. Tak, lekarze potrafią czynić cuda, ale tylko
cierpliwość, serdeczność i pózniejsza opieka sprawiają, że pacjent z tego
wychodzi. Nie, nie chciałabym być lekarzem. Lekarz jest zbyt daleko od
chorego, a ja wolę być bliżej.
Założyła mu czysty opatrunek na gojącą się ranę, odwinęła nogawkę.
- Na dziś wystarczy. Koniec wykładu, drodzy słuchacze.
Usiadł, złapał ją i przyciągnął do siebie. Oparła ręce na jego barkach
i zaczęła go odpychać, ale oplótł ją ramionami i łagodnie, choć
zdecydowanie, przytulał.
- Co cię tak nagle naszło? - zapytała tracąc oddech.
-Twoje dłonie uzdrowicielki, Pollyanno. Pragnę cię dziko...
- W piątek, o szóstej trzydzieści? Daj spokój, Matt! Roześmiał się.
- Masz rację. Poddaję się. Po prostu posłuchałem twoich rad
dotyczących fizycznego kontaktu i chciałem się przytulić. Czy zjesz ze
mną w sobotę obiad, Polly?
Polly zasmuciła się.
- Och, Matt, bardzo bym chciała, ale na weekend jadę do domu, do
rodziców. Nie widziałam ich, odkąd tu przyjechałam, a za dziesięć dni
51
RS
wyjeżdżają w podróż - na sześć miesięcy, szczęściarze. Tatuś właśnie
przeszedł na emeryturę i postanowili sobie podogadzać. Nie mogę się od
tego wymigać, ani nie chcę. Przykro mi.
- Może innym razem. - Wypuścił ją z objęć. - Teraz przypominam
sobie, że w sobotę i tak mam dyżur.
Wstał z leżanki i ruszył do drzwi. Już prawie nie utykał.
- Przyjdz w poniedziałek, Matt, to zdejmę ci te szwy.
- Miłego weekendu, Pollyanno. Nie zapomnij wziąć ze sobą misia,
na wypadek, gdyby przyszło ci do głowy przytulić jakiegoś dawnego
adoratora.
Polly uśmiechnęła się.
- Mój jedyny dawny adorator jest w Australii. Jestem zupełnie
bezpieczna.
Zawrócił i szybko, ale zdecydowanie, pocałował ją w usta.
- Ulżyło mi. Pozdrów ode mnie swego misia.
- Zrobię to. Do zobaczenia w poniedziałek. Sprzątnęła w pokoju i
wyruszyła do domu, aby się przebrać i wziąć walizkę. O siódmej była już
w drodze, a o ósmej dojechała do Frinton-on-Sea, gdzie osiedli jej rodzice.
Byli zachwyceni, że ją widzą i przesiedzieli razem prawie do
pomocy, opowiadając sobie, co się ostatnio wydarzyło.
Polly poszła do łóżka zmęczona, ale szczęśliwa. Miała za sobą
pierwsze dwa tygodnie; chyba się zadomowiła i nabierała wprawy.
Otworzyła walizkę. Na wierzchu leżał misiek. Przytuliła go do siebie.
- Matt przesyła ci pozdrowienia - powiedziała miękko, podniosła
rękę do warg i dotknęła ich koniuszkami palców. Ciągle czuła na nich jego
pocałunek.
52
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Rodzice namówili Polly, żeby została do poniedziałku i wyruszyła
rano. Wyjechała do Longridge o wpół do siódmej, o ósmej znalazła się w
swoim wyziębionym domu, szybko przebrała się i pojechała do pracy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript