[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie. - Zamknęła drzwi i opuściła szybę. - Nie mogę. Pocałował ją jeszcze raz. - Jedz do domu, Pollyanno. Zobaczymy się jutro. Stał przed domem i machał do niej ręką, kiedy ostrożnie wykręcała na podjezdzie, kierując się do domu. W głowie miała kompletny zamęt. Był wdowcem. Do wzięcia. Samotny, biedny mężczyzna w tym cudownym, pustym domu, z wiekowym psem jako jedynym towarzystwem. Polly wróciła do domu, napełniła butelkę gorącą wodą i, najszybciej jak mogła, położyła się do łóżka. Skuliła się pod kołdrą i przytuliła do siebie misia. 48 RS - No i co, miśku - powiedziała cichutko - chyba już niedługo nadejdzie czas, by wysłać cię na emeryturę. Co o tym myślisz? Miś odpowiedział jej zmęczonym piskiem. Polly roześmiała się. - Wiedziałam, że się ze mną zgodzisz. Z uśmiechem na twarzy Polly usnęła. W ciągu następnego tygodnia ich ścieżki krzyżowały się wielokrotnie, ale poza przypadkowymi spotkaniami na korytarzu nigdy nie byli sami. Tak było do piątkowego wieczoru, kiedy to Matt przyszedł do pokoju Polly, która właśnie wybierała się do domu, i powiedział jej, że był u niego pan Robinson. - Och! - Polly była zdziwiona. -I jaki on jest? - Przerażony. Ciągle mu się wydaje, że ona zaraz może umrzeć, chociaż powiedziałem mu, że po tak długim czasie jej szanse zachorowania na raka nie są większe niż kogokolwiek innego. Wtedy nabrał nieco pewności siebie i kiedy zachęciłem go do mówienia, nie mógł przestać. Wygląda na to, że po operacji żona odsunęła się od niego i nie wiedział, jak ma się do niej zbliżyć. Zamartwiał się o nią na śmierć i te wszystkie okropne uwagi, które jej robił, były, jak twierdzi, rodzajem zemsty. Ona widocznie wciąż oskarżała go, że ją zdradza. - A zdradzał? Matt uniósł pytająco brwi. - Skąd można wiedzieć? Ja jestem skłonny mu uwierzyć. On obawia się własnych reakcji. Nie widział jej bez ubrania od operacji i myślę, że nie wie, co mógłby poczuć w takiej sytuacji. Polly westchnęła. 49 RS - Powinni znowu zostać przyjaciółmi, zanim zaczną myśleć o seksie. Mają tyle do nadrobienia, ale jeśli wciąż się kochają, może im się uda. Czy myślisz, że on zdecyduje się na wizytę u psychologa? - Myślę, że tak. Ona jest do tego bardzo zapalona. Zdaje się, że w końcu zaczęli ze sobą rozmawiać. Ale on potrzebuje jeszcze trochę czasu. Polly uśmiechnęła się. - W takim razie, hura! Jeszcze jeden pracoholik wyjrzał na światło dzienne. Myślisz, że przyjdzie do mnie, do poradni profilaktycznej? Matt roześmiał się. - Wszystko w swoim czasie. Teraz powiedz mi, jak tam wrzód pana Greya? - W porządku. Zmieniałam mu opatrunek w poniedziałek i dzisiaj. Zdaje się, że na brzegach zaczyna się zablizniać. W każdym razie już nie ropieje. - On był przekonany, że straci nogę, wiesz o tym? - Myślę, że mogło do tego dojść. A skoro rozmawiamy o nogach, jak tam twoja? Matt uśmiechnął się szeroko. - Masz zamiar kazać mi zdjąć spodnie, Polly? Oblała się rumieńcem. - Zboczeniec! Czy nie potrafisz zachować zawodowego dystansu? - Do ciebie? - zachichotał. - Raczej nie. Chciałbym, abyś dotknęła mnie swoimi uzdrawiającymi dłońmi, i wiesz o tym dobrze - powiedział, podwijając nogawkę i kładąc się na leżance. - Ty też leczysz dotykiem. Myślałaś kiedyś o medycynie? Polly pokręciła głową. - Nie, zawsze chciałam być pielęgniarką, właśnie po to, żeby móc dotykać ludzi. Myślę, że zapomnieliśmy w naszym społeczeństwie, jak 50 RS ważny jest kontakt fizyczny. Potrzebujemy uścisków, przytulania, klapsów... - Słusznie. Czy chcesz mi dać klapsa? - zapytał, odwracając się do niej i uśmiechając zachęcająco. Tłumiąc uśmiech poleciła mu odwrócić się znowu tyłem. - Mówię poważnie. To jest część naszego języka, ale zapomnieliśmy, jak się nim posługiwać. Pielęgniarstwo pozwala pocieszać ludzi za pomocą dotyku. Prawdziwe uzdrawianie jest przeważnie dziełem pielęgniarek, nie lekarzy. Tak, lekarze potrafią czynić cuda, ale tylko cierpliwość, serdeczność i pózniejsza opieka sprawiają, że pacjent z tego wychodzi. Nie, nie chciałabym być lekarzem. Lekarz jest zbyt daleko od chorego, a ja wolę być bliżej. Założyła mu czysty opatrunek na gojącą się ranę, odwinęła nogawkę. - Na dziś wystarczy. Koniec wykładu, drodzy słuchacze. Usiadł, złapał ją i przyciągnął do siebie. Oparła ręce na jego barkach i zaczęła go odpychać, ale oplótł ją ramionami i łagodnie, choć zdecydowanie, przytulał. - Co cię tak nagle naszło? - zapytała tracąc oddech. -Twoje dłonie uzdrowicielki, Pollyanno. Pragnę cię dziko... - W piątek, o szóstej trzydzieści? Daj spokój, Matt! Roześmiał się. - Masz rację. Poddaję się. Po prostu posłuchałem twoich rad dotyczących fizycznego kontaktu i chciałem się przytulić. Czy zjesz ze mną w sobotę obiad, Polly? Polly zasmuciła się. - Och, Matt, bardzo bym chciała, ale na weekend jadę do domu, do rodziców. Nie widziałam ich, odkąd tu przyjechałam, a za dziesięć dni 51 RS wyjeżdżają w podróż - na sześć miesięcy, szczęściarze. Tatuś właśnie przeszedł na emeryturę i postanowili sobie podogadzać. Nie mogę się od tego wymigać, ani nie chcę. Przykro mi. - Może innym razem. - Wypuścił ją z objęć. - Teraz przypominam sobie, że w sobotę i tak mam dyżur. Wstał z leżanki i ruszył do drzwi. Już prawie nie utykał. - Przyjdz w poniedziałek, Matt, to zdejmę ci te szwy. - Miłego weekendu, Pollyanno. Nie zapomnij wziąć ze sobą misia, na wypadek, gdyby przyszło ci do głowy przytulić jakiegoś dawnego adoratora. Polly uśmiechnęła się. - Mój jedyny dawny adorator jest w Australii. Jestem zupełnie bezpieczna. Zawrócił i szybko, ale zdecydowanie, pocałował ją w usta. - Ulżyło mi. Pozdrów ode mnie swego misia. - Zrobię to. Do zobaczenia w poniedziałek. Sprzątnęła w pokoju i wyruszyła do domu, aby się przebrać i wziąć walizkę. O siódmej była już w drodze, a o ósmej dojechała do Frinton-on-Sea, gdzie osiedli jej rodzice. Byli zachwyceni, że ją widzą i przesiedzieli razem prawie do pomocy, opowiadając sobie, co się ostatnio wydarzyło. Polly poszła do łóżka zmęczona, ale szczęśliwa. Miała za sobą pierwsze dwa tygodnie; chyba się zadomowiła i nabierała wprawy. Otworzyła walizkę. Na wierzchu leżał misiek. Przytuliła go do siebie. - Matt przesyła ci pozdrowienia - powiedziała miękko, podniosła rękę do warg i dotknęła ich koniuszkami palców. Ciągle czuła na nich jego pocałunek. 52 RS ROZDZIAA CZWARTY Rodzice namówili Polly, żeby została do poniedziałku i wyruszyła rano. Wyjechała do Longridge o wpół do siódmej, o ósmej znalazła się w swoim wyziębionym domu, szybko przebrała się i pojechała do pracy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|