[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To długa historia. - A nie jesteś w nastroju, żeby ją opowiedzieć? - Nie. Ma prawo do tajemnic, pomyślała. Ona też miała swoje sekrety. Wyostrzyła zmysły i przyjrzała się jego aurze. Dostrzegła sporo napięcia, w tym także seksualnego. Poczuła, że się czerwieni. Uśmiechnął się delikatnie. - Zobaczyłaś coś interesującego? Zaskoczona otworzyła usta, zamknęła je i znowu otworzyła. - Wyczuwasz, kiedy patrzę na twoją aurę? - Oczywiście. A ty nie wiesz, kiedy patrzę na twoją? Spojrzała na niego z lekką obawą. - Nie, nie wiem. - Naprawdę? - zdziwił się. Przełknęła ślinę. - To znaczy czasami, kiedy jestem blisko, wyczuwam pewien rodzaj energii, ale sądziłam, że ma to coś wspólnego z& eee& - urwała, zawstydzona. - Z faktem, że się nawzajem pociągamy? - Wzruszył ramionami. - Może i tak. Musiałaś czuć, że obserwowałem cię wczoraj na lotnisku. Nie wiedziałem, kim jesteś, ale nie mogłem od ciebie oderwać oczu. Pomyślałem, że wyglądasz jak jakaś niezwykle uzdolniona parapsychicznie istota. Jak motyl. - Jezu, a ja nie wiedziałam, dlaczego tak dziwnie się wtedy czułam. Przypomniała sobie podekscytowanie, jakiego doświadczyła, kiedy zobaczyła Luthera po wyjściu z samolotu. Zrobiło jej się gorąco. Ile wtedy zobaczył? Nie żeby miało to znaczenie po tym, co wydarzyło się w nocy. Pewnie od początku wiedział, że wydał jej się atrakcyjny. Jeszcze nikt nie zdołał jej przejrzeć. Zawsze to ona czytała w innych jak w otwartych książkach; często wiedziała, co zrobią, jeszcze zanim oni sami to wiedzieli. Właśnie dlatego tak wiele potrafiła utrzymać w tajemnicy. - Czuję się trochę niezręcznie - wyznała, rumieniąc się. Był wyraznie rozbawiony. - Trzeba się do tego przyzwyczaić, ale jeśli tobie to nie przeszkadza, to mnie również nie. Wiedziała, że wkraczają na grząski grunt. Musi być ostrożna. Nie może narażać na niebezpieczeństwo swojego nowego stylu bycia, którego tak pieczołowicie strzegła. - Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć - odparła słabo. - Nie ma sprawy. A póki co, może mi powiesz, jak naprawdę wypadłaś w skali Jonesa? To ją wytrąciło z równowagi. Opanowała się z trudem. - Pan Jones ci nie mówił? - spytała. - Wspomniał, że jesteś na poziomie siódmym, ale masz również niezwykłą zdolność tworzenia profilów psychologicznych na podstawie odczytu z aury. Ale to oczywiście kłamstwo, prawda? Założę się, że jesteś co najmniej dziesiątką. Nie zdziwiłbym się, gdybyś po numerze miała gwiazdkę. Jesteś egzotykiem. Nie mogę wpaść w panikę, pomyślała. Znacznie lepszą reakcją będzie gniew. - Nie wiem, skąd to przypuszczenie - rzuciła chłodno. - Oficjalnie zostałam uplasowana na poziomie siódmym, tak jak ty na ósmym. Z satysfakcją kiwnął głową. - Czyli, tak jak przypuszczałem, to zwykła bujda. - A więc przyznajesz, że skłamałeś? - spytała z niedowierzaniem. - Owszem. Przecież ze swoimi zdolnościami na pewno już dawno to odkryłaś. Nie sądzę, żebyś zamierzała rozgłosić to wszem wobec. - Nie, jasne, że nie. Tyko że pan Jones zapewniał mnie, że jesteś ósemką. - Im prędzej zrozumiesz, że Jones łże jak pies, jeśli tylko mu z tym wygodnie, tym lepiej dla ciebie. Usiadła na brzegu łóżka tyłem do Luthera i zacisnęła dłonie na kolanach. Spojrzała na taras za oszklonymi drzwiami. - Wątpię, żeby kłamał dla własnej wygody. Raczej po to, by nie zdradzić twojej tajemnicy. - Dobrze się zastanów, zanim zaczniesz przypisywać Fallonowi szlachetne intencje. Dla niego najważniejsza jest ochrona tajemnic Towarzystwa. %7łeby osiągnąć swój cel, nie cofnie się przed niczym. - Pewnie masz rację - mruknęła, zastanawiając się, ile Jones wie, albo podejrzewa, na temat jej zdolności. Ogarnął ją niepokój. - Sam zmienił dane w aktach, żeby nikt nie znał prawdziwego poziomu moich zdolności - oznajmił Luther. - Ale jak tobie udało się zmienić swoje dane? - Dlaczego myślisz, że to zrobiłam? - Bo odbieram długość i natężenie twoich fal - odparł. - Czuję je. I wiem, że na pewno nie jesteś siódemką. Może jednak zdoła go zwieść. - Mówiłam ci, moja matka zmarła, kiedy miałam trzynaście lat, na krótko przed moim testem w Towarzystwie. Od razu dostałam się w tryby systemu rodzin zastępczych, gdzie nikt nie wiedział nic o Towarzystwie. W rezultacie zostałam przebadana, dopiero kiedy zaczęłam się ubiegać o pracę w Biurze. A wtedy umiałam już kontrolować swoje zdolności. Bez trudu pokierowałam testem tak, by uzyskać siódemkę na skali Jonesa. Wiesz, jak ludzie w Towarzystwie reagują na dziewiątki i dziesiątki. - Jasne, uważają nas za dziwolągi. A dziwolągi, zwłaszcza obdarzone mocą, budzą niepokój. No to jaki jest naprawdę twój poziom? Dziesięć? Odchrząknęła. - Dziewięć. - Bzdura. Powinnaś zobaczyć teraz swoją aurę. Pulsuje jak zwariowana. Więcej niż dziesięć, prawda? Rzeczywiście, nie mylił się. - Tak - potwierdziła. - To tak jak ja. Westchnęła. - Skala Jonesa ma dziesięć punktów. - Tyko dlatego, że jeszcze nie znalezli sposobu mierzenia energii na wyższych poziomach. Stąd ta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|