Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twojego makaronu?
- Proszę bardzo - zachęciła ją Paula. - Dla mnie i tak jest to za duża porcja.
Sophie nabrała pełny widelec, po czym obróciła się nagle i zrzuciła jego
zawartość na kolana Black Jacka.
- To trochę niechlujny sposób jedzenia - skomentował złośliwie ktoś z sali.
Sam Snyder wychynął znikąd.
Reporter o jastrzębiej twarzy stanął obok Diamonda i machnięciem ręki pozdrowił
innych biesiadników. Miał na sobie wizytową marynarkę i wyglądał zupełnie
inaczej niż w kawiarni na dalekiej londyńskiej King Street.
- Dobry wieczór paniom.
Black Jack wstał, potykając się o krzesło. Spojrzał na Snydera z wściekłością.
Zacisnął lewą pięść i warknął:
- Zamierzam posłać cię do szpitala, mały, parszywy kundlu. A więc tak się rzeczy
mają, mruknęła Paula do siebie. Black
Jack zamierza porządnie rąbnąć reportera. Jego lewa pięść cofnęła się, aby
zyskać rozmach. Uderzył, ale Snyder wykonał tak szybki ruch, że Paula ledwie
spostrzegła, co się stało. Wykręcone lewe ramię Black Jacka znalazło się w
żelaznym uścisku, a ciało wygięło się z bólu. Paulę zdumiała siła Snydera.
- Auuu! - zawył Black Jack. - Złamiesz mi rękę.
- Sam sobie złamiesz, jeżeli będziesz się ruszać. Stój spokojnie albo to ty
znajdziesz się w szpitalu.
Przez chwilę obaj mężczyzni przypominali figury z wosku. Pozostali goście
siedzący przy stole przyglądali się scenie. Paulę uderzył ponury wygląd twarzy
reportera. Widać było, że Snyder jest naprawdę zdolny zrealizować swą grozbę.
- I co stary, będziesz teraz grzeczny? - spytał. - Jeżeli tak, to cię puszczę.
Musisz się nieco oczyścić.
- Puszczaj - zachrypiał Jack. - Pójdę do łazienki.
Snyder zwolnił uścisk, a Jack wstał powoli i zaciskając prawą rękę na lewej,
zaczął się oddalać. Wtem stanął i odwrócił się do siedzących przy stole.
- Do zobaczenia - powiedział, usiłując nadrabiać miną.
135
Odsunął na bok kelnera, który śpieszył z serwetą, by mu pomóc, i zniknął.
- Przepraszam za to zdarzenie - powiedział Snyder. - Skoro krzesło się zwolniło,
przysiądę się, jeżeli nie macie nic przeciwko temu.
Nie czekając na odpowiedz, usiadł, a po chwili kelner postawił przed nim czysty
kieliszek. Marienetta nalała mu czerwonego wina, oparła podbródek na dłoniach i
spojrzała na niego.
- Co pana sprowadza do Montreux? - spytała Paula.
- Zledziłem Sophie i Black Jacka. Siedziałem z tyłu w samolocie, którym
przylecieli do Genewy. Potem wynająłem taksówkę i jechałem za ich samochodem. To
proste.
- Ale nie odpowiedział pan na moje pytanie - naciskała Paula.
- Sprowadziło mnie tu morderstwo. - Snyder spróbował wina i spojrzał na
Marienettę. - Dziękuję, jest doskonałe. Bardzo uprzejmie z twojej strony.
- Morderstwo? - spytała zdumiona Paula. - Nie mógł pan słyszeć o żadnym
morderstwie w Montreux. Gdy wsiadał pan do nocnego samolotu na Heathrow, jeszcze
się nie wydarzyło.
- Prawda. Nie wydarzyło się. Mówiłem o zamordowaniu Adama Holgate'a w Bray.
Arbogastowie mają tam posiadłość. Opactwo Grange. Teraz są tutaj, a w jeziorze
pływa kolejne ciało. Więc moje przeczucie było słuszne.
- Nie podobają mi się twoje wnioski - powiedziała Marienetta chłodnym tonem.
- %7ładne wnioski, Marienetto. - Snyder uśmiechnął się do niej tak ciepło i
przyjaznie, że Paula była zaskoczona. Zobaczyła inną twarz reportera. - Nie
wyciągam żadnych wniosków - ciągnął. -Ale myślę, że ktoś z kręgu Arbogastów może
dysponować ważnymi informacjami, nawet sobie tego nie uświadamiając.
Potrafi być uprzejmy, pomyślała Paula. Przebiegle dobiera słowa.
- Co to za, jak twierdzisz, ważne informacje? - spytała Marienetta nadal
chłodnym tonem.
- Cóż, w Londynie pan Roman Arbogast zgodził się mnie przyjąć w  Obelisku".
Potem zobaczyłem ciebie i od razu spotkanie przestało być możliwe. Tak jakby coś
ważnego było do ukrycia. Skończyło się na tym, że wezwałaś Brodena, aby mnie
wyrzucił. Czy pani wie - teraz Snyder zwrócił się do Pauli - że Broden jest
tutaj? Siedzi przy barze i przygląda się nam w lustrze.
- Nie, nie wiedziałam - odparła Paula. - Ale to sprawa Arbogastów.
136
- Paulo. - Marienetta pochyliła się w jej stronę. - Broden pełni tu funkcję
ochrony osobistej stryja. Przyleciał do Szwajcarii razem z nim.
- Ale ktoś powiedział mi, że kilka godzin temu Roman wyjechał z hotelu
samochodem sam.
- Masz rację. Usłyszał o znalezionym w jeziorze ciele i zostawił Brodena, by się
nami opiekował. Mną i Sophie. Był tym przejęty.
- A więc Broden jest tu od dwóch dni - zauważyła Paula.
- No tak.
- Jest jedna rzecz, którą chciałbym wiedzieć - powiedział Snyder, patrząc na
Marienettę. - Co dokładnie robił Holgate w ACTIL-u i czy rzeczywiście wszędzie
wścibiał nos?
- Spróbuj to sam ustalić - ton Marienetty mógł zmrozić krew w żyłach.
- Mogę ci powiedzieć - wtrąciła się Sophie zdenerwowana pozostawieniem jej na
uboczu. - Adam nigdy nie przestawał węszyć. Zawsze wyczekiwał, aż Broden gdzieś
zniknie...
- Sophie - ostrzegła Marienetta.
Błąd, pomyślała Paula o jej reakcji, w ten sposób jedynie podburzy Sophie. I tak
się stało:
- Myślę, że Adam dorobił duplikaty kluczy do szaf z tajnymi dokumentami. Zapewne
nauczył się tego, gdy pracował dla was -powiedziała, spoglądając na Paulę. - Raz
przyłapałam go na fotografowaniu dokumentów. Nie wiem jakich.
- Intrygujące - skomentował Snyder.
- Myślę, że pora przejść do salonu na kawę - zaproponowała Marienetta, wstając.
- Kelnerzy mogą już sprzątnąć ze stołu. Panie Snyder, niech pan zabierze butelkę
ze sobą. Słyszałam, że reporterzy mają słabość do alkoholu, który stymuluje ich
nieokiełznaną wyobraznię...
Paula podeszła do Tweeda i Newmana pijących kawę na uboczu. Opowiedziała im
wszystko, co usłyszała, cytując dialogi z pamięci. W ślad za Marienettą i Sophie
również Snyder wyszedł z sali restauracyjnej. Tweed, co mu się rzadko zdarzało,
zapalił papierosa i odchyliwszy się na krześle, słuchał Pauli.
- To wszystko - zakończyła. - Sporo nowych informacji.
- Warto było zasugerować ci, byś się do nich przyłączyła -stwierdził Tweed w
zamyśleniu. - Ta uwaga o Holgacie fotografującym dokumenty może być znacząca.
137
- Broden obserwuje nas w lustrze - zauważył Newman. - Coś z tymi Arbogastami nie
jest w porządku. Ciekawe, że Sophie jest
o wiele bardziej otwarta, niż można się było spodziewać.
- Ta fabryka plastików może mieć kluczowe znaczenie - zauważył Tweed.
- W jakim sensie? - spytała Paula.
- Czas się ruszyć - usłyszała zamiast odpowiedzi. - Paulo, pomóż mi zastosować
pewien trik z recepcjonistą. Odwróć jego uwagę, gdy zagadnę go o coś.
- Coś wymyślę.
Gdy weszli do holu, recepcjonista stał za ladą. Pod drzwi wejściowe podjechał
samochód i zaczęli z niego wysiadać nowi goście. Tweed pośpieszył do lady.
- Przepraszam pana - zaczął - ale przypuszczam, że meldując się, wpisałem zły
adres. Pozwoli pan, że skoryguję.
Recepcjonista otworzył księgę i podsunął jąTweedowi w chwili, gdy nowi goście
zaczęli wchodzić. Paula poprosiła recepcjonistę o rozkład jazdy pociągów. Podał
go jej, po czym zajął się przybyłymi. Tweed przejrzał całą stronę z góry na dół,
wziął pióro
i ciągnąc nim po starym zapisie, powielił poprzedni adres. Pózniej podszedł do
Newmana gawędzącego z Paulą i powiedział cicho:
- Rob z Surrey nauczył cię otwierać drzwi. Widziałeś drzwi do własnego pokoju.
Czy mógłbyś otworzyć te na górze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript