[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- ZeszÅ‚ej nocy rozmawialiÅ›my przez telefon. Co powiedziaÅ‚? - %7Å‚e zrobiliÅ›my bardzo dobrze, mówiÄ…c studentom to, co im powiedzieliÅ›my, i że zostaniemy prawdopodobnie wezwani do koronera. - Owszem, to byÅ‚o bardzo sprytne, prawda, Henry? - Dillon przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™ profesorowi, a potem zaczÄ…Å‚ odkrÄ™cać tÅ‚umik. - Chyba niczego przede mnÄ… nie Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. ukrywasz? Niczego, co mogÅ‚oby zmienić nieco ksztaÅ‚t tej bajeczki? Percy pomyÅ›laÅ‚ o pięćdziesiÄ™ciu tysiÄ…cach funtów, po chwili doszedÅ‚ jednak do wniosku, że w tej sprawie lepiej bÄ™dzie zachować dyskrecjÄ™. - Bóg mi Å›wiadkiem, że powiedziaÅ‚em prawdÄ™ - oÅ›wiadczyÅ‚ obÅ‚udnie. - No cóż, na pana miejscu nie mieszaÅ‚bym do tego Pana Boga, profesorze. Spotkamy siÄ™ u koronera. I kiedy pan bÄ™dzie znowu rozmawiaÅ‚ z Daunceyem, proszÄ™ mu powiedzieć, że byÅ‚ tutaj Sean Dillon - odparÅ‚ Irlandczyk i wyszedÅ‚ do przedpokoju. Percy odczekaÅ‚ chwilÄ™ i podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™. - Dauncey? Mówi Percy. Dillon uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pod nosem i zamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi. Daniel Quinn poprosiÅ‚ Frobishera, żeby zawiózÅ‚ go do ambasady amerykaÅ„skiej i chwilÄ™ na niego poczekaÅ‚. Gdy znalezli siÄ™ na miejscu, wszedÅ‚ po stopniach, przedstawiÅ‚ siÄ™ strażnikowi i po dwóch minutach przywitaÅ‚ go umundurowany kapitan piechoty morskiej. - Nazywam siÄ™ Davies, senatorze. CieszÄ™ siÄ™, że pana poznaÅ‚em. To dla mnie zaszczyt. Ambasador Begley czeka. - Quinn, nieogolony i wciąż w polowym mundurze, podaÅ‚ mu rÄ™ kÄ™. - JeÅ›li wolno mi coÅ› powiedzieć, po pana wyglÄ…dzie wnoszÄ™, że nie miaÅ‚ pan tam Å‚atwego zadania - powiedziaÅ‚ kapitan. - Cóż, jeÅ›li wybiera siÄ™ pan na wakacje, nie polecaÅ‚bym Kosowa... - TÄ™dy, senatorze. Po kilku chwilach kapitan otworzyÅ‚ drzwi gabinetu ambasadora i wprowadziÅ‚ Quinna do Å›rodka. - Witaj, Elmer. Begley miaÅ‚ na sobie garnitur od Saville Row, jego siwe wÅ‚osy byÅ‚y idealnie uczesane. Mężczyzni wyglÄ…dali zupeÅ‚nie inaczej... Trudno byÅ‚o wyobrazić sobie wiÄ™kszy kontrast. Ambasador obszedÅ‚ biurko i wymieniÅ‚ z Quinnem uÅ›cisk dÅ‚oni. - Tak mi przykro, Danielu. JeÅ›li jest coÅ›, co możemy dla ciebie zrobić... cokolwiek... ambasada jest do twojej dyspozycji. UsiÄ…dz. - Nie obraz siÄ™, ale wpadÅ‚em tylko na moment. ChciaÅ‚bym pojechać do domu, wziąć prysznic i siÄ™ przebrać. A potem mam spotkanie z generaÅ‚em Fergusonem. - Z Charlesem? To przyjaciel. BÄ™dziesz w dobrych rÄ™kach. Ale pamiÄ™taj: zrobimy wszystko, co w naszej mocy. - DziÄ™kujÄ™, Elmer. Dom Quinna przy Park Place - utrzymany w stylu regencji, elegancki budynek z maÅ‚ym dziedziÅ„cem - staÅ‚ u wylotu South Audley Street. Szofer, Luke Cornwall, duży czarny mężczyzna z Nowego Jorku, polewaÅ‚ akurat wężem miejski model mercedesa. Na widok Quinna zastygÅ‚ w bezruchu z poważnÄ… minÄ…. - Cóż mogÄ™ powiedzieć, senatorze? Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. - Nie trzeba nic mówić, Luke, ale dziÄ™kujÄ™. W tej chwili czujÄ™ siÄ™ jak ostatni Å‚ach, wiÄ™c najpierw wezmÄ™ prysznic i siÄ™ przebiorÄ™. Potem zawieziesz mnie na Cavendish Place. - OczywiÅ›cie, senatorze. Kiedy Quinn wspiÄ…Å‚ siÄ™ po schodach, otworzyÅ‚y siÄ™ frontowe drzwi i stanęła w nich Mary Cornwall, żona Luke a. MiaÅ‚a Å‚zy w oczach. ZnaÅ‚a Helen od dziecka, bo przez dÅ‚ugie lata pracowaÅ‚a u nich w Bostonie jako pokojówka. Quinn pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w policzek. - Czasami zastanawiam siÄ™, czy jest Bóg na niebie - powiedziaÅ‚a, pÅ‚aczÄ…c. - OczywiÅ›cie, że jest, Mary, nigdy w to nie wÄ…tp. - Czy mam przygotować panu coÅ› do zjedzenia? - Nie teraz. ChcÄ™ siÄ™ przebrać. Mam spotkanie. Quinn minÄ…Å‚ obity boazeriÄ… hall, wbiegÅ‚ po schodach i otworzyÅ‚ drzwi do swojej sypialni. ByÅ‚a jasna i przestronna; na Å›cianach wyÅ‚ożonych klonowÄ… boazeriÄ… wisiaÅ‚y jego ulubione obrazy, a na podÅ‚odze leżaÅ‚y tureckie dywany. Gdy wracaÅ‚ do domu, zawsze z przyjemnoÅ›ciÄ… przekraczaÅ‚ próg tego pokoju. Teraz jednak byÅ‚ wyprany z wszelkich uczuć. W Å‚azience zrzuciÅ‚ z siebie ubranie, po czym wÅ‚Ä…czyÅ‚ prysznic i namydliÅ‚ siÄ™, próbujÄ…c zmyć odór Kosowa i Å›mierci. Pół godziny pózniej, czysty i ogolony, zszedÅ‚ na dół w brÄ…zowym garniturze od Armaniego i eleganckich półbutach. Mary byÅ‚a w kuchni, nie chciaÅ‚ jej przeszkadzać. WyszedÅ‚ z domu i ruszyÅ‚ do samochodu, przy którym czekaÅ‚ na niego Luke Cornwall, ubrany w granatowy uniform. Rupert Dauncey także na niego czekaÅ‚. UspokoiÅ‚ spanikowanego profesora Percy ego, który po raz kolejny do niego zadzwoniÅ‚. Nie podobaÅ‚o mu siÄ™ jednak, że Dillon wciąż depcze im po piÄ™tach. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ także, gdzie siÄ™ podziewa Daniel Quinn. ZatelefonowaÅ‚ do znajomego z ambasady i dowiedziaÅ‚ siÄ™, że senator przyleciaÅ‚ do Londynu i jest w drodze do swojego domu przy Park Place. Park Place! W tym momencie uÅ›miechnęło siÄ™ do niego szczęście. Dauncey skrÄ™ciÅ‚ na rogu. Nie znaÅ‚ dokÅ‚adnego adresu, ale nagle zobaczyÅ‚ stojÄ…cego przy mercedesie Luke a. ZatrzymaÅ‚ siÄ™ po drugiej stronie ulicy i po chwili ujrzaÅ‚ Quinna, który wÅ‚aÅ›nie wychodziÅ‚ z domu. Kiedy mercedes ruszyÅ‚, Rupert zawróciÅ‚ i pojechaÅ‚ w Å›lad za nim. Gdy Quinn pojawiÅ‚ siÄ™ na Cavendish Place, drzwi otworzyÅ‚a u Hannah Bernstein. ZnaÅ‚a go z fotografii zamieszczonej w jego teczce, a on jÄ… z materiałów, które pokazaÅ‚ mu w Waszyngtonie Blake Johnson. - DzieÅ„ dobry, pani nadkomisarz. - Witam, senatorze. ProszÄ™, niech pan wejdzie. ZaprowadziÅ‚a go do salonu. Dillon popijaÅ‚ bushmillsa, siedzÄ…c przy drzwiach wychodzÄ…cych na taras. Ferguson wstaÅ‚ z miejsca. Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. - ChciaÅ‚bym powiedzieć, że miÅ‚o ciÄ™ spotkać, Danielu, ale to nie byÅ‚oby stosowne. Wszyscy ci współczujemy. - DziÄ™kujÄ™. - Znasz Seana Dillona? - Tylko ze sÅ‚yszenia. - Quinn podaÅ‚ mu rÄ™kÄ™. - JeÅ›li zasiÄ™gnÄ…Å‚ pan o mnie informacji, wie pan, że mój dziadek urodziÅ‚ siÄ™ w BelfaÅ›cie i walczyÅ‚ wspólnie z Michaelem Collinsem. MusiaÅ‚ uciekać do Stanów w 1920 roku. - NależaÅ‚ pewnie do Bractwa Irlandzkich Republikanów - rzekÅ‚ Dillon. - Byli gorsi od mafii. Quinn sÅ‚abo siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. - Można tak powiedzieć. - Napije siÄ™ pan ze mnÄ… bushmillsa? NalejÄ™ panu do peÅ‚na. RadzÄ™ wypić - dodaÅ‚ Dillon, widzÄ…c wahanie na twarzy Quinna. - Pani nadkomisarz zebraÅ‚a informacje, które specjalnie pana nie uszczęśliwiÄ…. - W takim razie skorzystam z pana rady. Dillon podaÅ‚ mu whisky. Quinn wypiÅ‚ jÄ… jednym haustem, po czym odstawiÅ‚ szklankÄ™ na stół i wziÄ…Å‚ od Hannah teczkÄ™. - Znajdziesz tutaj kompletnÄ… historiÄ™ naszych zmagaÅ„ z Rashidami - powiedziaÅ‚ Ferguson - a także wszystko, czego siÄ™ do tej pory dowiedzieliÅ›my o Å›mierci twojej córki, w tym wyniki sekcji i dochodzenia policyjnego. DoÅ‚Ä…czyliÅ›my również wyniki sekcji jej chÅ‚opaka, Alana Granta. - Kogo? Nigdy o nim nie sÅ‚yszaÅ‚em - zdziwiÅ‚ siÄ™ Quinn. - Nie wiedziaÅ‚em, że miaÅ‚a chÅ‚opaka. - Obawiam siÄ™, że miaÅ‚a - oÅ›wiadczyÅ‚a Hannah Bernstein. - Obawia siÄ™ pani? - Wszystko pan tutaj znajdzie, senatorze - odparÅ‚a cicho. - Zaprowadz senatora do mojego gabinetu - powiedziaÅ‚ Ferguson. - Niech przeczyta w spokoju akta. Hannah wyprowadziÅ‚a Quinna. - Co za syf - mruknÄ…Å‚ Dillon. - Zgadzam siÄ™ i dlatego nie czekam z utÄ™sknieniem na chwilÄ™, kiedy skoÅ„czy czytać. Mnie też możesz nalać tego swojego trunku. DwadzieÅ›cia minut pózniej Quinn wróciÅ‚ do pokoju. MiaÅ‚ bardzo bladÄ… twarz i prawa rÄ™ka drżaÅ‚a mu lekko, kiedy pod niósÅ‚ akta. - Czy mogÄ™ to zatrzymać? - OczywiÅ›cie - odparÅ‚ Ferguson. - Teraz pojadÄ™ do kostnicy - oÅ›wiadczyÅ‚ Quinn. - MuszÄ™ jÄ… zidentyfikować. - W takim razie niech pan to wypije. - Dillon podaÅ‚ mu nastÄ™pnÄ… szklaneczkÄ™ whisky. - To panu dobrze zrobi. WÅ‚aÅ›ciwie nic nie stoi na przeszkodzie, żebym pojechaÅ‚ tam razem z panem. Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|