[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabawiałem się z jego utrzyman-ką a on to wszystko zaaranżował. Do tej pory nawet nie wiedziałem, że ma kochankę. Przypuszczałem, że matka i ojciec dochowują sobie wierności. Nigdy nie było bardziej naiwnego chłopaka ode mnie, Jane. - Biedactwo - szepnęła cicho. - Nawet nie mogłem spokojnie wymiotować. - Roześmiał się szorstko. - Mój ojciec nie przyjechał sam. Sprowadził sąsiada, ojca dziewczyny, w której byłem zakochany. Mój ojciec wyszedł tuż za mną by opowiedzieć mu o wszystkim ze szczegółami. Uważał to za świetny żart. 172 Chciał nas obu zabrać do wiejskiej gospody, by uczcić moją inicjację kuflem piwa. Posłałem go do wszystkich diabłów, potem w domu powtórzyłem to samo. Następnego dnia wyjechałem z Acton. - I do tej pory poczuwasz się do winy za to, co się stało? - spytała Jane. Zobaczył, że wstała z fotela i stoi przed nim. Zanim zrozumiał, co zamierza zrobić, usiadła mu na kolanach i przytuliła się do niego. Odruchowo objął ją ramionami. - Czułem się, jakbym dopuścił się kazirodztwa - wyznał. - Ona była kochanką mojego ojca, Jane. - Byłeś zdany na łaskę bezwzględnego mężczyzny z jednej strony i doświadczonej kurtyzany z drugiej - odparła. - Nie było twojej winy w tym, co się stało. - Byłem zakochany w młodej, niewinnej dziewczynie - oświadczył. - A jednak nie poświęciłem jej ani jednej myśli, kiedy baraszkowałem z kobietą dziesięć lat ode mnie starszą, którą uważałem za swoją krewną. Jednak dzięki temu wydarzeniu dokonałem ważnego odkrycia, Jane. Zrozumiałem, że jestem nieodrodnym synem swego ojca. - Jocelynie, miałeś szesnaście lat - zwróciła mu uwagę. - Musiał-byś być tytanem, by oprzeć się takiej pokusie. Nie możesz się winić za to, co się stało. Już nie. Tamto wydarzenie wcale nie świadczy, że jesteś zdemoralizowany. W najmniejszym stopniu. - Zajęło mi kilka lat udowodnienie tego - oświadczył. - Jocelynie. - Jane bawiła się guzikami jego kamizelki. - Powiedz mi coś. Czy kiedy będziesz miał syna, zrobisz mu coś takiego pewnego dnia? Postarasz się, żeby inicjacji dokonał z jednąz twoich utrzymanek? Wolno zaczerpnął powietrza i wyobraził sobie to - najdroższą mu istotę, która będzie jego synem, krew z jego krwi, kość z jego kości, i kobietę, z którąbędzie zaspokajał swoje chucie, zamiast pozostać wiernym żonie. Jak baraszkują razem w łóżku, a on się temu przygląda. - Szybciej wydarłbym sobie serce z piersi - powiedział. - Serce, którego nie mam. - W takim razie nie jesteś taki, jak twój ojciec - odparła. - Ani dziadek. Jesteś sobą. Byłeś wrażliwym, romantycznym chłopcem o artystycznej duszy, któremu nie pozwolono robić tego, co kochał, i którego w koń-cu bezwzględnie wykorzystano. To wszystko, Jocelynie. Pozwoliłeś, by te wydarzenia wpłynęły na twoją przyszłość. Ale przed tobą jeszcze wiele lat życia. Wybacz sobie. - Tamtego dnia straciłem ojca - stwierdził. - Wkrótce straciłem matkę, kiedy 173 przyjechałem do Londynu i poznałem prawdę o niej. - Tak. - Smutno pokiwała głową. - Ale im też wybacz. Zostali ukształtowani przez wychowanie, jakie odebrali, i własne doświadczenia życiowe. Kto wie, jakie demony nosili w sobie? Rodzice są nie tylko rodzicami. Są również ludzmi. Słabymi, jak my wszyscy. Bawił się jej włosami. - Skąd w tobie tyle mądrości? Przez chwilę nie odpowiadała. - Zawsze łatwiej oceniać życie innych - powiedziała - szczególnie tych, na których nam zależy. - A więc zależy ci na mnie, Jane? - spytał, całując jąw czubek głowy. - Nawet teraz, kiedy poznałaś najwstrętniejsze szczegóły z mojej przeszłości? - Tak, Jocelynie - przyznała się. - Zależy mi. Te słowa sprawiły, że coś w nim pękło. Nawet nie wiedział, że płacze, póki nie poczuł łez, kapiących na jej włosy. Zamarł z przerażenia. Ale Jane nie pozwoliła mu się odepchnąć. Wolną ręką objęła go za szyję i mocniej przywarła do niego. I tak łkał żałośnie, trzymając ją w ramionach, a potem musiał poszukać chusteczki, by wydmuchać nos. - Niech to wszyscy diabli, Jane - zaklął. - Niech to wszyscy diabli. - Powiedz mi, czy masz jakieś dobre wspomnienia o swoim ojcu? - spytała.- Jakiekolwiek? Chyba nie! Ale kiedy się zastanowił, przypomniał sobie, jak ojciec uczył go jezdzić na kucyku i grał w krykieta z nim i z Ferdynandem. - Grywał z nami w krykieta - odparł - od czasu kiedy wyrośliśmy na tyle, by wymachiwać w powietrzu kijami i wybijać piłkę na odległość całych piętnastu centymetrów. Musiało to być dla niego równie pasjonujące, jak przyglądanie się rosnącej trawie. - Zapamiętaj te chwile - powiedziała. - Przypomnij sobie więcej takich wydarzeń. On nie był potworem, Jocelynie. Nie był też zapewne człowiekiem sympatycznym, chyba bym go nie polubiła. Ale mimo wszystko nie był potworem, tylko zwyczajnym człowiekiem. I nawet kiedy tak okrutnie z tobą postąpił, myślał, że robi coś niezbędnego dla twojej edukacji. Znów pocałował Jane w czubek głowy i pogrążyli się w milczeniu. Właściwie nie mógł uwierzyć, że w końcu opowiedział jej o tym. Kobiecie, w dodatku własnej utrzymance. Ale poczuł się dziwnie dobrze. Te okropne, odrażające wydarzenia przestały 174 być tak straszne, kiedy się z nich zwierzył. I sam sobie nie wydawał się już taki odrażający. Nawet ojca przestał uważać za odrażającego. Odczuwał dziwną ulgę. - To okropne być we władzy demonów, które nie dająnam spokoju, Jane - powiedział w końcu. - Ciebie chyba nie prześladują żadne? - Nie - odpowiedziała po tak długim milczeniu, że myślał, że w ogóle mu nie odpowie. - %7ładne. - Pójdziemy na górę? - spytał ją, wzdychając niemal z ulgą. - %7łeby położyć się spać, Jane? O ile sobie przypominam, ostatniej nocy niemal nie zmrużyliśmy oka? Więc może teraz chodzmy po prostu spać? - Dobrze - zgodziła się. Omal nie roześmiał się głośno. Szedł do sypialni ze swojąkochanką żeby położyć się spać. Jego ojciec przewróciłby się w grobie. 18 Rano jak zwykle poszedł prosto do Dudley House, żeby się wykąpać, ogolić i przebrać, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|