[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiem. Na wszelki wypadek wolałaś zachować czujność. A nuż musiałabyś się bronić? - Postawił czajnik na starej elektrycznej kuchence. - Na miłość boską, dlaczego wybrałaś taką ruderę? Są setki lepszych i ładniejszych domów. Co ty tu zamierzasz robić, Cassie? 51 RS - Wszystko, na co przyjdzie mi ochota. A raczej na co będę miała natchnienie - oznajmiła zgodnie z prawdą. - Ten miesiąc, miesiąc prób i błędów, miesiąc podejmowania decyzji, miesiąc eksperymentów, jest dla mnie ważny, Justin. Wiele sobie po nim obiecuję. I nie chcę, żebyś mi go zepsuł. Rozumiesz? - A romans z Dracula w ramach eksperymentu? Nie kusi cię? - Nie bądz śmieszny. - Wiesz, pomijając twój ostry języczek, to całkiem mi się rano podobasz. Taka świeżutka, wykąpana, pełna życia. Domyślam się, że jesteś skowronkiem, a nie sową? - Zdecydowanie skowronkiem. - Wyjęła z lodówki karton mleka, po czym krzywiąc się z niezadowoleniem, napełniła płatkami dwie miseczki. -No dobra, przejdzmy z tym do jadalni. - Westchnęła zrezygnowana. Psiakość, musi być jakiś sposób na pozbycie się Justina! Może jak zje, to coś wymyśli? - A jakież to eksperymenty zamierzasz robić? - spytał, kierując się za nią do wspanialej, ogromnej jadalni. - Różne - odparła. Uwagę miała zbyt pochłoniętą innymi, znacznie pilniejszymi sprawami, aby zastanawiać się nad odpowiedzią. - To brzmi bardzo tajemniczo - rzeki, siadając przy końcu długiego dębowego stołu. Chcąc zwiększyć dystans między nimi, Cassie świadomie zajęła miejsce na drugim końcu. 52 RS - Tajemniczo? Nie. Po prostu zamierzam odkryć swój potencjał twórczy. Co ci tak wesoło? - spytała rozdrażniona, widząc iskierki śmiechu w oczach mężczyzny. Nie była na to przygotowana; nigdy nie okazywał żadnych emocji, wydawał się chłodny, opanowany, niemal zimny. - Właściwie bez powodu. Po prostu zabawnie wyglądasz, siedząc w tym wielkim krześle, z włosami upiętymi na czubku głowy. Machinalnie podniosła rękę. Jak zwykle, fryzura zaczęła się już psuć, kosmyki opadały na ramiona. Wzdychając ciężko, ponownie zanurzyła łyżkę w płatkach. - Znacznie ci ładniej bez tych cieni na powiekach i szminki, w której byłaś na przyjęciu urodzinowym siostry - stwierdził ni stąd, ni zowąd Justin. - Pasuje do ciebie prosty, sportowy styl: dżinsy, sweter... - Słuchaj - przerwała mu Cassie. - Jeśli w ten sposób próbujesz zawrócić mi w głowie, to się nie trudz. Dobrze wiem, jak wyglądam, kiedy wybieram się na eleganckie przyjęcie, i jak wyglądam w dżinsach. Wcale mnie nie cieszy, że w drogich kreacjach czuję się jak przebrana. Słowami, że dżinsy do mnie pasują, na pewno nie zaskarbisz sobie mojej wdzięczności. - W porządku. A gdybym pochwalił twój niezwykły talent do zbijania majątku na giełdzie? Alison twierdzi, że jesteś jak Midas: każdą zakupioną akcję obracasz w złoto. - Temat giełdy mnie nudzi. 53 RS - Uważasz, że zarabianie pieniędzy jest nudne? - Wydawał się autentycznie zdziwiony. - Zarabianie pieniędzy na giełdzie, owszem, jest piekielnie nudne. Przynajmniej mnie potwornie nudzi. Jestem bogatą kobietą, na wszystko mnie stać i co z tego? Silnik mojego ferrari ciągle dzwoni, szwajcarski zegarek wart cztery tysiące dolarów nie chodzi, w pończochach od Diora lecą mi oczka, a w sukniach od najlepszych projektantów wyglądam wręcz komicznie. W przeciwieństwie do mojej siostry zupełnie nie nadaję się na milionerkę. Nie odpowiada mi życie w luksusie. Dlatego tu przyjechałam. Mam trzydzieści lat, Justin. Chcę odkryć, co tak naprawdę sprawia mi przyjemność. Czemu mogłabym się poświęcić. - Zaczerwieniła się, uświadomiwszy sobie, że zdradziła mu więcej, niż zamierzała. Robiąc dobrą minę do złej gry, wzruszyła ramionami. - Teraz już wiesz, dlaczego wynajęłam ten dom. - I w ciągu tego miesiąca, właśnie tu, na tym odludziu, chcesz odkryć swój... swój potencjał, tak? - Tak, potencjał twórczy. - Na samą myśl o tym, co ją czeka, poczuła przypływ radości. Wymachując w powietrzu łyżką, pochyliła się nad stołem i z przejęciem ciągnęła: - Zamierzam sprawdzić się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|