[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie, jak Richard któregoś wieczoru w barze Palermo , opowiada o tym Philowi, a potem Kellym. Było jej to obojętne, niech mówi co chce. Zastanawiała się, co Carol może robić teraz o dziesiątej - a jedenastej w New Jersey. Czy wysłuchuje oskarżeń jakichś obcych ludzi? Czy myśli o niej - czy znalazła na to w ogóle czas? Był piękny słoneczny dzień, zimno, prawie bezwietrznie i słonecznie. Mogła wziąć auto i pojechać dokądkolwiek. Nie korzystała z samochodu już od trzech dni. Nagle stwierdziła, że nie chce go używać. Dzień, w którym wzięła auto i popędziła 160 na godzinę drogą do Dell Rapids, przepełniona radością z powodu listu Carol, wydawał się tak bardzo odległy. Pan Browen, inny z lokatorów, siedział na frontowej werandzie, kiedy wróciła do domu pani Cooper. Siedział na słońcu, z nogami owiniętymi w koc i czapką naciągniętą na oczy, jakby spał, ale nagle zawołał: Hej - co słychać u mojej dziewczynki? Zatrzymała się i porozmawiała z nim trochę, zapytała o jego artretyzm, starając się być uprzejmą, tak jak Carol w stosunku do pani French. Coś ich rozśmieszyło i uśmiech rozpromieniał jeszcze jej twarz, gdy wchodziła po schodach do swojego pokoju. Widok geranium rozwiał go natychmiast. Podlała roślinkę i usiadła na końcu parapetu, tam gdzie słońce świeciło najdłużej. Nawet najmniejsze listeczki dostały brązowych plam na brzegach. Carol kupiła ją dla niej w Des Moines na krótko przed odlotem. Bluszcz w doniczce już zwiądł - sprzedawca ostrzegał ją, że jest bardzo wrażliwy, ale Carol chciała go koniecznie mieć i Teresa miała wątpliwości czy geranium to przetrzyma. Natomiast pstrokate kwiaty pani Cooper w niszy okiennej kwitły i były zdrowe. Robię te swoje wieczne obchody po mieście, pisała Teresa do Carol, pragnąc przy tym iść wciąż tylko w jednym kierunku, na wschód, i w końcu dojść do ciebie. Kiedy możesz wyjechać, Carol? A może ja przyjadę do ciebie? Naprawdę nie mogę już wytrzymać, być tak długo bez ciebie... Następnego ranka dostała odpowiedz. Czek wyfrunął z listu Carol na korytarz pani Cooper. Opiewał na ponad dwieście pięćdziesiąt dolarów. List Carol - długie zawijasy jej pisma sprawiały wrażenie ulotniejszych i bardziej pustych, litery T rozciągały jeszcze długość słów - donosił, że nie może przyjechać w ciągu następnych dwóch tygodni, a i potem nie jest to pewne. Przysyła czek, żeby Teresa mogła przylecieć do Nowego Jorku i zlecić transport samochodu na wschód. Wolałabym, żebyś wracała samolotem. Wracaj teraz i dłużej nie czekaj, brzmiał ostatni akapit. Carol pisała ten list w pośpiechu, prawdopodobnie wyrwała jedną chwilę ze swego wypełnionego czasu, aby go napisać, ale był w nim jakiś chłód, który przeraził Teresę. Wyszła z domu i jak odurzona powędrowała na koniec ulicy, gdzie mimo wszystko wrzuciła do skrzynki list, który wczoraj wieczorem napisała, ciężki list z trzema znaczkami na kopercie. Za dwanaście godzin mogłaby zobaczyć się z Carol. Ta myśl nie przyniosła jej ukojenia. Czy powinna wyjechać natychmiast, czy może dopiero po południu? Co oni Carol zrobili? Zastanawiała się, czy to by ją zdenerwowało, gdyby teraz do niej zatelefonowała, czy i tak już napięta sytuacja nie przybrałaby rozmiarów katastrofy? Gdzieś przy stoliku, z kawą i sokiem pomarańczowym przed nosem, wygrzebała z torebki inny list. Z trudem rozszyfrowała koślawy napis w lewym górnym rogu kartki. Był to list od pani Robichek. Droga Tereso, Bardzo dziękuję za wspaniałą kiełbasę, którą otrzymałam w ubiegłym miesiącu. Jest pani miłą, kochaną dziewczyną i przy okazji tego listu chcę pani bardzo podziękować. To bardzo miło z pani strony, że pomyślała pani o mnie w czasie swej długiej podróży. Cieszę się z pięknych pocztówek, szczególnie z tej wielkiej z Sioux Falls. Nigdy nie miałam okazji dużo podróżować, poza wyjazdem do Pensylwanii. Jest pani szczęściarą, taka młoda i ładna, i serdeczna! Jeśli o mnie chodzi, to wciąż jeszcze pracuję. W domu towarowym jak zwykle. Wszystko jest jak zwykle, tylko zimniej. Proszę, niech mnie pani odwiedzi po powrocie. Ugotuję dla pani coś smacznego - nie ze sklepu na rogu. Jeszcze raz serdeczne dzięki za kiełbasę. Przez wiele dni nią żyłam, naprawdę coś wyjątkowego i doskonałego. Z najlepszymi pozdrowieniami pani Ruby Robichek. Teresa ześliznęła się z krzesła, zostawiła trochę pieniędzy na ladzie i wybiegła. Pędziła przez całą drogę do hotelu Warrior , wykręciła numer Carol i czekała ze słuchawką przy uchu. Nikt nie odbierał. Odczekała dwadzieścia sygnałów, ale wciąż nikt się nie zgłaszał. Pomyślała, żeby zadzwonić do adwokata Carol, Freddiego Haymesa, ale jednak zrezygnowała. Również do Abby wolała nie telefonować. Tego dnia padał deszcz. Teresa leżała w swoim pokoju na łóżku, zapatrzona w sufit i czekała, aż będzie trzecia, wtedy spróbuje jeszcze raz dodzwonić się do Carol. Koło południa pani Cooper przyniosła jej tacę z jedzeniem. Myślała, że jest chora. Lecz Teresa nie była w stanie nic przełknąć. O piątej wciąż jeszcze próbowała dodzwonić się do Carol. Wreszcie sygnał ustał i dało się słyszeć zamieszanie na łączach, głosy z poczty i pierwsze słowa Carol, jakie Teresa usłyszała były: Tak, do diabła! Teresa poczuła, jak ból w jej ramionach ustępuje. Halo zawołała Carol raz jeszcze. Halo? Było bardzo zle słychać. Dostałam list, ten z czekiem. Co się stało, Carol?...Co? I zmęczony głos powtórzył przez stukot zakłóceń na linii: Myślę, że ten aparat jest na podsłuchu, Tereso... U ciebie wszystko dobrze? Przyjedziesz do domu? Nie mogę teraz za długo rozmawiać. Teresa zmarszczyła czoło oniemiała. Tak, myślę, że mogę dzisiaj stąd wyjechać. Potem wyrwało się z niej: Co się dzieje, Carol? Naprawdę nie mogę tego znieść, że nic nie wiem? Tereso! Carol rozciągnęła jej imię nad wszystkim, co Teresa mówiła, jakby chciała to wymazać. Czy wrócisz do domu, żebym mogła z tobą porozmawiać? Teresie zdawało się, że słyszy jak Carol niecierpliwie westchnęła. Ale ja muszę to wiedzieć. Możesz się ze mną w ogóle spotkać, kiedy wrócę?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|