[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mogła jednak na to liczyć. Hunter wtargnął za nią do sypialni, najwyrazniej nie zamierzając dać jej ani chwili prywatności. Rozezlona, już czując przedsmak bólu, z którym zostanie, kiedy ta rozmowa się skończy, obróciła się gwałtownie i stanęła z nim twarzą w twarz. Trudno. Jeśli nie rozumiał, dlaczego upokorzył ją swoją durną propozycją, wytłumaczy mu to dokładnie. Jak sołtys krowie na rowie. Przypuśćmy, że zgodzę się na ten układ. Zostanę tylko dlatego, że w ciągu dnia moja obecność ci nie przeszkadza, a w nocy lubisz mieć mnie w łóżku. Ale takiego układu nie ma sensu nazywać małżeństwem! Będę po prostu twoją oficjalną kochanką. Co to ma do... Margie miała dość jego niedomyślności, tych wszystkich głupich pytań. Nie kochasz mnie wyskandowała, głośno i wyraznie. 97 R L T Hunter gapił się na nią, jakby wyrosła jej druga głowa. O co chodzi tej kobiecie? Dlaczego nagle zaczęła mówić o miłości? Przecież, do kroćset, wy- szła za niego za mąż per procura. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on żony nie chce, a jej w ogóle nie zna. Dostała pięć milionów za wcielenie się w rolę pani Hunterowej Cabot. A teraz chciała jeszcze miłości? To musiał być przykład kobiecej logiki, z którą nie czuł się na siłach dyskutować. Posłuchaj, nie przyszedłem tu, żeby się z tobą kłócić... Nie! Jasne, że nie! Wyszarpnęła włosy, które utknęły pod obcisłym materiałem sukienki, i odrzuciła je na plecy. Przyszedłeś mi powiedzieć, że mam niesamowite szczęście, bo łaskawie pozwalasz mi zostać w twoim domu i nie wyrzucasz mnie ze swojego łóżka! Słyszał jej wzburzony oddech, widział, jak piersi falują pod miękką tkaniną. Stała przed nim niczym bogini furii, w ognistej aureoli zmierzwionych włosów. Była niewiarygodnie piękna. Nagle ułożyła buzię w ciup, zatrzepotała rzęsami. Ależ mi się udało. Szczęściara ze mnie, nie ma co. Hunter patrzył na nią oczami okrągłymi ze zdumienia. Na miłość boską, Margie, zupełnie zle mnie zrozumiałaś! Przeszła przez pokój i stanęła w oknie, tyłem do niego. Zaczęła powoli rozczesywać włosy, choć miała raczej ochotę targać je w bezsilnej złości. Coś dławiło ją w piersi, a oczy piekły od powstrzymywanych łez. Ale nie, nie będzie płakać. Nie przed nim, nie w tej sytuacji. Pierwszy mężczyzna, któ- remu się oddała, zaproponował jej posadę stałej kochanki. Och, zresztą co w tym dziwnego. Gospodynię, kucharkę i ogrodnika już miał. Jak brzmiała jego oferta? Możesz zostać. Lepszego seksu ze świecą szukać". W dodatku uważał, że ją tym uszczęśliwi! Nie wiedział, że właśnie złamał jej serce. 98 R L T Cóż, pretensje mogła mieć tylko do siebie. Sama wpakowała się w tę sytuację. A co, jeśli znów zmienisz zdanie? spytała cicho, wciąż patrząc w okno. Dostanę trzydzieści dni wypowiedzenia czy po prostu mnie wyrzucisz? Dlaczego miałbym zmieniać zdanie? Proszę, uspokój się... Nie mogła słuchać jego łagodnego, pojednawczego tonu. Miała ochotę kopnąć go w tyłek. Wszystkie jej marzenia prysły jak bańka mydlana. Hunter Cabot, którego pragnęła i kochała, nigdy nie zaproponowałby kobiecie tak poniżającego układu. Wniosek był prosty zakochała się w mężczyznie, który nie istniał. ... przemyśl to. Zastanów się spokojnie, a zrozumiesz, że mam rację. Przecież kochasz to miejsce, Simona... Kocham ciebie, Hunter. Margie usłyszała własne słowa i oblał ją zimny pot. Niestety, było już za pózno, żeby je cofnąć. Zerknęła lękliwie zza zasłony włosów. Spodziewała się, że adresat tego nagłego i nieoczekiwanego wyznania spanikuje. Przerazi się i ucieknie lub przynajmniej okaże głębokie zażenowanie. Nic podobnego jednak nie nastąpiło zobaczyła, że Hunter uśmiecha się, bardzo zadowolony. To nawet lepiej! ucieszył się jak człowiek, który właśnie obliczył, że dostanie zwrot podatku. Skoro mnie kochasz, powinnaś ze mną zostać. Nie mogę z tobą zostać powiedziała głucho, patrząc mu prosto w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|